#20

64 34 6
                                    

Kiedy ponownie stanęłam przed granatową, lśniącą zasłoną moje serce zabiło mocniej. Po pierwsze: zaraz za nią znajdował się kochany przeze mnie człowiek, który ukrywał uczucie do mnie. Po drugie: bałam się mówić wszystkiego, co dotyczyło mojej rodziny. Od zawsze kojarzyli mi się oni z czymś złym i niewartym uwagi. Wzięłam głęboki wdech i odsunęłam dłonią kawałek materiału intensywnie wpatrując się przy wym wgłąb pomieszczenia. W sali głównej dostrzegłam Jamesa z Jayem oraz Taylorem. Czarnooki właśnie palił papierosa i co jakiś czas wypuszczał dym z ust, lecz kiedy pojawiłam się w pokoju strzepnął go i przełknął głośno ślinę zaciskając przy tym szczękę w swój charakterystyczny sposób. Reszta chłopaków raczej nie zwracała na mnie zbytnio uwagi. Byłam dla nich tylko zwykłą Claris, która na ich nieszczęście (moje z resztą też) znalazła się w Wolfsach.

Niepewnie usiadłam koło Jamesa na kanapie obserwując zachowanie innych. Wiedziałam, że to dla niego bardzo ważne i choć wiele mnie to kosztowało musiałam udawać, że nic między nami nie istnieje. Widziałam, że chłopak starał się na mnie nie patrzyć, ale było to bardzo trudne. Momentami chciał coś powiedzieć, ale w pomieszczeniu panowała niezręczna cisza, choć prawdopodobnie dla Jaya i Taylora popijających whiskey nie miało to większego znaczenia. Lekko szturchnęłam Jamesa w bok łokciem i wskazałam głową na drugi pokój dając mu do zrozumienia, że muszę z nim pogadać. Kiedy ten niepewnie na mnie spojrzał poruszyłam ustami imitując słowo 'proszę'. Nie mogłam mówić przy innych o tym wszystkim. Samo to, że West się dowiedział powinno być dla niego zaszczytem.

Wstałam z kanapy jako pierwsza i skierowałam się do pokoju z wieloma książkami. Nazywałam go po prostu biblioteką siedziby. Tylko to mi przypominał. Po drodze rzuciłam płaszcz na fotel zostając w samej czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami. Po chwili James także wstał i kroczył za mną. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że chłopaki nawet nie zareagowali. Nawet między sobą nie przeprowadzili żadnej cichej, ironicznej rozmowy.

Wchodząc do biblioteki poczułam napływ jeszcze większego ciepła, które dochodziło z kominka. Podeszłam bliżej regału i oparłam się o niego ramieniem przy tym krzyżując ręce na piersi. Czekałam aż to on pierwszy się odezwie. Może zachowuję się jak typowa kobieta, ale po prostu chcę zobaczyć jego reakcje na moje nagłe przyjście tutaj.

- Hej. - zaśmiał się i również oparł się o regał naprzeciwko mnie wkładając ręce do kieszeni ciemnych jeansów.

- No cześć. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko lecz uroczo. Nie wiedziałam w ogóle od czego zacząć. Jedną z rzeczy, która również mnie dręczyła było to, że nie mogę normalnie z nim porozmawiać. Gdyby okoliczności były inne pewnie już dawno wyrzuciłabym z siebie wszystko. Bo tylko on potrafił to wszystko ze mnie wydobyć.

- Claris... - zaczął taktownie. Już wiedziałam, że szykuje się kolejne kazanie o tym, że nasza relacja ma pozostać w ukryciu. Wywróciłam tylko oczami, lecz zaraz po tym obserwowałam intensywnie jego twarz, która wyrażała o wiele więcej uczuć niż słowa, których w siedzibie nie mógł używać. - Doskonale wiesz, jak tow wszystko wygląda. - kontynuował szeptem. - W kuchni jest Tom i Zack, pewnie zaraz któryś z nich przyjdzie tutaj.

- I? - zapytałam wzruszając ramionami. Zdawałam sobie sprawę, że to go irytuje, ale czasem ja też mogę to wykorzystać. Dlaczego nie?

- Nie udawaj głupiej...

- A może jestem? - uniosłam subtelnie kąciki ust i zadarłam głowę do góry.

- Tego, że jesteś głupia akurat nie można ci zarzucić... - uniósł jedną brew, ale zaraz potem jego grymas na twarzy powrócił. - Claris! Przestań! Widzisz jak to wszystko na mnie działa... Jak ty na mnie działasz... - pokręcił głową ze zrezygnowaniem, a ja podeszłam bliżej. Tak, byłam już zdesperowana i byłam również w stanie, aby zostawić w ciemnej dupie te ich wszystkie zasady. Za bardzo go potrzebowałam. Nie potrafiłam przestać o nim myśleć i zaprzątał on moją głowę każdego dnia. Jego słodki, orzechowy zapach pomieszany z delikatną wonią tytoniu. Jego ciemne, brązowe włosy, które mogłam gładzić godzinami i nie znudziłoby mi się to nigdy. Jego twarde, umięśnione i dające bezpieczeństwo ciało, które za każdym razem przyprawiało mnie o ciarki na plecach. Nie potrafiłam zostawić tego z tyłu. On był moim priorytetem od dłuższego czasu. Poza tym tak naprawdę został mi tylko on... Albo ciotka Agnes, która w ogóle mnie nie przekonywała.

PrzepraszamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz