#22

90 35 17
                                    

- Witam panią. Poproszę bilet. - miła stewardessa wyciągnęła dłoń w moją stronę uśmiechając się przyjaźnie. Mimo wszystko wyczuwałam w tym wymuszoną sztuczność. Spojrzałam na Agnes, która trzymała mój bilet. Szybko podała go miłej brunetce, a ta wskazała nam nasze miejsca. Mogłyśmy siedzieć obok siebie i oglądać nieskończone niebo przez szybę samolotu. Położenie naszych siedzeń było wręcz wymarzone, ale ja zaczynałam się poważnie bać.

Uśmiechnęłam się jeszcze przelotnie w kierunku stewardessy, a następnie ruszyłam do wyznaczonego miejsca. Czułam na sobie lekko zmartwiony wzrok ciotki. Miałam wrażeni, że ona naprawdę liczy się z moimi obawami. Nie chciałam momentami dopuścić do siebie myśli, że naprawdę się zmieniła. Nie wiem dlaczego.

Kiedy stałam jeszcze przy miękkim, niebieskim fotelu usłyszałam przy wejściu do samolotu cichą rozmowę uprzejmej brunetki, która wydawała się być coraz bardziej sfrustrowana przeprowadzaną konwersacją. Zdjęłam kurtkę i zareagowałam obracając głowę w jej kierunku. Rozmawiała z jakimś facetem w czarnym kapturze, na co moje oczy zrobiły się wielkie jak dwie monety.

- Ale ja nie mogę pana wpuścić bez biletu! - pisnęła cicho rozglądając się, czy przypadkiem nikt ich nie podsłuchuje.

- Gówno mnie to interesuje! I tak nie polecę, przepuść mnie. - odpowiedział jej pewnie wciąż przepychając się. Kobieta była bardzo cierpliwa i wytrwała. Wciąż nie byłam do końca pewna, czy dobrze słyszę. Po co on miałby tutaj być?!

- Nie mogę, proszę pana. Musi pan odpuścić.

- Pojebało was ludzie! - odkrzyknął i w tamtym momencie byłam już pewna, że to James. Cholera jasna! Znowu!

Zobaczyłam jak czarnooki wreszcie przesunął stewardessę kierując się w moją stronę. Stanęłam jak wryta, a mój wyraz twarzy na pewno musiał być zdziwiony, jakbym właśnie zobaczyła ducha. Miliony duchów wokół mnie. Przełknęłam głośno ślinę i mocniej ścisnęłam oparcie fotela, przy którym stałam. Chłopak szedł w moją stronę, a na jego twarzy buzowało zdenerwowanie mieszające się z ulgą. Agnes nie zwróciła jeszcze uwagi na Jamesa, bo była zbyt zajęta odpowiednim ustawianiem swoich dwóch plecaków. Wręcz bałam się jej reakcji na zaistniałą sytuację. Nie miałam nawet pojęcia po co on tutaj przyszedł. Przecież ewidentnie ma mnie gdzieś.

- Nie. - rzekł z mocą, podszedł do mnie i położył szybko swoją dłoń na moim rozgrzanym i zapewne zarumienionym już policzku. Złapałam jego nadgarstek i zrzuciłam go pewnym ruchem z mojej twarzy.

- Co 'nie'?! - ryknęłam, a mój głos musiał być naprawdę agresywny. - Znowu mi czegoś zabraniasz! - kontynuowałam nie zwracając uwagi na Agnes, która stała obok mnie i próbowała szturchnąć mnie w ramię w celu uspokojenia. - Znowu zabraniasz, a nie potrafisz nawet powiedzieć tego co czujesz! Jesteś dupkiem, wiesz?! Cholernym dupkiem! Może nawet miałeś rację co do tego, że największym w Ameryce! - wykonałam gwałtowny, nieokreślony ruch rękami, na co chłopak automatycznie odsunął się do tyłu, by nie dostać w twarz. Zacisnął szczękę mocniej, ale nie przerywał mi, był cierpliwy, choć nie mieliśmy dużo czasu. W przeciągu jakichś dziesięciu minut samolot miał odlecieć. - Tak, kocham cię i to jest mój największy problem! Wiesz dlaczego? Bo ty mnie nie, idioto, fajne uczucie. Nie polecam. - wywróciłam oczami i odwróciłam się do niego tyłem udając, że szukam czegoś w torbie. Starałam się zachować spokojną postawę, nie chciałam by widział, że on sam działa na mnie niesamowicie mocno. Kiedy tylko zobaczyłam jego błyszczące, czarne oczy przepełnione ulgą ja też taką poczułam. Miałam tylko wrażenie, że niepotrzebnie.

- Claris... - wychrypiał seksownie łapiąc mnie od tyłu i obracając w swoją stronę pewnym, gwałtownym ruchem. Nasze nosy zetknęły się ze sobą i czułam, jak wszyscy pasażerowie, którzy już zajęli swoje miejsca wlepiają swój wzrok w nas. Nie miałam teraz zamiaru przejmować się ludźmi. Oni i tak zawsze będą narzekać i mieć z czymś problem.

PrzepraszamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz