#28

32 21 11
                                    

Następnego ranka obudziłam się sama w pokoju, na jednoosobowym łóżku. Byłam prawie pewna, ze moje oczy były podkrążone bo wczorajszym ataku płaczu. Czułam się tak okropnie. Po chwili usiadłam na brzegu legowiska. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam, że nadeszła pora aby się ogarnąć.

Ubrałam się w strój, który spakowałam wiedząc, że w Nowym Jorku spędzimy kilka dni. Założyłam na siebie ciepły czarny sweter w stylu oversize, a na moich nogach znalazły się ciemne, przetarte dżinsy. Zrobiłam lekki makijaż, spięłam kasztanowe włosy w wysokiego kucyka i skierowałam się do kuchni.

- Hej... - zaczęła Molly ostrożnie kiedy znalazłam ją w pokoju. Chłopaki jeszcze spali. - Jak się... trzymasz? - spytała taktownie a ja tylko skrzywiłam się. Nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć.

Tak naprawdę nie wiedziałam skąd w Jamsie wezbrała się aż taka wielka złość. Byłam świadoma, że spotkanie z Joshem nie było może moją najmądrzejszą decyzją, ale to wciąż nie usprawiedliwiało Westa w tym, co zrobił.

- Nie wiem co zrobić. Jeżeli masz jakieś rady to chętnie ich posłucham - uśmiechnęłam się słabo i spojrzałam smutno na przyjaciółkę.

- Po pierwsze - nie mamy pojęcia gdzie on jest. Po drugie - nie do końca go rozumiem. Ale jeżeli miałabym coś ci doradzić to to, że dobrze było by go znaleźć - złapała moje ramię w pocieszającym geście i lekko je ścisnęła.

- Wiem. Ale Nowy Jork jest zbyt duży żebym znalazła go w ciągu jednego dnia - westchnęłam i skierowałam się zrezygnowana w stronę mojego pokoju.

- Claris, pomyślę jeszcze nad tym, obiecuję. Uda nam się - posłała mi uśmiech, a ja wróciłam do mojej personalnej nory.

Mój humor już dawno nie był aż taki zły. Chciałam znaleźć tego dupka i powiedzieć mu, że to wszystko można naprawić. Położyłam się na łóżku i wbiłam pusty wzrok w sufit. Nic nie było w stanie wstrząsnąć mną na tyle, żebym mogła wybić się z tego amoku.

********************************

- Mam! Wiem! O tak! Wiem! - około szóstej wieczorem Molly wparowała do mojego pokoju bez żadnej zapowiedzi. Nie opuszczałam go prawie w ogóle, chyba, że musiałam skorzystać z łazienki.

- Co się stało? - zapytałam zdziwiona i spojrzałam na uradowaną dziewczynę. Duma biła od niej.

- Wiem gdzie on jest! Wiem wiem wiem! - krzyczała i prawie skakała z radości.

- Hej, spokojnie, spokojnie - zaśmiałam się pod nosem widząc jej stan euforii. - A teraz możesz już powiedzieć mi co tak naprawdę wiesz.

- W Nowym Jorku jest taki klub... - uniosła brwi i zrobiła dumną minę. - Nazywa się "BoomClub" i jest w samym centrum. Nie ciężko go nie zauważyć. Przebywają tam głównie członkowie gangów, ale jest to dosyć poufna sprawa. Trzeba mieć po prostu do niego kartę. Wiem, że Preston taką ma, więc jeśli James chciał przebyć gdzieś sam, bez żadnego ryzyka to...

- To musiał pójść tam... - dokończyłam jej zdanie i wstałam z łóżka z uśmiechem pełnym nadziei. Wreszcie miałyśmy jakiś punkt zaczepienia.

- Idziemy tam! - wykrzyknęła i podskoczyła z entuzjazmem. Czy wstąpił w nią jakiś imprezowy duch?

- Nie. Nie pójdzieMY tam. Muszę tam pójść sama - poinformowałam dziewczynę i skierowałam się w stronę drzwi.

- Hej! Stop! - zatrzymała mnie i spojrzała na mnie zmieszana. - Dlaczego?

- To nasze problemy. Moje i Jamesa. I tak pomogłaś mi już w wielu rzeczach. Zostań tutaj, z chłopakami - odpowiedziałam spokojnie i uśmiechnęłam się do dziewczyny szeroko, a ta tylko westchnęła.

PrzepraszamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz