Rozdział 10

52 7 0
                                    

-Dlaczego mi to robisz?

-Ale co księżniczko?

-Uratowałeś mnie, a robisz mi o wiele gorsze rzeczy.

-Nawet nie wiesz na co mnie stać, więc lepiej milcz.

-Po co udawałeś, że mnie kochasz. Ja ci ufałam...

-Oj skarbie, jesteś taka naiwna...

-Proszę cię, niee... błagam zostaw... dlaczego... Aaron nie... 

Obudziłam się z krzykiem i płaczem, na szczęście Matt był obok mnie, o nic nie pytał tylko próbował mnie uspokoić. Wiedział, że na razie nic mu nie powiem i rozumiał to. Przez około godzinę nadal się do niego przytulałam, ale byłam już spokojna.

-Miley idź do łazienki, a ja zrobię nam śniadanie dobrze?

-Okej.

Poszłam do łazienki i umyłam się. Bałam się spojrzeć w lustro, bo nie wiedziałam co tam zastanę. Ale niestety miałam mało czasu i musiałam się szybko pomalować. To co widziałam w lusterku tylko jeszcze bardziej mnie załamało, ale nie poddałam się i próbowałam jakoś ogarnąć moją twarz. Gdy skończyłam ubrałam się w ciuchy, które sobie spakowałam, czyli białą, zwykłą koszulkę, niebieskie jeansy z dziurami na kolanach i szary sweter do kostek.  

Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Śniadanie zjedliśmy w ciszy, bo nikt z nas nie wiedział, co ma powiedzieć. Poprosiłam Matta o podwiezienie do galerii, na co od razu się zgodził. Przez całą drogę też nic nie mówiliśmy. Każde z nas musiało się zastanowić nad własnymi sprawami, więc nie zwracaliśmy uwagii na ciszę. Gdy byliśmy na miejscu, podziękowałam mu za wszystko i ruszyłam w stronę galerii. Dzisiaj miałam pierwsze zajęcia z tańca, a musiałam jeszcze kupić sobie coś odpowiedniego. Po niecałej godzinie znalazłam białą koszulkę na ramiączka z napisem DO WHAT YOU LOVE z wyciętymi bokami, do tego kupiłam różowy, sportowy stanik i czarne dresy. 

Nie wiedziałam co będziemy dziś tańczyć, ale biorąc pod uwagę to, że będzie to pierwsza wspólna lekcja to pewnie będzie zumba. I nie myliłam się, nasza instruktorka powiedziała nam, że na początku będziemy tańczyć zumbę, a gdy oceni nasze możliwości to wtedy będziemy tańczyć różne rzeczy. Także przez kilka lekcji nie będę się stresować. Dziś ćwiczyliśmy to:

Po 2 godzinach tańca byłam strasznie zmęczona, więc postanowiłam od razu wrócić do domu, choć wcale nie chciałam. Po wyjściu z galerii skierowałam się na przystanek i okazało się, że za 10 minut będę miała autobus. Gdy przyjechał usiadłam na końcu i myślałam nad tym co będzie, gdy wrócę do domu. Pewnie kolejna awantura... Byłam tak zamyślona, że nie wysiadłabym na odpowiednim przystanku, ale na szczęście w porę się zorientowałam. Wolno ruszyłam w stronę domu, bo wiedziałam, że nie czeka tam na mnie nic miłego. Szczerze to bałam się wejść, nie chciałam widzieć taty, Toma i Sophie, a znając życie to siedzą teraz wspólnie... Ale niestety w końcu musiałam wejść, przecież nie będę całe życie stać i patrzeć się na mój dom. Gdy przekroczyłam próg trzy pary oczu wpatrywały się we mnie, a nie mówiłam...

-Miley...

-Nie Sophie. Nic mi nie powiedzieliście. Wynoście się z mojego domu.

-Ale Miley...

-Żadna Miley, wypad stąd. No już, nie chcę was więcej widzieć.

Nie chciałam z nimi rozmawiać, ani ich widzieć. Wywaliłam ich za drzwi, bo to wszystko mnie przerosło. Spojrzeli na mnie smutno i wyszli. Ojca ominęłam i weszłam na górę. Od razu zamknęłam drzwi, żeby nie mógł wejść. Poszłam do łazienki się umyć po dzisiejszej lekcji. Nic mnie tak bardzo nie uspokaja i uszczęśliwia, jak taniec, no i oczywiście fotografia. Dziś potrzebowałam podwójnej dawki spokoju, więc po umyciu się, przebrałam się w coś cieplejszego, chwyciłam aparat i wyszłam z domu. Byłam ubrana w jasnoniebieską bluzkę na długi rękaw i niebieskie jeansy z przetarciami. Założyłam również czarny, wiosenny płaszczyk i tego samego koloru "wiosenne kozaczki" (nie wiem jak inaczej to określić :D).

"Teraźniejszość czy przeszłość"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz