Wtorek. Godzina dziesiąta trzydzieści. Obudziłam się i od razu usiadłam przykładając twarz do otwartych dłoni. Zdałam sobie sprawę, że nastał TEN dzień. Spojrzałam na ekran telefonu, który wzięłam z półki obok łóżka. Zobaczyłam wiadomość, lecz ku mojemu zdziwieniu nie była ona od Jamesa.
Molly: Hejka! ^^ Spotkamy się dzisiaj o szesnastej? W kinie grają jakiś nowy romans ;D
Ja: Um... Przepraszam, nie dam rady. Przyjeżdża do mnie Josh.
Napisałam pospiesznie pierwsze kłamstwo, które przyszło mi do głowy i wysłałam wiadomość. Molly tylko odpisała, że rozumie i nie muszę się jej tłumaczyć. 'W końcu miłość to miłość'. Wzdrygnęłam się na myśl o tym, że za niedługo będę musiała ją poinformować o tym, że musimy zaprzestać bycia najlepszymi przyjaciółkami. Najgorsze było to, że nie miałam pomysłu na żadne głupie kłamstwo wobec niej. Nie tym razem.
Ubrałam się w czarne jeansy, założyłam bluzkę z długimi rękawami tego samego koloru, a na to granatową, zapinaną bluzę. Włosy spięłam w kucyka wyciągając kilka kosmyków po bokach. Spojrzałam w lustro nad komodą i uśmiechnęłam się wyrażając tym samym przerażenie. Ugryzłam dolną wargę i pobiegłam po schodach na dół.
- Dzień dobry, Claris! - kiedy moja noga stanęła już na ostatnim stopniu, ze swojego pokoju wyszła Margaret.
- Hej. - odpowiedziałam pospiesznie kierując się w stronę kuchni. Musiałam coś zjeść, czułam, że tego potrzebuję.
Posmarowałam dwie kromki nutellą i ugotowałam mleko. Szybko zjadłam przygotowany posiłek i słyszałam jak opiekunka krząta się po korytarzu i szuka torebki. Zapewne zbierała się do pracy, a miała wrócić dopiero o dwudziestej. Było mi to właściwie bardzo na rękę.
- Nocuję dzisiaj u Mo... U Moniki. Mieszka na drugim końcu Steelrow. - powiedziałam niepewnie wkładając talerz do zmywarki.
- Dobrze.
Że co?! Ona tak po prostu się zgadza? Co się stało?!
- Naprawdę? - dopytałam z niedowierzaniem.
- Naprawdę, bawcie się dobrze. - zachichotała. - Lecę do pracy, dzisiaj pracuję trochę dłużej. Pa pa! - krzyknęła zamykając za sobą drzwi wejściowe.
Minęło kilka godzin aż nastała szesnasta pięćdziesiąt. Dostałam SMSa od Jamesa, że Tom jest już w drodze. Zabrałam ze sobą czarny plecak i zapakowałam do niego trochę pieniędzy, wode i inne zapewne i tak zbędne rzeczy. Wyszłam z domu zamykając go a klucz pozostawiając we włosach szczotki. Kreatywna kryjówka, wymyśliła ją Margaret, a mi od razu się spodobała. Pod dom po pięciu minutach podjechał szatyn zachęcając mnie ruchem ręki do wejścia. Zawahałam się ale już po chwili poszłam przed siebie. Czułam napływający gorąc do wszystkich części mojego ciała. Chciałam rzucić się z mostu, ale takowy znajdował się jakieś dwadzieścia kilometrów od mojego domu. Wsiadłam po prostu bez słowa do samochodu i ruszyliśmy. Słońce zaczynało już zachodzić i nadawało blask każdemu zakątkowi. Przypatrywałam się temu zjawisku i myślałam tylko i wyłącznie nad tym, by jeszcze kiedyś zobaczyć słońce...
****************************************
Znów stanęłam przed lśniącą, granatową zasłoną. Odsunęłam ją niepewnie i weszłam do środka. Ujrzałam tylko Jaya, który stał w rogu pokoju opierając się o ścianę plecami i jedną nogą paląc papierosa. Poczułam skręt w żołądku i usiadłam na jednym z foteli. Do sali wszedł Tom, który zabierał jeszcze potrzebne rzeczy z auta. Atmosfera była ogólnie dosyć napięta.
- O jesteś. - z innej części pomieszczenia wyłonił się James ubrany całkowicie na czarno. Miał na sobie czarną bluzę zakładaną przez głowę, dresy i buty tego samego koloru. - Tego właśnie się spodziewałem... - zmierzył mnie wzrokiem z politowaniem. Spojrzałam na niego pytająco.
CZYTASZ
Przepraszam
Teen FictionW mieście Steelrow dzieją się różne rzeczy, o których Claris Wayton nie miała pojęcia. Dziewczyna pozostawiona sama sobie musi poradzić sobie z problemami, które skumulują się w jednej, nieoczekiwanej chwili. Jakie nagłe sytuacje zdarzą się w jej ży...