#14

63 33 0
                                    

Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie nad telewizorem. Była już dziewiąta rano. Obudziłam się z podpuchniętymi oczami, rozmazanym tuszem do rzęs na całej twarzy i zmierzwionymi okropnie włosami. Łzy zaschły na policzkach, a ręka kleiła się do nich kiedy tylko ją przykładałam. James wszedł do kuchni bez słowa. Ubrany w czarną koszulkę z długimi rękawami podwiniętymi do łokci i ciemne jeansy wyglądał bardzo dobrze. Jak zawsze. Zebrałam się w sobie i postanowiłam, że skoro on nie czuje tego samego to niepotrzebnie marnuję czas. Postanowiłam nie myśleć o tym co kotłowało się w mojej głowie. Usiadłam na rogu kanapy i powoli podniosłam się starając zniwelować nieprzyjemne mroczki przed oczami spowodowane gwałtownym wstaniem. Spojrzałam na bluzę Jamesa, którą miałam na sobie. Zerwałam ją z siebie i rzuciłam nerwowo na kanapę biegnąc znów zapłakana do łazienki. Zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie. Uniosłam brwi ze zdziwienia, że jest ze mną aż tak źle. Sięgnęłam do drewnianej, dębowej szafki i wyciągnęłam z niej jakikolwiek środek do demakijażu. Szybko zmyłam pozostałości po mojej tapecie wyglądające tragicznie. Automatycznie moje oczy zmalały i nie wyglądały na duże i piękne. Skorzystałam jeszcze z toalety i wzięłam szybki prysznic. Zimna woda spływała po moim ciele. Specjalnie użyłam chłodnej, aby wypłukać wszystkie myśli, które nie dawały mi normalnie funkcjonować.

Wyszłam z łazienki w turbanie i samym ręczniku na ciele. Skierowałam się na górę z nadzieją, że znajdę tam jakiekolwiek ubrania. Znalazłam się w korytarzu wzdłuż którego można było ujrzeć pięć par drzwi. Stąpałam po ciemnych panelach mokrymi stopami zostawiając ślady, które po chwili znikały. Stanęłam przed jednymi z drzwi i niepewnie nacisnęłam klamkę. Jedną ręką przytrzymywałam ręcznik w razie gdyby miał spaść. Tego bym nie chciała. Spojrzałam w głąb pomieszczenia. Na środku stało duże dębowe łóżko z ciemnozieloną pościelą. A na niej James. Serio? Nie mogłam wejść do innego pokoju?

Chłopak poprawił się na legowisku i przełknął ślinę. Wziął głęboki wdech i wpatrywał się w moje wciąż biedne i przepełnione smutkiem i żalem błękitne oczy. Momentalnie jednak zacisnął szczękę oraz pięści wstając. Spuściłam wzrok i wpatrywałam się intensywnie w swoje wilgotne stopy.

- Masz tu jakieś ubrania? - zapytałam obojętnie. Musiałam nastawić się, że to wszystko nie ma sensu i mieć nie będzie.

- Mam. - odparł tylko sucho i skierował się do drugiej części pomieszczenia. Przyniósł ze sobą dużą, czarną bluzę, która wyglądała na męską. Na prawej piersi miała logo pumy i posiadała kaptur. Trzymał też czarne rurki z wysokim stanem. Odpowiadało mi to. Szybko wyrwałam ubranie z jego ręki i poszłam do łazienki. Przebrałam się i wróciłam na kanapę.

Usiadłam po turecku bawiąc się palcami. Po raz pierwszy odkąd tutaj wyjechałam spojrzałam za okno. Było niesamowicie... Wyszłam na taras żeby widzieć wszystko lepiej. Chłód uderzył w moją twarz i poczułam delikatnie mrowienie na policzkach, które tym razem nie było spowodowane płaczem. Obserwowałam zaśnieżone pagórki, niektóre wyglądały nawet jak niewielkie góry. Po prawej od domku znajdował się gęsty las iglasty teraz również pokryty białym puchem. Powietrze było świeże i rześkie. Wzięłam głęboki wdech i strzepnęłam śnieg z drewnianej barierki. Oparłam się o nią i wciąż wpatrywałam się w to wspaniałe miejsce. Marzyłam tylko o tym żeby móc spędzić więcej czasu z Jamesem. I znowu... Znowu te dręczące mnie myśli wróciły. Serce przyśpieszało, charakterystyczne ciarki przechodziły od szyi aż po same kostki, a dłonie delikatnie trzęsły się.

- Wpuszczasz zimno do środka. - usłyszałam za sobą tą seksowną chrypkę. Byłaby najwspanialszym dźwiękiem na świecie gdyby nie ta obojętność. Najdziwniejsze było to, że czułam wstręt do tego człowieka przeradzający się w uwielbienie...

PrzepraszamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz