Rozdział 6

805 64 7
                                    

~Konoha|Pov. Akiry~

*Ranek*
Była gdzieś szósta rano gdy moi przyjaciele przyszli po mnie. Jednak nie zastali mnie gotową do wyjścia. Znaleźli mnie wykończoną i leżącą w łóżku, pochłoniętą w głębokim śnie. Usłyszałam przez sen czyiś głos, nie drgnęłam. Nie miałam siły na nic. Utrata krwi powoli dawała mi się we znaki. Zapytalibyście się pewnie czemu nie poprosiłam Sakury by mnie uleczyła. Otóż tych ran zwykła medyczna technika nie uleczy. Potrzebny jest zwój Techniki Uzdrowienia Klanu Akaike, tylko on działał na tego typu uszkodzenia. Leżałam bez ruchu nadal pogrążona we śnie gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Od razu się poderwałam, złapałam tą dłoń i spowodowałam że jej właściciel wylądował na podłodze z hukiem. Oddychałam szybko i a mój wzrok był pusty, nieobecny. Po chwili się uspokoiłam i doszło do mnie co zrobiłam.

-P-przepraszam... -wyszeptałam patrząc się jak Naruto powoli się podnosi

Coś rzekł jednak nie słyszałam, spuściłam głowę i patrzyłam się w swoje dłonie. Po chwili otrzeźwiałam, zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do łazienki. Nim ktoś zdążył coś powiedzieć ja stałam przed nimi gotowa do wyjścia.

-To... Ehem... Gdzie chcieliście mnie zabrać?..

Chwile się jeszcze na mnie patrzyli po czym Naruto chwycił mnie za nadgarstek i wyciągnął z domu. Za nami podążyli Sakura i Sasuke. Moje lekkie wycieńczenie z powodu krwawienia dawało się we znaki, kilka razy potknęłam się ale dzięki blondynowi nie upadłam ani razu. Po kilku minutach stanęliśmy. Zaczęłam się rozglądać, staliśmy na polanie otoczonej drzewami na których wisiały tarcze, zapewne miejsce do treningów. Spojrzałam na całą trójkę.

-Czemu tutaj mnie zabraliście?

-Chcemy zobaczyć na co cię stać po tylu latach! -odrzekł zadowolony Naruto

-Wy nie macie czegoś innego do roboty? -spytałam

-Nic oprócz pilnowania ciebie. -rzekł brunet

Fakt. Byli moimi "opiekunami" więc nic innego do roboty nie mieli. Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam się na nich z miną zniechęconego dziecka po czym przybrałam pozycję gotową do obrony. Naruto uśmiechnął się.

-Zobaczysz, będzie tak jak dawniej!

Po wypowiedzeniu tego blondyn jak i reszta zniknął. Zamknęłam oczy i skupiłam się, zaczęłam słyszeć najmniejszy szelest, oddech, ruch. Starałam się jednak by na zewnątrz nie wyszła technika mego klanu, rany mogłyby spowodować niemiłe konsekwencję tego działania. Stałam jak posąg oddychając spokojnie. Po chwili otworzyłam oczy i zablokowałam pierwszy atak ze strony Naruto. Odskoczyłam w tył i w tym samym momencie pojawiła się Sakura gotowa do ataku. Celowo przewróciłam się na plecy by uniknąć ciosu różowowłosej i robiąc przewrót w tył stanęłam na nogi. Popełniłam błąd. Nie zwróciłam uwagi na Sasuke który doskonale ukrywał swoją czakrę i pojawił się tuż obok mnie. Po chwili otrzymałam cios, który spowodował że poleciałam kilka metrów dalej. Usiadłam na ziemi lekko w szoku ale szybko się zebrałam. Usłyszałam jak cała trójka biegnie w moim kierunku. Wzięłam głęboki oddech i podniosłam się. Moje oczy znów były zamknięte, w pewnym momencie wyczułam w oddali obcą czakrę, biło od niej coś co mnie niepokoiło. Raczej jej posiadacze nie mieli dobrych zamiarów.

-Ktoś się zbliża! -zawiadomiłam

Stanęliśmy szybko w formacji tak zwanej bojowej. Po chwili na polanie pojawili się wrogowie. Było ich wielu, zapewne stworzyli klony. Naruto stwierdził iż są zamaskowani więc nie widzieliśmy ich twarzy. Doznałam małego deja vu, jednak zignorowałam to uczucie. Wrogowie zaczęli atakować, utrata krwi znów zbierała żniwa i powodowała u mnie coraz większe osłabienie, nie mam wyboru, muszę użyć mojej "tajnej broni".

*Pov. Trzeciej Osoby*
Czarnowłosa wycofała się z okręgu dając przed tym znać jej przyjaciołom. Odskoczyła w tył zwracając uwagę przeciwnika na nią. Kilkanaście zamaskowanych postaci rzuciła się w jej kierunku. Gdy byli dość blisko czarnowłosa otworzyła oczy ukazując zamiast swoich kobaltowych, błękitne, smocze oczy. W tym momencie jeden z wrogów zaatakował chcąc zadać jej cios w serce jednak ona złapała jego dłoń w ręce, które teraz przypominały łapy smoka okryte jasnoniebieską łuską, przypominającą trochę pióra. Wbiła mocno pazury w skórę przeciwnika zaciskając jej dłoń na jego. Można było usłyszeć gruchot kości wywołany smoczą siłą i jękiem bólu właściciela dłoni. Po chwili brunetka odrzuciła go w stronę innych przeciwników z taką siłą, że zderzenie spowodowało zniknięcie klonów. Bandaże okrywające rany spłonęły przez nagle podwyższenie temperatury ciała shinobi. Nie minęło kilka minut a przeciwnik się wycofał, przynajmniej ci co byli do tego zdolni. Trójka przyjaciół spoglądała na czarnowłosa gdy ta odsunęła się jak poparzona dalej od nich i mocno uderzyła w drzewo za sobą. Osunęła się trzymając się mocno za głowę z której, po chwili, zaczęła spływać szkarłatna ciecz a ta mieszała się ze łzami bólu i nikłą ilością błękitnej cieczy. Dziewczyna po chwili wróciła do normalnego wyglądu, z jej oczów również wypływał szkarłat. Zerknęła na swoich przyjaciół.

-Prze...praszam...

Po chwili padła na ziemię nieprzytomna. Jej rany zaczęły obficie krwawić. Cała trójka podbiegła do swojej przyjaciółki, szybko opatrzyła prowizorycznie rany i czym prędzej zabrała ją do szpitala gdzie o dziwo czekał na nich ich były mistrz, Kakashi Hatake.

••••••••••••••••••
🐲🐉🐲

Ostatnia AkaikeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz