2

1.2K 52 0
                                    

Gdy się obudziła pokój spowijała ciemność. Widziała ciemne zarysy mebli. Odniosła wrażenie, że to nie jej pokój.
Wokół niej unosił się delikatny zapach męskich perfum. Kołdra pod którą leżała, była dziwnie sztywna, poduszka była za wysoka, a łóżko za miękkie. Leżała na brzuchu. Chciała wstać, ale w tym momencie drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do pomieszczenia. Postanowiła zachować się jak opos który widzi drapieżnika-zamknąć oczy i udawać, że nie żyję, może sobie pójdzie. Myliła się jednak. Osoba odkryła skrawek kołdry zarzuciła na nią ręke i położyła się obok niej. Szybko stwierdziła, że to męszczyzna. Kiedy uświadomiła sobie że to ten koleś, który ją porwał, ogarnęła ją złość.
-Zabierz te łapę, albo ci ją odgryzę.- warknęła
Wykonał jej polecenie. Po chwili jednak przygniótł ją swoim całym ciałem, bo się na niej położył.
-Teraz pogryziesz mnie całego?- zapytał
Ze zgrozą stwierdziła, że jest w samej bieliźnie, i że jest wilgotny.
-Złaź ze mnie zboczeńcu.- sapnęła
-Jak mnie ładnie poprosisz.- mruknął jej do ucha
Napięła wszystkie mięśnie i go zrzuciła. Na jej szczęście leżałam na skraju łóżka, więc zaliczył bliskie spotkanie z podłogą. Wstała. Masochista podążył w jej ślady, patrząc się na nią ze złością.
-Chce wrócić do domu.- zarządała
Poczuła pieczenie policzka, a jej głowa odleciała w bok. Po pokoju rozniósł się głuchy dźwięk uderzenia. Spojrzała na niego zdezorientowana.
-Zamknij się, i się kładź!- krzyknął wskazując na łóżko
Oddała mu.
-Uderz mnie jeszcze raz, to cię wykastruje łyżką.- powiedziała, po czym ruszyła do wyjścia
Otworzyła drzwi i je za sobą zatrzasnęła. Znalazła się w długim korytarzu. Otworzyła pierwsze drzwi z brzegu i zapaliłam światło. Była to elegancka sypialnia. Pusta.
Stwierdziła iż nie ucieknie (teraz), bo zapewne nie ma zamiaru jej puścić wolno, a sama nie jest typem sportowca, i kondycji prawie nie ma, a ten zboczeniec raczej nie wyglądał jak uzależniony od konputera pochłaniacz ciastek z czekoladą. Nie miała jednak zamiaru z nim spać.
Weszła do pomieszczenia i zamknęłam je od środka. Usiadła na łóżku i owinęła się kołdrą. Podsunęła kolana pod brodę i zaczęła bawić się palcami u stóp.
Bała się o wujka.
,,Pewnie jest potwornie przerażony, pewnie mnie szuka. Albo myśli, że nie żyje. Pewnie się obwinia za to, że mnie nie upilnował. Martwie się o niego. Pewnie wrócił już do domu i szuka mnie po nim, sprawdzając po kilka razy pomieszczenia. Byłam głupia. Mogłam wtedy nie zasypiać."
,,. Co mam robić?"
Otarła łzę spływającą po jej policzku. Westchnęła przeczesując włosy.
Ktoś próbował otworzyć drzwi. Gdy mu się nie udało, wywarzył je. W progu staną zboczeniec. Nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. Kontynuowała swoje rozmyślania. Stanął przy łóżku i czuła, że się jej przygląda. Nie poruszyła się.
-Masz wrócić do pokoju.- warknął
-Nie.- powiedziała
-Nie będę się powtarzał.-
Spojrzała na niego pustym wzrokiem.
-Ja też nie.-
Zacisnął pięści.
-Nie prowokuj mnie.-
Okazała mu jak najmniejsze zainteresowanie.
-Powiedz mi, dlaczego miałabym się ciebie słuchać?- nie odpowiedział -Zaatakowałeś mnie, porwałeś, uderzyłeś...- spojrzała na swoje stopy -Nie mam powodu, żeby cię słuchać, a tym bardziej być dla ciebie miła.- wtuliła się w swoje kolana
-Nie denerwuj mnie.-
-Wyjdź stąd.- powiedziała
Nie odpowiedział. Złapał ją i przerzucił przez ramię.
-Puść mnie!- krzyknęła
Nie słuchał jej protestów. Nie zwarzał na to że biła go po plecach. Wyszedł z pomiszczenia i stanął przed drzwiami tamtego pokoju.
-Póść mnie zboczeńcu!- krzyknęła wbijając mu pazury ze złości w plecy
Otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia. Rzucił ją na łóżko a sam wyszedł. Była na niego wściekła.
Spojrzała na drzwi.
,,Nie byłby taki głupi."
Podeszła do nich.
Zamknięte.
,,Nie jest kompletnym idiotą."
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie pójść i się nie umyć. Stwierdziła, że przydałoby się. Weszła przez jakieś drzwi do obszerej łazienki. Od niej odbijały kolejne, więc je też otworzyła i ujrzała gigantyczną garderobę. Po lewej stronie na wieszakach wisiały męskie ubrania, po prawej-damskie. Zaczęła się zastanawiać ile kobiet przed nią przeżywało ten horror z masochistycznym zboczeńcem. Musiało być ich na prawdę dużo.
Równo, koloromi były porozwieszane sukienki, kombinezony, dobrane bluzki do spódnic. Za stojakami, na ścianie wisiały półki z ubraniami.
Podeszła do nich i zaczęła szukać, w czym mogłaby się położyć spać, by było jej wygidnie. Okazało się, że wszystko tu jest nowe. Nawet metki jeszcze były. W końcu doszła do koszul nocnych. Szukała dalej. Wyjęła coś miękkiego.
-Załóż to.- usłyszała za sobą
-Chyba śnisz.- zakpiła
-Albo to, albo będziesz spała nago. Osobiście cię rozbiorę.- uświadomił ją, po czym wyszedł
Znalazła jeszcze bieliznę i wkurzona ruszyła do łazienki. Umyła się i wytarła. Po długim namyśle założyła piżamę i cała czerwona wróciła do sypialni.

Zboczeniec opierał się o ścianę i najwidoczniej czekał na nią. Uśmiechnął się na jej widok. Zmierzył ją wzrokiem i wyją telefon. Wymierzył obiektyw w jej stronę, a ona zakryłam twarz.
-Co ty robisz!?- zdenerwowała się
-Zdjęcie.- wzruszył ramiomami
-Odbiło ci? Masz je wykasować.- zarządała
-Nie.- powiedział
Podeszła do niego i próbowała wyrwać mu telefon. Była za wolna.
-Oddaj go.- powiedziała
-To sobie go weź.-
Wyciągnął rękę z telefonem do góry. Próbowała go dosięgnąć, ale była za niska. Ta sytuacja najwyraźniej go bawiła.-No dobra, dobra. Za buziaka.- wskazał swój policzek
Wachała się. To był przecież masochistyczny zboczeniac. Nie wiedziała do czego byłby zdolny. W końcu złapała go za twarz (żeby tak ,,przypadkiem" jego głowa się nie przekręciła i żeby go nie pocałowała w usta) i złożyła szybki pocałunek na jego policzku. Wyciągnęła rękę po telefon. Podał jej go i poszedł się położyć. Miał hasło. Gdy spytała się go, o jego treść odpowiedział:
-Nie pamiętam.-
Była na niego wściekła. Gdy miała zamiar powiedzieć coś bardzo obraźliwego w jego kierunku, telefon zawibrował jej w ręce. Odruchowo spojrzała na ekran wyświetlacza. 1 wiadomość od Richarda Derty.
Elizabeth jest cała?
Nie wierzyła. Ale numer się zgadzał.
,,Wujek zna tego zboczeńca, co gorsza, wie że tu jestem."
Masochista wziął od niej telefon i wyszedł z pomieszczenia.
Czuła się okropnie. Czuła się sprzedana. Przez własnego wujka. Człowieka, który wychowywał ją przez 7 lat.
,,Czy aż tak było mu ze mną źle. Mógł powiedzieć, przeprowadziłabym się do dziadków."
Położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Nie chciała już o niczym się dowiadywać. Tylko zasnąć i się nie obudzić. Ale nie mogła. Przed oczami miała obraz wujka. Nie ma już do kogo wracać.
,,Może powinnam zostać tu? Jeżeli zginę, będę wiedziała, że nikt nie będzie za mną płakał. Nie mam już dla kogo żyć."
Do pokoju wszedł zboczeniec. Zacisnęła powieki, udając że śpi. Położył się obok niej na plecach.
-Nie chcesz o tym pogadać?- zapytał
-Nie.- ukróciła
Ułożyła się wygodnie i zacisnęła powieki.
-Jesteś dziwna.- stwierdził odwracając się do niej plecami
-Powiedział zboczony masochista.-
Chyba nie wiedział co powiedzieć, albo ją olał. Raczej to drugie. Starała się uspokoić i zanudzić, więc w myślach obliczała ile to jest 55667*654 i takie tam. Później przeszła na równania reakcji i w końcu zasnęła.

Obudził ją świt poranka, który świecił jej po plecach, sprawiając, że było jej goraco. Szybko jednak stwierdziła, że to nie przez słońce.
Otóż, zboczeniec leżał do niej plecami. A ona przytulała się, do tychże umięśnionych pleców. Nogę miała przerzuconą przez jego biodro. Starając się go nie obudzić, odsunęła się od niego i poszła do łzienki. Zamknęła drzwi i rozbierając się weszła pod prysznic. Umyła się pod chłodną wodą i wyszła spod prysznica. Przechodząc obok lusterka skrzywiła się na widok swoich blizn na plecach i wzdrygnęła się na wspomnienie tego, jak jej  je zrobiono. Owinięta w jekiś szlafrok, weszła do garderoby. Zaczęła przeszukiwać wieszaki, ale nie znalazła nic w swoim stylu. Podeszłam do półek, a że uznała, że dziś jest ciepło, postawiła na dżinsowe spodenki i zwiewny T-shirt. Ruszyła do łazienki aby tam się przebrać. Otworzyła drzwi.
-Matko Przenajświętsza.- krzyknęła i zatrzasnęła drzwi
Zboczeniec brał prysznic, a gdy weszła, tylko się uśmiechnął, mydląc swój tors. Postanowiła jednak przebrać się w garderobie. Kiedy zakładała spodenki on wparował do pomieszczenia. Spojrzał na nią przelotnie i zaczął przeglądać ubrania. Spojrzała na niego z wściekłością. Znów skierował na nią swe zielone oczy i przewrócił nimi. Wyszła stamtąd i weszła do pokoju. Odsłoniła zasłony i otworzyła okno. Usiadła na parapecie i zaczęła się przyglądać krajobrazowi. Wysoki dom był umiejscowiony w środku lasu. Otoczony rozległym trawnikiem stał na wzgórzu. Skąpany w świetle słonecznym, wydawał się okazały. Z zewnątrz pewnie wyglądał pięknie. I pomyśleć, że spędzi tu reszte swojego nędznego życia. Podsunęła nogi pod brodę i kładąc głowę na kolanach, zamknęłam oczy.
-Spadniesz.- usłyszała
Tylko wzruszyła ramionami.
,,To już nie ma znaczenia."

Pokochać? Jak?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz