Rozdział 21: Cisza.

458 50 23
                                    

Drzewo Aogiri zaczęło wykonywać bardziej zdecydowane ruchy. Ghoule coraz częściej wylewały się ze swojej kryjówki i siały strach wśród ludzi. Krążyły plotki, że CCG podejmuje odpowiednie kroki do ich eksterminacji, ale na razie niewiele z tego było w stu procentach pewne.

Kaneki wpadł w łapska Jasona i stał się jego ukochaną zabaweczką. Anteiku natomiast opracowywało plan odbicia zarówno jego jak i Eriki, choć w jej przypadku nie było już czego ratować. Podczas, gdy dla Kanekiego wciąż świeciło nikłe światełko nadziei, nadzieję Eriki już dawno zdeptano.

Nie była dłużej sobą. Jedynym czym teraz była, to pupilem szalonego doktora. Pupilem, który może zginąć w każdej chwili, będąc na łasce swojego właściciela.

Gdy Kanou zrozumiał jak zapanować nad swoim eksperymentem, przestał ukrywać się w cieniu. Wypuścił krwistowłosą z klatki i zrobił z niej swojego kundla na wysyłki.

Erika od tego czasu była traktowana dużo lepiej przez strażników. Przynajmniej już nie patrzono na nią z pogardą czy z obrzydzeniem. Powodem tego nie było to, że ją szanowali, tylko to, że kierował nimi strach. Wiedzieli, że jeżeli tylko ją sprowokują, przepłacą za to życiem. Erika natomiast dobrze wiedziała, że może zrobić z nimi co tylko zechce. Gdyż bycie pachołkiem doktora miało swoje zalety. Głód, który dręczył ją przez cały czas i nie odpuszczał nawet na sekundę, był uciążliwy. Dostawała jednak tyle jedzenia, ile potrzebowała, by choć trochę go uciszyć.

Od razu po wypuszczeniu z celi, w której czas dla niej jakby stanął, została zaprowadzona do łazienki. Umyto ją tam pod okiem zabandażowanej dziewczyny i od razu przebrano w strój bitewny. Czarny materiał mocno otulał jej skórę, ale nie ograniczał jej ruchów. Następnie zabrano ją do gabinetu jej właściciela. Właśnie tam wewnętrzny głos w jej umyśle, krzyczał w furii, choć skorupa, którą się stała, nie zwracała na niego uwagi.

Do środka wepchnięto ją samą. Nawet Eto została na korytarzu. Wyprostowała się, gdy drzwi za nią trzasnęły głośno, a echo poniosło się w jej uszach. Spojrzała powoli na Kanou, a w jej oczach nie było nawet delikatnego blasku. Były puste zupełnie jak jej wnętrze.

Doktor siedział spokojnie w swoim czarnym fotelu i opierał ręce na biurku. Uśmiechnął się do dziewczyny i objął ją całą wzrokiem. W końcu odezwał się lekko zachrypniętym głosem:

- Pasuje ci. Widać mam dobre oko.

Rzeczywiście strój, który na sobie miała, nadawał jej jeszcze groźniejszego wyglądu, ale też idealnie odznaczał się na jej krwistych włosach. Wyglądała jak posłaniec samego diabła.

Nic nie odpowiedziała, a Kanou uśmiechnął się jeszcze szerzej i jego oczy zalśniły.

- Siad.

Dziewczyna nawet się nie zawahała. Ciężko upadła kolanami na podłogę, tak by klęczeć przed biurkiem jej właściciela. Ten natomiast podniósł się z miejsca, podszedł do niej i pogłaskał ją po głowie.

- Dobra dziewczynka.

Wnętrze Eriki warknęło groźnie, ale jej mina na nic nie wskazywała.

- Do rzeczy - zarządził mężczyzna, okrążając krwistowłosą i bawiąc się jej włosami. - Mam dla ciebie pierwsze zadanie.

Zamilkł w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź, ale tak jak sądził, żadnej się nie doczekał, więc kontynuował.

- Niestety - zaczął i nachylił się nad jej uchem, jakby wiedział, że ktoś ich podsłuchuje. - Wciąż jestem pod rozkazami Aogiri. Tak między nami, wcale mi się to nie podoba. Choć całkiem niedługo się stąd wyrwiemy.

Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz