#15

68 34 11
                                    

Nastał trzydziesty pierwszy grudnia - Sylwester. Cały zeszły tydzień nie był najprzyjemniejszy. James w ogóle się do mnie nie odzywał, nie odpowiadał na moje 'cześć', ani na moje pytania. Czułam, że wkopałam się w jedno wielkie gówno. Miłość, która miała nigdy nie zostać odwzajemniona siedziała wciąż w mojej głowie. Czułam jak uczucie we mnie buzuje i rozrywa wszystkie żyły od środka. Czułam
też, że to ani trochę nie gaśnie, wręcz przeciwnie... Potrafiłam zobaczyć w nim coś cudownego nawet wtedy, gdy był dla mnie chamski. Owszem, chciałam zobaczyć wreszcie jak to jest, kiedy James staje się miły, ale nie liczyłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie. Często kiedy tylko go widziałam serce przyspieszało rytm, na twarzy pojawiał się rumieniec, oczy szkliły się.

Była już czternasta. Ten Sylwester miał być taki sam jak wszystkie - nudny, wcale nie huczny ani pijany. Przebrałam się w najzwyklejsze czarne spodnie i białą bluzkę z długimi rękawami podwiniętymi do łokci i napisem na piersi. Rozpuściłam włosy, które opadały bezwładnie na ramiona lekkimi falami. Wyszłam z wcześniej zajętej sypialni na górze. Była naprawdę przytulna jak z resztą większość pomieszczeń w domu. Skierowałam się na dół do salonu. Pierwszy raz od dłuższego czasu zachciało mi się pooglądać telewizję. Usiadłam po turecku na kanapie i przykryłam nogi ciemnym kocem. Wzięłam pilota do ręki i włączyłam pierwszy lepszy program. W wiadomościach podawali informację o dużych opadach śniegu w okolicy i niezbyt dobrych warunkach drogowych. Wspomnieli też o niebezpieczeństwie odpalanych fajerwerków. Siedziałam znudzona i nie miałam ochoty na nic innego. Ten dzień nie był dla mnie w ogóle szczególny.

- Masz słaby gust. - usłyszałam za sobą głos i automatycznie odwróciłam głowę. Ten idiota odezwał się do mnie po raz pierwszy od tygodnia, brawo!

- Może. - odpowiedziałam zdawkowo i zmieniałam kanały jak nienormalna. Robiłam to tylko po to żeby zająć się czymś innym niż patrzeniem w jego lśniące, hipnotyzujące mnie czarne oczy. Usiadł na fotelu po mojej lewej stronie i wpatrywał się w ekran telewizora.

- Jutro po południu wracamy. - odezwał się po chwili ciszy, ale nie odpowiadałam. Wyglądał znów na rozzłoszczonego. Zaciskał szczękę jak zawsze uwydatniając piękne kości policzkowe. Zerkałam na niego kątem oka. Poprawiłam włosy i delikatnie przełożyłam je tylko na lewe ramię. James westchnął, ale nie mogłam odczytać w tej czynności szczególnej emocji. Było to coś w rodzaju żalu i smutku, ale nie miałam pojęcia dlaczego. Ten człowiek był dziwny, ale prawdopodobnie dlatego coś mnie do niego ciągnęło.

- Czemu wzdychasz? - zapytałam odkładając wreszcie pilota i lekko przekręcając się w jego stronę.

- Bez powodu. - spojrzał pusto w moje oczy, przeszły mnie ciarki, a oczy zaszkliły się jeszcze bardziej.

- No chyba nie... - dodałam ironicznie i znów sięgnęłam po tego przeklętego pilota, który był moją jedyną deską ratunku w tej sytuacji. Zobaczyłam tylko jak James podnosi się i wyrywa mi go z ręki. Zmarszczyłam brwi i patrzyłam jak bawi się urządzeniem w dłoni z powrotem siedząc.

- Musiałem, nie mogę znieść jak się tym bawisz...

- Przeszkadza ci moje zachowanie? To wyrzuć mnie z tego domu i całej ekipy. - rzekłam z mocą i byłam całkowicie zdeterminowana.

- Nie wyrzucę. - wycedził przez zęby i już wstawał, ale złapałam go za przedramię również podnosząc się. Kiedy się zatrzymał puściłam go i stanęłam całkowicie na wprost niego. Patrzyliśmy w swoje oczy, a w jego czarnych mogłam dostrzec chęć wygadania się. Chęć, aby wreszcie wyrzucić z siebie wszystko co kotłuje się gdzieś głęboko. Nie miałam pojęcia o co chodzi, a chciałam tylko, żeby zmienił swoje nastawienie do życia. Mógł przecież mieć choć trochę szacunku do mnie.

PrzepraszamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz