[02]

189 21 7
                                    

BAEKHYUN:

Szedłem patrząc się w prawie bezchmurne niebo, lekko przymrużając oczy i kończąc jagodowego papierosa. W pewnym momencie poczułem silne szturchnięcie w bok. Odwróciłem wzrok w stronę J-hope'a, który szedł po mojej lewej.

- Ej Baek, patrz, kto idzie w naszą stronę – uśmiechnął się chytrze i uniósł brew.

Popatrzyłem przed siebie i zacząłem się zastanawiać jakim cudem mogłem nie zauważyć ich wcześniej. Byli zaledwie kilka metrów od nas ale nasz wolny spacer wydłużał moment spotkania. Mogłem bez problemu wyczytać z ich wyrazu twarzy, że zauważyli nas dużo wcześniej niż my ich. Nie odpowiedziałem Hoseokowi i jedynie uśmiechnąłem się pod nosem. Nic nie sprawia mi większej satysfakcji, niż widok tej szóstki frajerów z takimi minami, jakby szli na ścięcie. Usłyszałem jak moi chłopcy zaczynają chichotać i cicho buczeć pod nosem.

- Jak myślicie, jak skończy się tym razem? – spytał nas Yoongi, który szedł po mojej drugiej stronie, lekceważąco poprawiając okulary przeciwsłoneczne.

- Jak zawsze – odparłem beznamiętnie – tylko starajcie się tym razem nie bić. Nie mam ochoty znowu płacić policji.

- Jasne, ale jak ja płacę za zioło tamtym psychopatom, to nie masz problemu.

Zignorowałem jego wypowiedź i zanim się obejrzałem nasze dwie grupy stały naprzeciwko siebie. Poczułem ostry zapach Golda na swojej twarzy i bezczelnie się uśmiechnąłem do Parka. Już chciałem odpowiedzieć na jego zaczepkę, ale nim się obejrzałem, J-hope odpysknął mu za mnie. Gdy pocisnął po biednym maknae z paczki Luzerów wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Nie spuszczałem wzroku z ciemnych oczu Parka, dopóki nie usłyszałem wrzasku Jongina. Popatrzyłem na lewo i zobaczyłem, że wściekły Hoseok, zdążył już rzucić się na Kaia i okładać go pięściami siedząc mu na klatce piersiowej. Był zdecydowanie przewrażliwiony na punkcie prochów i tabsów.

- Dziś chyba serio przegiął z tym gównem – zaśmiał się Sehun obojętnie patrząc na dwójkę.

Szybko rozejrzałem się wokół szukając wzrokiem straży miejskiej, jednak gdy zauważyłem, że teren jest czysty postanowiłem nie oddzielać ich od siebie. Wróciłem wzrokiem do Chanyeola i uśmiechnąłem się widząc wściekłość w jego oczach. Przestałem zwracać uwagę na otaczających nas gapiów i wzajemne obrzucanie się mięsem naszych dwóch, zupełnie różnych światów. Wydawało mi się, że wyższy swoim spojrzeniem próbuje mi coś przekazać. Ale nie mogłem odczytać, co to takiego.

Gdy DO i Namjoon w końcu odciągnęli J-hope'a od Jongina zobaczyłem jak ten żałośnie próbuje wstać z ziemi z pomocą Jeona.

- Teraz przynajmniej masz chociaż trochę ładniejszą buźkę, Kim! – zakpił Yoongi.

- Uważaj na słowa, Min – syknął DO, starając się zetrzeć rękawem krew z ust Kaia.

- Spoko, Soo. Nawet z obitą twarzą wyglądam lepiej, niż to małe the walking dead.

- Wiesz, że od czasów gimnazjum zawsze wygrywamy, Park. Po co w ogóle z nami zadzieracie? – uśmiechnąłem się w swój najbardziej arogancki sposób.

Nim się obejrzałem Chanyeol zniżył swoją twarz do niebezpiecznie bliskiej odległości od mojej.

- Problem w tym, że gra dopiero się zaczyna, Baekkie – gdy usłyszałem jego szept przeszedł mnie dreszcz – Chodźcie chłopaki, chyba psy zaraz tu będą – powiedział i zauważyłem jak patrzy w stronę jednej z obserwatorek wydarzenia, chowającą pośpiesznie telefon do torby. Jongin na odchodne splunął pod nogi Sugi i zanim się obejrzałem gapiów i Luzerów już przy nas nie było.

Wait For It ✘ [chanbaek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz