Następnego dnia, gdy po południu przyszłam do Anteiku, wydarzyły się dwie rzeczy.
Po pierwsze, u członków pokojowego stowarzyszenia schronienie znalazła matka z córką. Pani Ryouka i mała Hinami wydawały się być bardzo miłe, ale też pogrążone w niemałej rozpaczy. Nie pytałam o nic. Tylko obserwowałam, więc nie dowiedziałam się na ich temat zbyt wiele.
Po drugie, ku mojemu zdziwieniu, w pewnej chwili zaczepiła mnie Touka, a przy jej boku stał Kaneki. Spytali, czy nie chcę iść z nimi po maskę dla chłopaka.
Maski są niezbędne dla ghouli, gdyż zakrywają ich twarze i przeszkadzają Inspektorom w rozpoznaniu ich tożsamości. Osobiście żadnej nie miałam, bo skoro zawarłam układ z CCG, to nie musiałam się kryć.
Po krótkim zastanowieniu zgodziłam się.
Touka była naszym przewodnikiem. Szliśmy za nią krok w krok aż do czwartej dzielnicy. Znów czułam obrzydzenie. Wokół mnie było mnóstwo ludzi. Młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni. Mieszanka wybuchowa, gwarantująca zwrócenie obiadu.
-Daleko jeszcze?-spytałam, czując jak kropelka potu spływa mi po skroni.
-A co? Nóżki cię bolą?-spytała z jadem w głosie Touka, nawet się nie odwracając.
-Touka!-upomniał ją jak zwykle miły Kaneki. Napotkał jednak tylko jej mordercze spojrzenie.
-Nie-odpowiedziałam z przekąsem, przełykając co po chwilę ślinę, tym samym próbując pozbyć się nieprzyjemnej guli wiążącej moje gardło.-Po prostu zaraz zwymiotuję.
-Co?!-spanikował Kaneki.-Co się dzieje? Źle się czujesz?
-Cóż... tak jakby.
-Powiesz wreszcie?-syknęła Touka.
-Ludzie. Śmierdzą. Niedobrze mi od tego odoru.
Granatowowłosa parsknęła śmiechem i usłyszałam jej cichą uwagę:
-Żałosne.
W normalnych okolicznościach albo odpowiedziałabym jej jakąś ciętą ripostą albo znów wypróbowała na niej "Cios Śmierci Ninjutsu", ale rewolucje odbywające się w moim żołądku mi to uniemożliwiały.
Na szczęście Touka w końcu skręciła w boczną uliczkę, gdzie nie było ludzi i już mogłam spokojnie wziąć głęboki wdech, który przywrócił mnie do porządku. Nawet smród gnijących śmieci i szczyn mi nie przeszkadzał. Kaneki za to zaczął oddychać ustami i zmarszczył nos z niesmakiem.
Szliśmy ciemnymi uliczkami jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu wylądowaliśmy w jakimś lokalu. Z tego co zdążyłam wyczytać na szyldzie wiszącym nad drzwiami wejściowymi, było to Studio Mask HySy.
Lokal w środku był dość specyficzny. Wszędzie stały manekiny, na których prezentowały się najróżniejsze maski, które zdobiły także ściany, ale też leżały w szklanych gablotach.
Zaczęłam oglądać kolejne "produkty", ale żaden z nich nie zachwycił mnie na tyle, bym zapragnęła go mieć. No, ale w końcu przybyliśmy po maskę dla Kanekiego.
Krążyłam od manekina do manekina, gdy nagle usłyszałam krzyk mojego podopiecznego. Natychmiast ruszyłam w stronę źródła hałasu i to co zobaczyłam, zwaliło mnie z nóg. Kaneki przestraszył się faceta, przykrytego białą płachtą, który kucał na jednym z podestów. Lecz nie to zaskoczyło mnie najbardziej. Najciekawszy był bowiem fakt, kim ów facet był.
-Uta?
-O! Erika!-powiedział mężczyzna, który nie wyglądał na wielce zdziwionego, ale to było bardzo w jego stylu. Odkąd z buntownika zmienił się w obrońcę pokoju, beznamiętna twarz była dla niego rzeczą normalną.
CZYTASZ
Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)
FanfictionPrzez innych nazywana Kanibal. Samozwańcza przywódczyni trzynastej dzielnicy. Ta, która ma zamiłowanie do mięsa sobie podobnych, nagle zostaje poproszona o pomoc przez swojego dobrego przyjaciela, Yoshimurę - właściciela kafejki "Anteiku" w dwudzies...