Rozdział 11: Jeden kęs.

845 71 32
                                    

Ja, Kaneki i Nishio przekroczyliśmy próg zimnego kościoła, oświetlonego jedynie przez blask świec. Najwięcej było ich wokół ołtarza, na którym leżała ludzka kobieta - Kimi. To właśnie ją mieliśmy uratować.

Jej skrępowane ręce i przesłonięte chustą oczy sprawiały, że wyglądała niczym ofiara. Cóż... praktycznie właśnie tym była.

Nishio rzucił się w jej stronę, lecz zagrodziłam mu drogę.

- Co ty robisz? Daj mi kurwa przejść!

- Zamknij się - syknęłam, nawet nie obdarzając go spojrzeniem. Byłam zbyt zajęta analizowaniem otoczenia. To była zasadzka. Tego mogłam być pewna. Nie martwiłam się zbytnio, bo Tsukiyama nie był dla mnie żadnym przeciwnikiem, a na dodatek mieliśmy przewagę liczebną, ale ostrożności nigdy za wiele.

Nagle mury kościoła wypełniła znana mi melodia organów. Wszyscy zwróciliśmy głowy w kierunku instrumentu. Grał na nim nikt inny jak Tsukiyama. Kontynuował jeszcze przez parę chwil, gdy w końcu ku mojej radości, skończył.

- Lubisz Beethovena, Kaneki?

- Skończ pieprzyć - warknęłam z irytacją. Przez niego miałam same problemy. A mogłabym w tamtej chwili zajadać się przepysznym, krwistym mięsem.

- Tsukiyama! - krzyknął z wściekłości Nishio.

- Hm? Nie przypominam sobie, żebym was zapraszał.

- Dostałeś nas w gratisie. Cieszysz się? - zakpiłam.

- Nie bardzo. Miałem nadzieję, że spędzę ten cudowny wieczór tylko z Kanekim.

- Szkoda. Twoja strata.

- Uwolnij Kimi! - przerwał nam okularnik.

- Przykro mi, ale to niemożliwe, bo to właśnie ona umili nam dzisiejsze spotkanie! - powiedział Tsukiyama swoim szaleńczym głosem, wyginając się dramatycznie.

- Spróbuj ją tknąć, to... - zaczął Nishio, robiąc krok w stronę ołtarza.

- Nie zrobię tego, o to nie musisz się martwić.

Usłyszałam jak Kaneki wypuszcza z płuc najwidoczniej długo wstrzymywane powietrze w geście ulgi, lecz po chwili znów się spiął, gdyż słowa Shuu zaskoczyły nas wszystkich.

- To Kaneki zje jej delikatne mięso!

- Co? - bąknął Kaneki.

- Ha?! - zdenerwował się okularnik.

- Chory pojeb - warknęłam.

- Prawdę mówiąc... mam zamiar delektować się Kanekim, gdy ten będzie ją pożerać. Tego właśnie pragnę!

- Ty draniu - warknął Nishio, który ostatkami sił trzymał swoje nerwy na wodzy, by przypadkiem nie zrobić czegoś, co mogłoby narazić jego ukochaną.

- Jesteś zboczony - skomentował Kaneki z niesmakiem. 

- Mówiłam? Chory pojeb! - podsumowałam, zakładając ręce na piersi.

- Zboczony? Naprawdę tak o mnie sądzisz Kaneki? Cóż...

W jednej chwili Tsukiyama przemieścił się spod ołtarza tuż przed Kanekiego. Nie zdążyłam odpowiednio zareagować, gdy Shuu chwycił chłopaka pod brodę.

- To twoja wina - powiedział do czarnowłosego. - Weź na siebie odpowiedzialność.

- Moja wina?

- Zdajesz sobie sprawę jak bardzo jesteś kuszący?

- Zabieraj od niego te śmierdzące łapska! - rozkazałam, ale ten postanowił potraktować mnie jak powietrze, a tego nienawidziłam najbardziej.

Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz