Chapter 14

75 21 0
                                    

  Stałem w osłupieniu przez dobre dziesięć minut, śledząc opiekuna, który skierował swój krok na powrót do kuchni. Dopiero po fakcie dotarło do mnie, jak głupie to było i jak cholernie bezpodstawne. Pobiegłem do pokoju i zamknąłem się, żeby nikt przypadkiem do środa w nocy nie wpełzł. Usiadłem na łóżku, czując, że sen dzisiaj nie będzie dla mnie odpoczynkiem, a zwykłą katorgą, dlatego uznałem, że lepiej będzie, jeśli po prostu nie zasnę. Spoliczkowałem się kilkakrotnie, próbując wytłuc sobie te beznadziejne myśli z głowy. Jakim kretynem można być, żeby mówić takie coś do osoby, która mnie uratowała? Pewnie ma mnie teraz za pyskatego gówniarza, który ma niepokolei w głowie. I chyba po części miałby rację. Z takimi równie beznadziejnymi przemyśleniami, jak moja okropna osoba, przeczekałem aż do samego rana, kiedy to postanowiłem udać się do kuchni po coś do picia. Marzyłem o czymś, co mogłoby mnie rozbudzić, więc pomyślałem o zielonej herbacie. Pech chciał, że Daehyun wciąż tam był, toteż na jego pytanie spuściłem oczy i zrobiłem w tył zwrot, aby ponownie udać się do swojego pokoju. I wszystko szło pięknie i idealnie, póki nie Boo, który zaczął ciągnąć mnie za nogawkę. Pierwszy raz w życiu przeklnąłem jakieś zwierzę. Akurat teraz, podczas mojego jakże dramatycznego wyjścia, Boo musiał doczepić się mojej nogi. Po chwili jednak uznałem, że to całkiem dobry pretekst, żeby ulotnić się z domu choć na chwilę i zaczerpnąć świeżego powietrza. Szybko założyłem na siebie bluzę i buty, po czym przypiąłem obróżkę i smycz do psa. Nic nikomu nie oznajmiając wyszedłem z domu, biorąc głęboki oddech tuż za drzwiami, aby chwilę później wypuścić go z cichym świstem z płuc. Pewność, że piesek nie był na zewnątrz, miałem niemal stuprocentową, ponieważ nie słyszałem otwieranych drzwi. Idąc z nim przez alejki pobliskiego parku, postanowiłem, że puszczę go na chwilę wolno, aby pobiegał na polanie. Doczepił się innego psa swoich rozmiarów, który ewidentnie zainteresowany nowym kolegą stał się ofiarą prześladowań Boo. Zrezygnowany oparłem się o ławkę i spojrzałem w niebo, które tego dnia miało być nieskazitelne, a przynajmniej tak się zapowiadało. Po pół godziny prób wyrzucenia z głowy zbędnych myśli i oddechu rzadszym powietrzem niż w mieszkaniu, postanowiłem na powrót przypiąć smyczkę Boo i powrócić do mieszkania. Psiak niespecjalnie był chętny, ale młoda dziewczyna, właścicielka drugiego psa, również zaczęła zbierać się do domu. Gdy podpinałem smycz próbowała skupić na sobie moją uwagę, pytając się mnie jak mam na imię i od jak dawna tu mieszkam. Odpowiadałem zdawkowo, aby jak najszybciej mieć ją z głowy, jednakże ta nagle wyciągnęła jakiś notes i długopis z torebki, aby zapisać na niej kilka cyfr, a potem wsunąć mi świstek do kieszeni. - Chyba będziesz wiedział co zrobić. - uśmiechnęła się, po czym pobiegła w swoją stronę. Zdezorientowany spojrzałem na Boo, a ten jakby czytając mi w myślach spojrzał na mnie, przekrzywiając główkę. - Dziewczyny są dziwne. - skomentowałem, marszcząc lekko nos, na co Boo zaszczekał wesoło. - Ty to jednak masz pieskie życie.  

  Nie zdziwiłem się reakcją chłopaka. Zrobiłem sobie kawę, by znów usiąść przy stole z głową na blacie. Już kolejna noc bardziej mi się udzielała. Nie miałem pojęcia co mam sądzić o wczorajszych słowach chłopaka. Jednak miał prawo je wypowiedzieć, gdyż był zdenerwowany i miał ciężki dzień. Byłem przygotowany na to, że mogę być z nim problemy i jak na razie nie było źle, oprócz tego, że musiałbym widzieć jak potrąca go auto. Leżałem tak, czekając aż kawa zrobi się trochę zimniejsza, gdy drzwi się otworzyły. Podniosłem głowę z westchnięciem, by pogłaskać Boo. Wstałem, by zmienić dla psa wodę i nasypać mu karmy. - To chcesz coś pić?- Spytałem się głośniej, nie słysząc by wcześniej wchodził do swojego pokoju. Chłopak stanął w progu wejścia do kuchni. Spojrzałem na niego i wyciągnąłem z lodówki twaróg i szczypior. Wziąłem dwie miski by wsypać tam twarogu i dodać trochę miodu. Umyłem kawałek szczypioru i pokroiłem go, dodając do miseczek. Położyłem je na stole i usiadłem, od razu sięgając po kawę.  

  To było aż niewiarygodne, że wszystko jakby spłynęło po nim. Było mi wstyd, dlatego jeszcze przez chwilę wahałem się, czy wejść, czy nie. Ostatecznie wkroczyłem nieśmiało do pomieszczenia, pocierając się o kark i jakby unikając spojrzenia Daehyuna, które nieskrępowanie utkwione było w moją osobę. - Ja... um... - zacząłem, podczas gdy podszedłem wstawić wodę na herbatę. - Przepraszam za wczoraj. To się nie powtórzy. - Powiedziałem dwuznacznie, odwracając się w jego stronę i opierając się o blat. Patrzyłem w jego chłodne oczy przez cały ten czas, choć wewnętrznie chciałem unikać go najlepiej przez kilka dni. Cóż, chciałem podkreślić, że wiem co mówię. Nie jestem głupi, czego niestety nie umiałem pokazać. - Za to w galerii i... wiesz, w nocy... - bąknąłem. - Ale... - tu przerwałem aby przełknąć ślinę, która nagromadziła się w wyniku stresu. - Wciąż nie wiem co tobą kieruje. Przecież nikt nie robi takich rzeczy bez żadnej podstawy. Dlaczego to robisz? - spytałem spokojnie. Miałem nadzieję, że jego odpowiedź uspokoi mój wewnętrzny niepokój, który z dnia na dzień dawał o sobie coraz bardziej we znaki. A nie chciałem tego. Nie chciałem karać kogoś za jego dobro, bowiem taka kara boli najbardziej. Ale nie wiedząc na czym się stoi, można zagubić się zarówno we własnych myślach jak i w tym, co dzieje się wokoło. Bałem się tego, co mogę zrobić kolejnego dnia w wyniku tej niewiedzy. Bałem się pozostać sam ze swoimi myślami, które niespokojnie krążyły jedynie wokół osoby mężczyzny, który wciąż był dla mnie jedną wielką zagadką. I to właśnie ona napędzała cały ten mechanizm niepokoju i głupstw, o których myślałem. Zacząłem nerwowo drapać o blat. W stresujących sytuacjach, w których chciałem zachować się jak dorosły, żeby nie zwariować zupełnie musiałem bawić się palcami, albo dłońmi. Kiedyś nosiłem czarną obrączkę, od tak, bo mi się podobała. Nie było sprawdzianu bądź kartkówki, na której bym się nią nie bawił. Momentami było to uciążliwe, podobnie jak teraz. Chciałem się uspokoić, gdyż mogło to denerwować Daehyuna, ale nie umiałem się powstrzymać. Wciąż patrząc wprost w jego oczy oczekiwałem na odpowiedź, po której nie wiedziałem czego się spodziewać.  

Master DaeHyun /DaeJaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz