Rozdział 8

611 52 4
                                    

~Konoha|Pov. Akiry~

*Kilka tygodni później*

Kilka dni temu wyszłam ze szpitala o własnych siłach. Mogłam już spokojnie wrócić do domu. Większość ran zniknęła i nie stanowiła już problemu. Nie traciłam krwi, nie byłam osłabiona jakbym była jakimś najsłabszym ogniwem tego świata. Od mnie więcej tygodnia miałam również treningi z moimi "opiekunami" które miały na zadanie pomóc mi zapanować nad moją "drugą formą" jak i ułatwić mi zmienianie się w siebie. Treningi z Sasuke nie były za przyjemne, jednak według mnie przynosiły lepsze efekty. Używał do nich swojego Wiecznego Mangekyō Sharingan jak i Rinnegana. Trening zazwyczaj był w iluzji bym nie musiała niepotrzebnie opuszczać szpitala.

Kierowałam się teraz w stronę mojego domu po treningu, było już późno. Minęłam dobrze znaną mi alejkę gdy przystanęłam. Zerknęłam w jej stronę. Prowadziła ona do dzielnicy mojego klanu, odkąd wróciłam do wioski ani razu w niej nie byłam. Może wypadałoby w końcu do niej zajść. Cofnęłam się i już miałam wejść w alejkę gdy drogę zastąpiła mi Renaai.

-Akira! Miałyśmy pogadać później, już dawno temu było później!

Wzięłam głęboki oddech, miała rację... Może uda mi się nocą wymknąć do mojej dzielnicy. Pokiwałam do niej głową i dałam znak by za mną podążyła, skierowałyśmy się do mojego domu.

*Kilka godzin później*

Po tej jakże długiej rozmowie Renaai w końcu zrozumiała dlaczego opuściłam wioskę. W czasie rozmowy zapytałam się gdzie jest moja siostra, ale szatynka najwyraźniej nie usłyszała bo nadal kontynuowała tworzenie pytań do mnie. W końcu zrobiło się naprawdę późno i Renaai wróciła do domu. Ja natomiast udała się na górę, założyłam swój czarny płaszcz z kapturem, wzięłam sakiewkę z bronią i wyszłam potajemnie z domu, zamykając drzwi i gasząc wszystkie światła by wyglądało jakbym spała.

Kryłam się w miejscach, gdzie dzięki mojemu płaszczu, nie było mnie widać. Nie chciałam by ktoś poszedł za mną, nie wiadomo jakby zareagowali na to inni. Weszłam do alejki która prowadziła do dzielnicy. Byłam już niedaleko. Nagle poczułam silny ból, moje lewe oko zaczęło krwawić. Osunęłam się po ścianie i złapałam się za oko, nastała ciemność...

***

-Zabił wszystkich, nie oszczędził nawet swojej ukochanej która przebywała w jego domu, a jednak jakimś dziwnym sposobem ona jest tutaj, w wiosce i dostała za zadanie zabicie go...

Gdzie ja jestem? Czyj jest ten głos? Kto kogo zabił? Kto jest w wiosce? O co tu chodzi?! Po co ja zadaje sobie w ogóle te pytania? Rozejrzałam się dookoła siebie, znajdowałam się przed biurem Hokage. Jakim cudem się tu znalazłam... Dopiero co zmierzałam do dzielnicy mojego klanu... Spojrzałam na drzwi, było zza nich słychać rozmowę dwóch ludzi.

-Czy jest to takie istotne? Jest tylko człowiekiem, dziewczyną z Klanu Akaike, zwyczajną i nie wyróżniającą się niczym. Dlaczego tak się denerwujesz?

-Nie jest zwykła dziewczyną, jest naznaczona a jej umiejętności dorównują jego, to jest...

Moja siostra? Nie rozumiem, przecież ona nigdy nie była uważana za martwą...

Nagle drzwi do biura się otworzyły a w nich stanął Danzo, nerwowo rozejrzał się po pomieszczeniu po czym zamknął drzwi, nie widział mnie? Chciałam chwycić za klamkę ale moja dłoń przeleciała przez nią i wpadłam do biura. Teraz zrozumiałam, to jest przeszłość, sen. Wstałam i przyglądałam się rozmówcą, była ich trójka. Mówili między innymi właśnie o mojej siostrze i o jakimś mordercy, jakiejś masakrze. Dlaczego nie pamiętam takich rzeczy? Dlaczego moje wspomnienia zaczynają się od momentu, gdy po wielu latach spotkałam moich przyjaciół? Wycofałam się i wyszłam ale usłyszałam jeszcze coś, co spowodowało że zamarłam

-Albo zabije Uchihe Itachiego, albo jej rodzina, jej klan zginie. Niech przekaże jej to wysłaniec.

Dalej nie słuchałam, wybiegłam biura i spadłam w dół. Wokół mnie rozciągała się ciemność, po chwili wylądowałam na ziemi, na jakiejś polance. Rozejrzałam się, zwykła polana którą podlewał deszcz. Na jej środku stała postać bardzo podobna do mnie, moja siostra. Spoglądała na swoją dłoń w której trzymała zakrwawiony kunai. Z wioski było słychać krzyki

-Znikła, tylko pióra zostały i bronie nasiąknięte krwią!

Niepewnie podeszłam bliżej mojej siostry, była ranna. Gdzie nie spojrzałam tam sączyła się nie szkarłatna lecz błękitna krew. Usiadła z bólem na trawie, wyrzuciła kunai i złożyła pieczęcie by móc się uleczyć. Choć tak naprawdę mnie tam nie było to czułam, że ma bardzo mało czakry. Zaleczyła tylko największe rany i przerwała czynność, padła nieprzytomna na ziemię.

Odruchowo do niej podbiegłam jednak nie mogłam nic zrobić. Po chwili znikąd przed nią pojawiła się postać w czarnym płaszczu w czerwone chmury, Akatsuki. Odsunęłam się i dostrzegłam kim był przybysz, Itachi. Popatrzył się na moją siostrę, podniósł ją ostrożnie i skierował się w głąb lasu.

-Zaraz... Skoro on ją zabrał to...

Nie zdążyłam dokończyć ponieważ sceneria zmieniła się. Stałam teraz w całkowitych ciemnościach, usłyszałam przed sobą czyiś głos, powoli skierowałam się w jego kierunku. Po chwili zauważyłam moją siostrę, siedziała w jedynym oświetlonym tam miejscu i trzymała w rękach jakiś naszyjnik. Podeszłam bliżej, odrazu rozpoznałam naszyjnik Itachi'ego, był lekko zakrwawiony. Nagle moja siostra spojrzała na mnie, jej oczy były identyczne, jak moje gdy zmieniłam się w to coś, tylko żółte, jak słońce. Cofnęłam się lekko gdy powoli się podniosła i zaczęła iść w moim kierunku. Jej dłonie stały się smocze, jej ciało pokryły łuski i piórka, pojawiły się skrzydła i ogon. Jednak nic nie było bladoniebieskie jak w moim przypadku, jej były białe, czyste. Cofałam się coraz szybciej gdy nagle potknęłam się o jej ogon i wylądowałam na plecach. Nie zdążyłam się podnieść ponieważ ona już nade mną stała.

-Nie daj się nabrać Akira... Teraz, możesz ufać tylko jednej osobie... -wzięła głębszy oddech jakby chciała powstrzymać łzy- Pamiętaj, cokolwiek się stanie ta osoba zawsze będzie po twojej stronie, tak jak byłabym ja...-na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech-Cokolwiek zobaczysz, nie wierz innym i nie załamuj się... I uważaj... ON chce odzyskać to co stworzył...

Po jej słowach znów nastąpiła całkowita ciemność...

***

Otworzyłam oczy i zdusiłam krzyk który chciał się ze mnie wydobyć. Szybko wstałam i nie zważając na nic pobiegła w stronę dzielnicy Klanu Akaike. Wyczułam czakrę moim przyjaciół, jednak mało ona mnie obchodziła, nawet jeśli będą próbować mnie stąd zabrać, nie uda im się. Słyszałam za sobą nawoływanie, zignorowałam je. Po chwili wybiegłam z alejki i zatrzymałam się, moje nogi odmówiły dalszej współpracy i upadłam na kolana.

-Czyli... to jest to o czym ona mówiła...

Dołączyli do mnie moi przyjaciele, poczułam dłoń na ramieniu ale strąciłam ją i wstałam. Ruszyłam przed siebie w kierunku Dzielnicy Mojego Klanu... a raczej... jej ruin...

••••••••••••••••

Ostatnia AkaikeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz