Rozdział 6: Spotkania chciane i niechciane.

1K 75 21
                                    

Następnego dnia, gdy po południu przyszłam do Anteiku, wydarzyły się dwie rzeczy.

Po pierwsze, u członków pokojowego stowarzyszenia schronienie znalazła matka z córką. Pani Ryouka i mała Hinami wydawały się być bardzo miłe, ale też pogrążone w niemałej rozpaczy. Nie pytałam o nic. Tylko obserwowałam, więc nie dowiedziałam się na ich temat zbyt wiele.

Po drugie, ku mojemu zdziwieniu, w pewnej chwili zaczepiła mnie Touka, a przy jej boku stał Kaneki. Spytali, czy nie chcę iść z nimi po maskę dla chłopaka.

Maski są niezbędne dla ghouli, gdyż zakrywają ich twarze i przeszkadzają Inspektorom w rozpoznaniu ich tożsamości. Osobiście żadnej nie miałam, bo skoro zawarłam układ z CCG, to nie musiałam się kryć.

Po krótkim zastanowieniu zgodziłam się.

Touka była naszym przewodnikiem. Szliśmy za nią krok w krok aż do czwartej dzielnicy. Znów czułam obrzydzenie. Wokół mnie było mnóstwo ludzi. Młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni. Mieszanka wybuchowa, gwarantująca zwrócenie obiadu.

-Daleko jeszcze?-spytałam, czując jak kropelka potu spływa mi po skroni.

-A co? Nóżki cię bolą?-spytała z jadem w głosie Touka, nawet się nie odwracając.

-Touka!-upomniał ją jak zwykle miły Kaneki. Napotkał jednak tylko jej mordercze spojrzenie.

-Nie-odpowiedziałam z przekąsem, przełykając co po chwilę ślinę, tym samym próbując pozbyć się nieprzyjemnej guli wiążącej moje gardło.-Po prostu zaraz zwymiotuję.

-Co?!-spanikował Kaneki.-Co się dzieje? Źle się czujesz?

-Cóż... tak jakby.

-Powiesz wreszcie?-syknęła Touka.

-Ludzie. Śmierdzą. Niedobrze mi od tego odoru.

Granatowowłosa parsknęła śmiechem i usłyszałam jej cichą uwagę:

-Żałosne.

W normalnych okolicznościach albo odpowiedziałabym jej jakąś ciętą ripostą albo znów wypróbowała na niej "Cios Śmierci Ninjutsu", ale rewolucje odbywające się w moim żołądku mi to uniemożliwiały.

Na szczęście Touka w końcu skręciła w boczną uliczkę, gdzie nie było ludzi i już mogłam spokojnie wziąć głęboki wdech, który przywrócił mnie do porządku. Nawet smród gnijących śmieci i szczyn mi nie przeszkadzał. Kaneki za to zaczął oddychać ustami i zmarszczył nos z niesmakiem.

Szliśmy ciemnymi uliczkami jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu wylądowaliśmy w jakimś lokalu. Z tego co zdążyłam wyczytać na szyldzie wiszącym nad drzwiami wejściowymi, było to Studio Mask HySy.

Lokal w środku był dość specyficzny. Wszędzie stały manekiny, na których prezentowały się najróżniejsze maski, które zdobiły także ściany, ale też leżały w szklanych gablotach.

Zaczęłam oglądać kolejne "produkty", ale żaden z nich nie zachwycił mnie na tyle, bym zapragnęła go mieć. No, ale w końcu przybyliśmy po maskę dla Kanekiego.

Krążyłam od manekina do manekina, gdy nagle usłyszałam krzyk mojego podopiecznego. Natychmiast ruszyłam w stronę źródła hałasu i to co zobaczyłam, zwaliło mnie z nóg. Kaneki przestraszył się faceta, przykrytego białą płachtą, który kucał na jednym z podestów. Lecz nie to zaskoczyło mnie najbardziej. Najciekawszy był bowiem fakt, kim ów facet był. 

-Uta?

-O! Erika!-powiedział mężczyzna, który nie wyglądał na wielce zdziwionego, ale to było bardzo w jego stylu. Odkąd z buntownika zmienił się w obrońcę pokoju, beznamiętna twarz była dla niego rzeczą normalną.

Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz