Wynik walki był odgórnie przesądzony. Drużyna ratownicza Anteiku nie miała żadnych szans. Mimo to nie poddawała się i dzielnie stawiała czoła rozwścieczonej krwistowłosej bestii.
Erika straciła resztki swojej świadomości. O ile jeszcze chwilę temu istniało liche światełko nadziei na jej odzyskanie, zdeptano je.
Najlepiej wiedział o tym Kyoji. Gdy patrzył na piękną twarz, tak dziwnie znajomą, a jednocześnie zupełnie obcą, jego wnętrze rozpadało się w rozpaczy. Największy ból jednak sprawiał mu fakt, że Erika patrząc na swojego starego przyjaciela, nawet go nie rozpoznawała.
Próbował do niej mówić. Wołał jej imię. Przypominał o wspólnie spędzonych, niekiedy niełatwych chwilach. Wszystko to na nic. Mimika jej twarzy nie zmieniła się ani na moment. Nie dostrzegł na niej ani śladu zawahania, gdy o mały włos nie oderwała mu głowy.
Powalała przeciwników jedno po drugim. Nawet podczas zgranych ataków radziła sobie z nimi, jakby byli zaledwie muchami, których życia nie miały najmniejszej wartości.
Touka, która oberwała jako pierwsza w wyniku bezmyślnego ruchu, już się ocknęła. Wścieklejsza niż kiedykolwiek. Pomimo irytującego drżenia nóg, wyprostowała się dumnie. Jej oczy błyszczały groźnie, a plecy ugięły się pod ciężarem dobrze znanego Kagune. Z jej ust wydarło się ciche warknięcie, które jednak nie umknęła czujnemu słuchowi Eriki. Wciąż odgarniając od siebie resztę Anteiku, odwróciła się w stronę ogarniętej furią Touki. Uśmiechnęła się szeroko i powiedziała, dziwnie obcym głosem:
- Nieźle. Ta mina mi się podoba.
Po czym zamachnęła się Kagune Łuski, odtrącając swoich napastników. Wszyscy runęli ciężko o ściany, po czym przykrył ich gruz. Tylko Kyojiemu udało się w ostatniej chwili złapać Hinami i uchronić ich oboje przed ciosem.
- W porządku? - spytał troskliwie, trzymając dziewczynkę za rękę i dokładnie się jej przyglądając, w poszukiwaniu poważniejszych urazów. Ta natomiast pokiwała twierdząco głową i znów przeniosła wzrok na Erikę.
- Nie mamy czasu na walkę z nią. Musimy znaleźć Kanekiego - powiedziała poważnie, a jej słowa zraniły dogłębnie serce blondyna. Nie chciał zostawiać Eriki samej. Nie chciał jej tracić.
Właśnie opracowywał plan działania, gdy z rozmyślań wyrwał go głośny huk.
Kagune Eriki i Touki skrzyżowały się ze sobą we wzajemnym ataku. Po korytarzu rozniósł się dźwięczny śmiech krwistowłosej.
- Dobrze, dobrze! - krzyczała szaleńczo, wyglądając na wielce ucieszoną. - Dostarcz mi rozrywki! Nie umrzesz szybko, prawda?
- Pieprz się - warknęła na nią Touka, na co Erika znów zaśmiała się głośno, jednocześnie wyprowadzając kolejny atak.
Kyoji dokładnie studiował każdy ich ruch. Jasne było, że Touka znajdowała się na straconej pozycji. Erika nie dawała jej ani chwili wytchnienia i coraz bardziej zaganiała ją w kąt, niczym kot dręczący małą myszkę. Dodatkowo przerażał go fakt, że robiła to z ciągłym uśmiechem na twarzy, jakby już napawała się swoim zwycięstwem.
Wiedział, że musi coś zrobić, a w jego głowie już zrodził się plan. Pełen luk i niepewny, ale lepsze to niż żmudne, nieprzemyślane ataki, które nie mogły nawet zadrapać jednego z potężniejszych ghouli jakie istnieją.
Chwycił Hinami za ramiona, zwracając na siebie jej uwagę. Pozornie wyglądała na opanowaną, ale w jej oczach błyszczało przerażenie.
- Posłuchaj - zaczął. - Musisz zabrać stąd swoich przyjaciół.
CZYTASZ
Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)
FanfictionPrzez innych nazywana Kanibal. Samozwańcza przywódczyni trzynastej dzielnicy. Ta, która ma zamiłowanie do mięsa sobie podobnych, nagle zostaje poproszona o pomoc przez swojego dobrego przyjaciela, Yoshimurę - właściciela kafejki "Anteiku" w dwudzies...