Ja, Kaneki i Nishio przekroczyliśmy próg zimnego kościoła, oświetlonego jedynie przez blask świec. Najwięcej było ich wokół ołtarza, na którym leżała ludzka kobieta - Kimi. To właśnie ją mieliśmy uratować.
Jej skrępowane ręce i przesłonięte chustą oczy sprawiały, że wyglądała niczym ofiara. Cóż... praktycznie właśnie tym była.
Nishio rzucił się w jej stronę, lecz zagrodziłam mu drogę.
- Co ty robisz? Daj mi kurwa przejść!
- Zamknij się - syknęłam, nawet nie obdarzając go spojrzeniem. Byłam zbyt zajęta analizowaniem otoczenia. To była zasadzka. Tego mogłam być pewna. Nie martwiłam się zbytnio, bo Tsukiyama nie był dla mnie żadnym przeciwnikiem, a na dodatek mieliśmy przewagę liczebną, ale ostrożności nigdy za wiele.
Nagle mury kościoła wypełniła znana mi melodia organów. Wszyscy zwróciliśmy głowy w kierunku instrumentu. Grał na nim nikt inny jak Tsukiyama. Kontynuował jeszcze przez parę chwil, gdy w końcu ku mojej radości, skończył.
- Lubisz Beethovena, Kaneki?
- Skończ pieprzyć - warknęłam z irytacją. Przez niego miałam same problemy. A mogłabym w tamtej chwili zajadać się przepysznym, krwistym mięsem.
- Tsukiyama! - krzyknął z wściekłości Nishio.
- Hm? Nie przypominam sobie, żebym was zapraszał.
- Dostałeś nas w gratisie. Cieszysz się? - zakpiłam.
- Nie bardzo. Miałem nadzieję, że spędzę ten cudowny wieczór tylko z Kanekim.
- Szkoda. Twoja strata.
- Uwolnij Kimi! - przerwał nam okularnik.
- Przykro mi, ale to niemożliwe, bo to właśnie ona umili nam dzisiejsze spotkanie! - powiedział Tsukiyama swoim szaleńczym głosem, wyginając się dramatycznie.
- Spróbuj ją tknąć, to... - zaczął Nishio, robiąc krok w stronę ołtarza.
- Nie zrobię tego, o to nie musisz się martwić.
Usłyszałam jak Kaneki wypuszcza z płuc najwidoczniej długo wstrzymywane powietrze w geście ulgi, lecz po chwili znów się spiął, gdyż słowa Shuu zaskoczyły nas wszystkich.
- To Kaneki zje jej delikatne mięso!
- Co? - bąknął Kaneki.
- Ha?! - zdenerwował się okularnik.
- Chory pojeb - warknęłam.
- Prawdę mówiąc... mam zamiar delektować się Kanekim, gdy ten będzie ją pożerać. Tego właśnie pragnę!
- Ty draniu - warknął Nishio, który ostatkami sił trzymał swoje nerwy na wodzy, by przypadkiem nie zrobić czegoś, co mogłoby narazić jego ukochaną.
- Jesteś zboczony - skomentował Kaneki z niesmakiem.
- Mówiłam? Chory pojeb! - podsumowałam, zakładając ręce na piersi.
- Zboczony? Naprawdę tak o mnie sądzisz Kaneki? Cóż...
W jednej chwili Tsukiyama przemieścił się spod ołtarza tuż przed Kanekiego. Nie zdążyłam odpowiednio zareagować, gdy Shuu chwycił chłopaka pod brodę.
- To twoja wina - powiedział do czarnowłosego. - Weź na siebie odpowiedzialność.
- Moja wina?
- Zdajesz sobie sprawę jak bardzo jesteś kuszący?
- Zabieraj od niego te śmierdzące łapska! - rozkazałam, ale ten postanowił potraktować mnie jak powietrze, a tego nienawidziłam najbardziej.
CZYTASZ
Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)
FanfictionPrzez innych nazywana Kanibal. Samozwańcza przywódczyni trzynastej dzielnicy. Ta, która ma zamiłowanie do mięsa sobie podobnych, nagle zostaje poproszona o pomoc przez swojego dobrego przyjaciela, Yoshimurę - właściciela kafejki "Anteiku" w dwudzies...