Otworzyłam drzwi do swojego mieszkania i od razu zrzuciłam z siebie brudne od krwi ubrania. Niestety nie nadawały się już od niczego innego jak wyrzucenia. W samej bieliźnie ruszyłam do salonu i to, co tam zobaczyłam, prawie zwaliło mnie z nóg. Na mojej kanapie siedział starszy mężczyzna z miłym uśmiechem na twarzy. Znałam ten uśmiech aż za dobrze.
- Yoshimura! - ucieszyłam się.
- Witaj Erika - przywitał się, wstając. Ignorując fakt, że stałam przed nim prawie naga, wtuliłam się w jego otwarte ramiona i zaczęłam wdychać charakterystyczny dla niego przyjemny, korzenny zapach.
- Kopę lat - wymamrotałam w jego czarny płaszcz. Poczułam, jak jego ciało trzęsie się w wyniku salwy śmiechu.
- Trochę czasu już minęło, co?
Odsunęłam się od mężczyzny i skinęłam głową. Yoshimura zlustrował mnie wzrokiem i sięgnął ręką do mojej szyi. Zmrużyłam podejrzliwie oczy, jednak on tylko starł zaschniętą krew ghoula z mojej skóry.
- Byłaś na polowaniu - bardziej stwierdził, niż spytał.
- Zgadza się - odpowiedziałam, nagle poważniejąc. - Jak co dzień.
- Czyli jednak nic się nie zmieniłaś - westchnął i odsunął się ode mnie na krok.
- Wiesz, że nie mogę. Potrzebuję tego - odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. - Poza tym jestem pewna, że nie tobie mnie osądzać.
Mężczyzna nic więcej nie powiedział. Spuścił tylko wzrok, dobrze wiedząc, o czym mówię. Między nami nastała niczym niezmącona cisza. W końcu postanowiłam ją przerwać.
- W każdym razie, co cię do mnie sprowadza?
Yoshimura odchrząknął i odpowiedział:
- Mam do ciebie prośbę.
Uniosłam brew na znak, by mówił dalej.
- Ostatnio natknąłem się na ghoula...
- I chcesz, żebym się go pozbyła? - przerwałam mu. - Nic prostszego. Załatwię to w...
- Nie - zaprotestował. - Nie o to chodzi.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, zachodząc w głowę, o co po takim czasie rozłąki może mu chodzić.
- Ten ghoul... nazywa się Kaneki Ken. Jest nowicjuszem.
- Czekaj chwilę. Jak to jest nowicjuszem?
- No właśnie. To jest ten problem, z którym chcę, byś pomogła mi się uporać. Los chłopaka przeplótł się z losem Żarłocznej i niestety nie wypadł na tym za dobrze.
- Rize - wyszeptałam. Nagle na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Dawno się z nią nie widziałam. Wiesz może co u niej?
- Zaginęła.
- Co takiego?
Byłam w szoku. Przyjaźniłam się z Rize od wielu lat. Może i miała inny gust niż ja, ale zawsze się dogadywałyśmy, broniłyśmy nawzajem, gdy było źle. - Jak to zaginęła?
- Albo nie żyje. Tego nie wiemy. Nawet CCG tego nie wie. Więc proszę...
- Nie mogła zginąć - powiedziałam groźnie. - Na pewno żyje. Ona umie o siebie zadbać.
- Ale Erika...
- Nigdy więcej nie mów, że ona nie żyje - warknęłam, patrząc na niego wymownie. Ten tylko skinął głową, po czym wskazał na swoje oko.
- Ciężko mi się z tobą rozmawia, gdy...
Rozumiejąc o co chodzi, niezwłocznie kilkukrotnie zamrugałam, by pozbyć się czerni oraz czerwieni ze swoich oczu. Kiedyś Yoshimura powiedział mi, że boi się mnie, gdy jestem zła, bo nie wie, czego może się po mnie spodziewać. Rozumiałam go. W końcu byłam kanibalem. Miał prawo się mnie obawiać, mimo naszych ciepłych relacji.
CZYTASZ
Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)
FanfictionPrzez innych nazywana Kanibal. Samozwańcza przywódczyni trzynastej dzielnicy. Ta, która ma zamiłowanie do mięsa sobie podobnych, nagle zostaje poproszona o pomoc przez swojego dobrego przyjaciela, Yoshimurę - właściciela kafejki "Anteiku" w dwudzies...