Niedziela minęła mi na oglądaniu głupich serialów na internecie, picia gorącego kakao oraz rozmawiania na różne tematy z Margaret. Zaczęłam doceniać to, że jest teraz jedyną bliską mi osobą, z którą mogę nawiązywać kontakt. Właśnie w takich momentach człowiek zdaje sobie sprawę jak ktoś może być dla nas ważny. Moja opiekunka starała się najmocniej jak potrafiła, a ja ją odtrącałam. Postanowiłam, że muszę to zmienić, a ta niedziela była pierwszym dniem mojego postanowienia.
W poniedziałek obudziłam się z tępym bólem głowy o dziesiątej. Powoli usiadłam na brzegu łóżka i przypomniałam sobie czym spowodowany jest mój ból. Godzina trzynasta. Spotkanie w kasynie. Wszyscy ci idioci, którzy zatruwają mi życie i sprawiają, że mam ochotę sama wykopać sobie dołek. Zastanawiałam się ostatnio czy może lepszą przyjaciółką od poduszki nie byłaby łopata. Miałam wrażenie, że jutrzejsza akcja będzie czymś co zmieni już całkowicie moje życie. Wcale nie miałam ochoty w niej uczestniczyć, ale nie miałam wyboru. Czasem sprawdza się to, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz...
Wstałam i poszłam przebrać się w coś, w czym będę już mogła pójść do chłopaków. Nałożyłam na siebie czarne rurki i dłuższy biały sweterek. Czułam się dziwnie w tak delikatnym stroju będąc "przestępcą". Zostawiłam rozpuszczone włosy, tylko lekko je rozczesałam. Zrobiłam sobie lekki makijaż i pomalowałam usta bordową szminką matową. Zeszłam na dół, żeby coś zjeść. Tego poranka byłam wyjątkowo głodna. Wyjęłam z lodówki ser żółty oraz ketchup i zrobiłam kilka zapiekanek. Położyłam wszystko na stole i zawołałam Margaret na śniadanie. Weszła do kuchni w swoim niebieskim, puchatym szlafroku z wyrysowanym zdziwieniem na twarzy. Pierwszy raz to ja zrobiłam posiłek dla nas obu. Widziałam, że jest ogromnie zadowolona i zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Siadaj i jedz! Smacznego! - powiedziałam radośnie ale lekko krzywiłam się przez narastający ból głowy. Widziałam jak Margaret nie spuszcza ze mnie swojego zdziwionego wzroku. Usadowiła się wreszcie, a ja obok niej. Wzięłam na talerz dwie zapiekanki, polałam je ketchupem i zaczęłam jeść.
- Uważaj, żeby nie poplamić tego sweterka. - zachichotała z pełną buzią. Pokiwałam tylko głową energicznie, ale zaraz tego pożałowałam. Poczułam jakby ktoś obijał moją głowę o dwa grzejniki. - Coś cię boli? Krzywisz się. - powiedziała troskliwym głosem a ja tylko subtelnie przytaknęłam. Przełknęłam jedzenie i odezwałam się.
- Głowa. Obudziłam się i już bolała. A muszę dzisiaj jechać do... - zawahałam się. - Do biblioteki na końcu miasta. Zapisałam się do kółka czytelniczego, a działa też dzisiaj. - skłamałam. Wiedziałam, że teraz moje życie będzie polegać na jednym wielkim kłamstwie wobec Margaret i wcale nie było mi z tym dobrze.
- Może cię zawiozę? Powiesz mi gdzie, a ja akurat jadę do pracy.
- Nie! - powiedziałam chyba trochę zbyt stanowczo i... dziwnie. - Nie. - poprawiłam się. - Będziemy jechać z dziewczynami razem busem. Rozumiesz, zawsze na wspólnych wypadach najlepsza jest jazda busem. - zaśmiałam się lekko pod nosem. Nie chciałam znów poczuć grzejnika na głowie.
- Wiem. - poklepała mnie po ramieniu i również zachichotała. - Baw się dobrze! Kiedy jedziesz?
- Przed trzynastą. - odparłam wpatrując się w ser na zapiekance jakby był czymś interesującym i fascynującym.
- Okej, mam nadzieję, że nie zanudzisz się na tym kółku czytelniczym. Przeczytajcie coś ciekawego... - podniosła brwi kilka razy. Domyśliłam się o co chodzi.
- Margaret! - zaśmiałam się.
Opiekunka wstała od stołu i posprzątała po nas obydwu. Spojrzałam na ekran telefonu. Jedenasta trzydzieści. Zagadałyśmy się z Margaret, a czas nieubłagalnie upływał. Bałam się co usłyszę o trzynastej. Musiałam napisać do Jamesa, żeby kazał Tomowi podjechać trochę dalej od mojego domu. W końcu oznajmiłam, że idę na busa, a wcale tak nie było.
CZYTASZ
Przepraszam
Teen FictionW mieście Steelrow dzieją się różne rzeczy, o których Claris Wayton nie miała pojęcia. Dziewczyna pozostawiona sama sobie musi poradzić sobie z problemami, które skumulują się w jednej, nieoczekiwanej chwili. Jakie nagłe sytuacje zdarzą się w jej ży...