Witam was bardzo serdecznie! Słuchajcie wszyscy, bo jest sprawa! (I z góry przepraszam, że to nie rozdział T^T Ale to też jest dla mnie ważne!)
Ostatnio wspominałam coś o tym, że planuję kolejne, tym razem całkowicie autorskie opowiadanie. Mówiłam też, że na razie nie będę go wstawiać, tylko najpierw je sobie w całości napiszę ( a przynajmniej jakąś tam część ). Otóż... napisałam pierwszy rozdział!
Chcę wiedzieć, czy wam się takie opowiadanie podoba, by zorientować się, czy w ogóle jest sens je pisać, więc wstawiam wam je tutaj ( bo tu dotrze do sporej ilości osób ). Oczekuję od was zaangażowania, więc proszę zostawcie komentarz w waszą opinią. ^3^
xoxo
PS. W moim opowiadaniu występują istoty oraz nazwy, z którymi raczej wcześniej się nie zetknęliście ( bo sama je wymyślałam xD), więc w razie jakichś pytań... sekcja komentarzy zaprasza. >.<
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sakura 0912 zaprasza na opowiadanie pt.: "Od świtu aż po zmierzch".
~1~
Podniósł belę drewna z ciężkim stęknięciem i zarzucił ją sobie na ramię. Szedł w harmonijnym szyku za swoimi kolegami, którzy również dźwigali sporo ważące kłody. Odkładali każdą z nich w jednym skupisku, przygotowując je do transportu.
Gdy pozbył się ciężaru, westchnął i otarł ręką pot z czoła. Słońce tego dnia nie okazywało nawet najmniejszej litości. Paliło tak bardzo, że pracujący mężczyźni wręcz topili się żywcem. Mimo to, śpiewające ptaki i cichy szum liści przyprawiały robotników o spokój ducha. Bez narzekania robili swoje, ciesząc się przy tym otaczającą ich przyrodą.
- Collin! - zawołał jego przyjaciel. Odwrócił się i ujrzał dość niskiego blondyna w rozpiętej, pożółkłej już koszuli i brązowych spodniach podwiniętych aż po kolana. Machał w jego stronę. - Pomożesz mi z tą? Jest większa od reszty.
- Nie ma problemu - odpowiedział Collin. Przeczesał swoje brązowe, lekko przydługie włosy, postanawiając sobie w duchu, że gdy wróci do domu, w końcu je przytnie i czym prędzej ruszył w stronę przyjaciela.
- Raz i... dwa! - wykrzyknęli obydwaj, po czym unieśli trzymetrową kłodę. Żwawo zaciągnęli ją do miejsca zbiórki i szybko rzucili na ziemie, otrzepując po tym ręce. Uśmiechnęli się do siebie serdecznie, po czym nagle po lesie rozległ się charakterystyczny dźwięk dzwonków. Po chwili odezwał się ich nadzorca:
- Na dziś koniec, chłopcy! Dobra robota! Pakujcie na wozy i odjeżdżamy!
Niski blondyn podparł się pod boki i westchnął zadowolony.
- Nareszcie! Jest tak gorąco, że mam już dość.
- Nie przesadzaj, Horin - odparł ciemnowłosy i przewrócił oczami. - Nie jest aż tak źle.
- Nie zgrywaj twardziela - zakpił drugi, uśmiechając się złośliwie. - Pocisz się jak świnia.
Obaj mężczyźni roześmiali się serdecznie. Znali się od bardzo dawna. Byli przyjaciółmi odkąd uczyli się dosiadać pierwszego kryla. Gdy jeden spadał z dwumetrowej, sześcionożnej bestii o pięknych, błękitnych łuskach i był bliski spotkania z jej masywnymi kopytami oraz kłami, drugi ratował mu życie. Po tylu latach więź między nimi stała się tak silna, że tylko sam Lerys, pan losu, mógł ich rozdzielić.
- Collin, Torin! Co was tak śmieszy? - zawołał ich starszy kolega, Dorell. Mężczyzna miał już blisko czterdzieści lat, ale mimo to nadal pracował przy transportowaniu surowców. Gdy Collin pytał go, dlaczego nie awansował, ten zawsze odpowiadał, że lubił tę pracę i nie obchodził go fakt, że niewiele za nią dostawał. Chłopak zawsze podziwiał Dorella za tę waleczną postawę i marzył, by pewnego dnia być taki jak on. Pewny siebie, mądry i dojrzały. - Zbierać manatki, a nie mi tu spotkania komediowe urządzać! No dalej!
CZYTASZ
Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)
FanfictionPrzez innych nazywana Kanibal. Samozwańcza przywódczyni trzynastej dzielnicy. Ta, która ma zamiłowanie do mięsa sobie podobnych, nagle zostaje poproszona o pomoc przez swojego dobrego przyjaciela, Yoshimurę - właściciela kafejki "Anteiku" w dwudzies...