Grupka ghouli wpatrywała się we mnie drapieżnym wzrokiem. Nie pozostawałam im dłużna. Szczerzyłam zęby niczym lwica.
- Czego chcecie? - warknęłam, zaciskając pięści. Przywódca grupki, a przynajmniej ktoś kto na owego wyglądał, uśmiechnął się do mnie obleśnie.
- Mamy cię eskortować - odparł zadowolony z siebie.
- Ach tak? Do kogo?
- Twojego starego przyjaciela - zaśmiał się. Jego śmiech brzmiał jak drapanie paznokciami po tablicy. Nie był przyjemny dla ucha.
- Co? - zdziwiłam się. - Niby do kogo?
- Tego dowiesz się w swoim czasie - odparł robiąc krok w moją stronę. - A teraz bądź grzeczną dziewczynką i chodź z nami.
- Po twoim trupie - syknęłam, po czym z mojego gardła wydarło się zwierzęce warknięcie. Zaatakowałam stojącego najbliżej mnie ghoula. Nie zdążył zareagować, a już dopadłam do jego ucha. Chwyciłam je zębami i bez mrugnięcia okiem oderwałam od ciała. Połknęłam mięso ze smakiem i poczułam jak bestia wewnątrz mnie mruczy z zadowolenia, a cząsteczki RC płoną niespokojnie gotowe do działania. Na razie jednak postanowiłam trzymać je na smyczy.
Zaatakowany ghoul rozpaczliwie zakrywał pozostałości po uchu rękoma, by zatamować krwawienie, ale tym samym odsłonił się, dając mi sposobność do kolejnego ciosu. W ułamku sekundy wyrwałam mu serce z klatki piersiowej. Jego oczy zaszły mgłą, a ciało padło bezwładnie na ziemię. Uśmiechnęłam się na ten widok i oblizałam zakrwawione usta. Jeden kęs mięsa to już coś, ale potrzebowałam więcej. Niestety wątpiłam, by reszta moich przeciwników pozwoliła mi się spokojnie najeść. Słusznie, bo już po chwili usłyszałam ich okrzyki bojowe. W ostatniej chwili uskoczyłam przed ciosem jednego z ghouli, ale nie udało mi się to z następnym. Poczułam mocny ból w plecach po otrzymanym kopniaku, ale nie byłoby to nic, z czym nie mogłabym sobie poradzić. Zablokowałam następne uderzenie, ale po nim znów nastąpiło kolejne. Udawało mi się je unikać, ale z każdym kolejnym coraz bardziej wypadałam z rytmu.
W końcu doszło do tego, że zaatakowała mnie trójka ghouli naraz. Nie miałam wyjścia. Aktywowałam swoje Kagune Pancerza. W jednej chwili całe moje ciało otuliła krwistoczerwona, lśniąca tarcza. Zadrżała, gdy naparło na nią trzech całkiem silnych przeciwników. Uśmiechnęłam się złowieszczo pod nosem.
Moje Kagune Pancerza kompletnie nie nadaje się do walki, gdyż jedyne co potrafi, to obrona. Ma jednak pewną bardzo przydatną funkcję. Gdy ktoś już raz je zaatakuje, nie zrobi tego ponownie.
Minęła chwila, aż usłyszałam krzyki agonii. To moje Kagune właśnie pożerało ghoule, które weszły z nim w jakiś bliższy kontakt. Kagune Pancerza, które posiadam ma tak zmodyfikowane cząsteczki RC, iż są one silnie toksyczne. Ja jestem na nie uodporniona, ale inni zostają stopieni w parę sekund. Co ciekawe, Kagune samoistnie pochłania dobre dla mojego ciała składniki odżywcze z ciał ofiar, przez co nabieram nowych sił. Jedyną wadą tej naturalnej tarczy jest to, że strasznie ciężko mi ją utrzymać. Mogę to robić zaledwie przez kilka minut i użyć jej ponownie dopiero po paru godzinach. Strasznie wyniszcza ciało, więc muszę być ostrożna przy jej używaniu.
Poczułam, że Kagune Pancerza zaczyna mi już ciążyć. Na szczęście krzyki ucichły, co mogło znaczyć, że z trójki ghouli zostały same kości. Odsłoniłam się, chowając Kagune i tak jak podejrzewałam otaczały mnie szczątki napastników. Nadal syczące od kwasu kawałki mięsa przyprawiały moich żyjących jeszcze przeciwników o odruchy wymiotne.
Niektórzy z nich patrzyli na mnie z przerażeniem, u niektórych widoczny był gniew. Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, z kim przyszło im walczyć. Nie mieliby szans.
CZYTASZ
Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)
FanfictionPrzez innych nazywana Kanibal. Samozwańcza przywódczyni trzynastej dzielnicy. Ta, która ma zamiłowanie do mięsa sobie podobnych, nagle zostaje poproszona o pomoc przez swojego dobrego przyjaciela, Yoshimurę - właściciela kafejki "Anteiku" w dwudzies...