Jakoś udało mi się dostać do chorej restauracji Tsukiyamy Shuu. Sposób w jaki to zrobiłam... może nie był zbyt humanitarny, ale czy cokolwiek co robię jest humanitarne?
Zostawiłam ciało ochroniarza w jakimś zakurzonym kantorku, by nikt zbyt szybko go nie odnalazł i czym prędzej ruszyłam do głównej sali. Ślinka pociekła mi po brodzie, gdy znalazłam się w pomieszczeniu, gdzie ghoule stykały się częściami ciała, a ich zapachy mieszały się ze sobą tworząc najpiękniejsze perfumy dla mojego nosa. Opanowałam się jednak, wmawiając sobie, że nie był to właściwy czas na posiłek. Już i tak dałam się skusić swojemu apetytowi i skosztowałam odrobinę aż za nadto umięśnionego mężczyzny, który zawalił sprawę i nie przypilnował placówki, tak jak miał za zadanie to zrobić.
Przepchnęłam się przez ghoule, stanęłam tuż przy barierce i rozejrzałam się czujnym wzrokiem po sali. Znajdowałam się na balkonie na pierwszym piętrze, skąd miałam dobry widok na arenę. Jeżeli Tsukiyama planował to, co myślałam, że planował, to miałam idealne miejsce do ataku. Postanowiłam jednak nie wychylać się zbyt pochopnie. Najpierw musiałam ocenić sytuację.
I tak jak sądziłam - nie było potrzeby interweniować. Niestety myślałam, że Kaneki poradzi sobie sam, ale nie dość, że ghoule zebrane w restauracji dowiedziały się, iż jest on jednookim, to jeszcze sytuację opanował... sam Tsukiyama. Nie wiedziałam, co nagle zmieniło jego zdanie i dlaczego samowolnie uratował Kanekiego, ale miałam co do tego złe przeczucia. To tak jakby nadciągała burza. Nie byłam do końca pewna, jak długo będzie ona trwać i jak silna będzie.
Jak najszybciej opuściłam restaurację, by psychol, którego darzę szczerą nienawiścią, czasem nie zorientował się, że tam byłam. Wyszłam na dwór i zimne już powietrze uderzyło we mnie całą swoją siłą. Gwiazdy pokryły swoim blaskiem całe niebo. Uniosłam głowę do góry i zaczęłam wpatrywać się w konstelacje.
Gdy byłam mała, lubiłam przesiadywać nocami na dworze i wyszukiwać co raz to nowych kształtów utworzonych z gwiazd. Westchnęłam ciężko. Czasami chciałabym wrócić do tych beztroskich chwil z mojego dzieciństwa. Często też zastanawiałam się, czy moi rodzice jakoś dają sobie radę. Ba! Czy ich serca w ogóle jeszcze biją. Niestety, gdy to robiłam popadałam w ogromną depresję, a na moją głowę niczym grom z nieba spadały smutki całego świata, więc starałam się o tym nie myśleć, co nie było wcale takie łatwe.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki. W pierwszej chwili chciałam skryć się w cieniu dla bezpieczeństwa, jednak w drugiej rozpoznałam do kogo one należą, więc nadal ze spokojem wpatrywałam się w niebo.
- Erika? - usłyszałam drżący głos. - Co ty tu robisz?
- Byłam na spacerze - odparłam i przywołałam na swoją twarz zdziwioną minę, chcąc być jak najbardziej wiarygodna. - A ty?
- Ja...
- Nie mów, że byłeś w restauracji Tsukiyamy.
- Co? Skąd wiedziałaś? Byłaś tam?
- A więc jednak! -łgałam. - Kaneki! Przecież mówiłam ci, że masz uważać na tego durnia!
-Tak. Pamiętam. Ale on wcale nie jest taki zły.
-Po tym wszystkim, co przeszedłeś jeszcze jesteś taki naiwny?
Kaneki otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak zawahał się i po chwili je zamknął. Zwiesił głowę i wzruszył ramionami. Stanął koło mnie i również spojrzał w górę.
-Piękne-wyszeptał, mając na myśli gwiazdy.
-To prawda. Choć w mieście nie są tak widoczne jak na wsi.
CZYTASZ
Tokijski Kanibal (Tokyo Ghoul FanFic)
FanfictionPrzez innych nazywana Kanibal. Samozwańcza przywódczyni trzynastej dzielnicy. Ta, która ma zamiłowanie do mięsa sobie podobnych, nagle zostaje poproszona o pomoc przez swojego dobrego przyjaciela, Yoshimurę - właściciela kafejki "Anteiku" w dwudzies...