Trochę się denerwowała. W sumie Bruno nie miał żadnych zastrzeżeń i w ogóle, ale... Stresowała się przed rozmową z wujkiem. Bruno pozwolił mu tutaj przyjechać. Teraz jednak siedział znowu w gabinecie, gdy ona czekała na wujka z Troyem w czymś, co mogłaby nazwać salonem. Nie zwracała uwagi na niepokojącą ciszę, która panowała w domu. Zdawało się, że nikogo tu nie było.
Troy zerkał na nią co chwila uśmiechając się promiennie, a ona odwdzięczała mu się pełnym nienawiści wzrokiem. Ale im bardziej zbliżali się do godziny spotkania coraz bardziej gasła aż w końcu w ogóle nie zauwarzała tego zdrajcy. Była pogrążona w swoich myślach. Bała się, że wujek się rozmyślił. Może nie przyjedzie? Albo zerwie kontakt?
Bez przesady. Zachowywała się jak paranoiczka. Przecież wujkowi na niej zależało.
Czy ona dobrze słyszy? To... Kroki? Tak. Ktoś tu szedł. A może to nie jej wujek, tylko Bruno, żeby jej powiedzieć, iż nie przyjdzie.
Ale nie. Słyszała dwie osoby. To kto był tą drugą?
Wstała i spojrzała w stronę wejścia. Denerwowała się.
Po kilku minutach w progu pojawił się rzeczywiście Bruno. Przeczesał włosy i osunął się na bok. Wtedy go ujrzała. Pod jego szarymi oczami widziała lekko zarysowane wory. Próbował poprawić swój stan nienagannym ubiorem oraz starannie ułożonymi włosami.
Podeszła do niego i wtuliła się w jego bluzkę przymykając oczy. Obiął ją ciepłymi ramionami. Pierwszy raz tak się do siebie zbliżyli i Richard był mocno zdziwiony jej zachowaniem. Nigdy tak nie robiła. Coś musiało się tu stać. Albo coś dobrego, albo wręcz przeciwnie. Nie chciał wiedzieć o tej drugiej opcji. Zaczął mieć wyrzuty sumienia. Fakt, to stado do którego należy i powinien polegać bezpośrednio Alfie, ale w sumie... Bruno pytał się go, czy może ją zabrać. Miał wiele argumentów, dzięki którym został przekonany. Ale... Przecież wiedział jaka jest sytuacja. Pracował przy sprawach zabójstw, których sprawcą był jego Alfa. Miał pilnować, by nikt się o tym nie dowiedział. Jak narazie wszystko było dobrze, ale gdy wszyscy się dowiedzą, że on zataja pewne informacje, będzie musiał uciekać... Ale nie teraz się tego bał. Był przerażony myślą, że pewnego dnia znajdzie zamordowaną dziewczynę. Zazwyczaj widział twarze zupełnie mu nieznanych dziewczyn, ale może tym razem... Spojrzy w martwe oczy Elizabeth, w których będzie widział odmalowane przerażenie. Czy wtedy znienawidzi swoje stado? Oczywiście, że tak. Będzie nimi gardził.
Czuła się teraz tak spokojnie i bezpiecznie. Pogłaskał ją wielką dłonią po włosach i pocałował w głowę.
-Tęskniłam.- powiedziała cicho
-Ja też.- mruknął -Przepraszam.
-Nie masz za co.- zakomunikowała -Nawet mi się tu podoba.
-Na pewno?- nie brzmiał na przekonanego
-Tak.- odpowiedziała pewnie
Podniosła nań wzrok i przypatrywała się mu przez kilka chwil, po czym lekko się odsunęła marszcząc brwi.
-Nie dbasz o siebie.- złapała go po obu stronach twarzy -Jesz coś w ogóle? Wystarczająco długo śpisz?
-Nie da się nic przed tobą ukryć, co?- zapytał z przekąsem
-Nie.- założyła ręce na klatkę piersiową -Wyglądasz źle.- skwitowała
-Mam się obrazić?
-Jeśli tak bardzo tego chcesz to możesz, ale przy okazji masz o siebie dbać.
Przetarł oczy z westchnieniem.
-Mamy nową spra...
-To nie jest żadne usprawiedliwienie.- przerwała mu -To, że się tobą nie zajmuje nie znaczy, że możesz tak po prostu się przemęczać. Od czegoś jest ta rodzina, prawda? Żeby się o siebie martwić nawzajem i żeby o siebie dbać i się troszczyć. Ze mną jest wszystko dobrze, pod warunkiem, że ty się dobrze czujesz. Dobrze o tym wiesz.
-Wiem...- mruknął
Zmrużyła oczy.
-Nie zjadłeś pożądnego posiłku.
-Wiesz co? Ośmieszasz mnie.
Najwyraźniej wstydził się przed Brunem i Troyem. Może nawet się ich bał, ale nie chciał tego pokazywać przy niej?
-Ja się przecież nie śmieję.- zaprotestowała -Jestem całkiem poważna i zdenerwowana. Liczyłam, że gdy cię ujrzę będziesz wyglądał jak młody bóg.
-Nie taki młody...- mruknął
-W związku z tym? To że jesteś starszy, znaczy, że powinieneś o siebie jeszcze bardziej dbać.
-Możemy skończyć ten temat? Nie przyszedłem tu się kłócić.
Uniosła brwi.
-Ostatecznie mogę się zgodzić.- przyznała
-To dobrze. Jak się czujesz?
-Nawet dobrze.- wzruszyła ramionami -Gdy zacznę ignorować pewne osoby, pobyt tutaj jest nawet znośny.
-Zdążyłaś już znaleźć sobie wrogów?- zapytał z niedowierzaniem
-Yhm.- przytaknęła
Westchnął przeczesując włosy, po czym pokręcił głową.
-Czasem jesteś niemożliwa.
Potargał jej włosy.
-Nie pomyślałeś o tym, żeby się ze mną skontaktować jakkolwiek?- zapytała z wyrzutem
Zaśmiał się nerwowo.
-Nie wiedziałem jak...- przyznał cicho
Westchnęła.
-Całkiem niedawno ludzkość wskoczyła na nowy poziom ulepszonej komunikacji, tworząc urządzenia pozwalające porozumiewać się ze sobą na odległość. Owe urządzenie zwie się telefonem i wbrew pozorom jest łatwe w obsłudze. Mam ci to za złe. Bruno jest miły. Pozwoliłby mi z tobą porozmawiać, prawda?- spojrzała na wcześniej wymienionego
Wzruszył ramionami.
-Szczerze mówiąc to nie jestem pewny, ale chyba nie.
-Serio?- spytała z niedowierzaniem
-Co ja ci poradzę? Wcześniej byłaś wredna.
-I znowu zacznę.- ostrzegła
Mierzyli się złymi spojrzeniami.
-Elizabeth, uspokój się.- powiedział wujek cicho ostrzegawczym tonem
Spojrzała na niego z urazą.
-Powinieneś być po mojej stronie.- powiedziała z wyrzutem
-Jestem po swojej stronie. Po stronie wujka, który nie lubi, gdy jego siostrzenica zachowuje się arogancko, egoistycznie i bezczelnie.
-Egoistycznie? Niby kiedy?
-Bardzo często.- powiedział
Zamrugała kilka razy zdziwiona. Kiedy zachowywała się jak egoistka. Nie przypominała sobie...
-On też nie jest dla mnie taki miły.- wskazała na Bruna
-Po pierwsze: dopiero mówiłaś, że jest; po drugie: jego niw wychowywuje, tylko ciebie.
Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wiedziała co, więc znów je zamknęła.
-Co, zgasiłem cię?
Zmierzyła go złym spojrzeniem.
Bruno w tej chwili poczuł podziw do tego mężczyzny. Nawet nie wiedział, że da się ją uciszyć samymi słowami.
-Niektórzy mogą być mądrzejsi od ciebie.- upomniał ją -Więc się nie wymądrzaj.
-Nie wymądrzam.- fuknęła zakładając rące na klatkę piersiową
-Żyj dalej w kolorowym świecie jednorożcy. Mama nie byłaby z tego zadowolona.
-Wiem.- spóściła wzrok
Musiała uważać, by teraz nie zdradzić swojej przeszłości. Bez fałszywego ruchu.
Bruno zaczął ją zdradzać, bo poruszył się niespokojnie, przez co rzuciła mu karcące spojrzenie.
Richard wplótł swoją rękę w jej włosy i pogłaskał ją.
-Dziadkowie dzwonili. Mówili, że się martwią.
-Co im powiedziałeś?- spojrzała na niego
-Dzwonili w czasie lekcji, dlatego mówiłem, że jesteś w szkole.
-A ze szkoły ktoś dzwonił?
-Tak. Dla wszystkich nauczycieli, masz teraz problemy rodzinne.
-Od kiedy tak kłamiesz, wujku?
Nie rozumiała go. Zawsze wujek cenił prawdę.
-Nie chcę tego robić, ale muszę.- westchnął
-Przysporzyłam ci kłopotów?
-Nie. Wszystko jest w miarę
znośne.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało.- zapewniłSpędziła z nim cały dzień. Cały czas rozmawiali i śmiali się. Bruno przychodził do nich między obowiązkami. Odnosił dziwne wrażenie, że gdy tylko pojawiał się w ich zasięgu wzroku, Richard jakby trochę... Się powstrzymywał. Oczywiście mógł tam nie przebywać, ale wydawało mu się , że gdyby nie uczestniczył w ich spotkaniu, ominęłoby go coś bardzo ważnego. Zupełnie nie wiedział co. Przynajmniej miał świadomość, że Elizabeth jest bezpieczna i szczęśliwa.
Teraz, gdy wracał do pokoju z gabinetu dość późnym wieczorem czuł się o wiele lżej. Tego dziwnego wrażenia nie potrafił wyjaśnić.
Otworzył drzwi do sypialni i wszedł do środka. Myła się. Słyszał. Zamknął drzwi i usiadł na łóżku zdejmując buty. Stopy go odrobinę bolały. Przeciągnął się i stwierdził, że powinien mniej siedzieć, dlatego się położył. Odetchnął głęboko.
Ciekawe, czy będzie się nim zajmowała tak jak Richardem...
Pokręcił głową
O czym on myślał? To nie mogło mieć miejsca.
Ale gdyby się nim tak nagle zainteresowała, tak bardziej niż teraz...?
Przestań chłopie. Uspokój się. To nie możliwe.
Ale gdyby się tak stało, nie miałby nic przeciwko. Oczywiście, że nie. Trochę uwagi jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
-Z brudasami nie śpię.- usłyszał szept przy uchu
Otworzył oczy i spojrzał na nią.
-Nie musisz spać.- powiedział
Klęczała obok niego w piżamie na łóżku i patrzyła na niego z góry.
-Takie propozycje puszczam mimo uszu.- zakomunikowała
-Nawet o tym nie myślałem, zboczeńcu.- zaśmiał się
-Mam się obrazić?- mruknęła ostrzegawczo
-Nie, nie.- pokręcił głową nadal się uśmiechając
-Jak teraz się pójdziesz myć, to MOŻE, wymasuję ci mięśnie na plecach.- rzekła przywracając oczami
-No to chyba skorzystam.- stwierdził podnosząc się
Odprowadziła go wzrokiem po czym przykryła się kołdrą. Coraz bardziej go lubiła. I pozwolił jej się spotkać z wujkiem. To jest coś. Może jutro uda jej się poruszyć sprawę szkoły. Jeśli dobrze pójdzie wróci do niej. Chciała się uczyć, okey? A poza tym potrzebowała jakiegoś dowodu, że nie jest tu więziona. Powoli przyzwyczajała się do zamknięcia tutaj, ale... Przecież nie była jakimś psem, którego da się wyszkolić.
Zajechała ręką na swoje biodro i wymacała kamień . Przyszedł jej teraz do głowy durny pomysł. Tak durny, że się z niego zaśmiała.
Bruno i tak nie ma czasu, więc nie powinna się tym teraz zajmować. Może Troy... Ale nie chciała mu o tym mówić. Im mniej ludzi o tym wiedziało, tym lepiej. Jak narazie były cztery i nie więcej.
W sumie to by trochę pomogło jej i innym... Powinna się spytać Bruna, czy pomoże jej się nauczyć kontrolować moc? (poważnie się pytam. W komentarzach piszcie, czy tak)
Ale teraz nie czas o tym myśleć. Przeczesała włosy i otuliła się kołdrą jeszcze szczelniej. Przetarła oczy.
Może Bruno pozwoli jej się częściej spotykać z wujkiem...? Trochę dziwnie się czuła, gdy musiała się go tak oo wszytko pytać, ale czuła, że nie miała wyjścia.
O wilku mowa. Właśnie wyszedł z łazienki. Znów w samych bokserkach... Czy mężczyźni wiedzą, co to piżama? Chyba nie.
Podszedł do łóżka i położył się koło niej na brzuchu.
-Czekam na obiecany masaż.- mruknął wtulając się w poduszkę
Westchnęła cicho i siadła mu na plecach przez co sapnął pod nosem.
-Przestanę cię karmić.- rzekł cicho
-Nie jestem taka ciężka.- zaprotestowała z oburzeniem
-Ciężka nie jesteś, ale lekka też nie.- sprostował
-Powinnam cię chyba uderzyć...- mruknęła cicho
-Możesz, ale po plecach proszę. Obiecałaś mi masaż.
Westchnęła i kładąc ręce na jego barkach zaczęła masować jego mięśnie z wprawą zawodowca. Bruno mimowolnie westchnął.
-Przyjemne...- wyznał niemrawo
-Wiem, wiem.- uśmiechnęła się pod nosem
-Ymmmmmm... Trochę niżej...
-Już się robi.- wykonała jego polecenie
Mięśnie miał spięte po długogodzinnym przesiadywaniu w gabinecie. Poza tym były twarde i tak idealnie wyrzeźbione a oprócz tego miłe w dotyku. Była święcie przekonana, że ćwiczył. Nie wiedziała kiedy, z takim natłokiem obowiązków, ale na pewno ćwiczył.
-Byś się trochę bardziej odprężył.- poprosiła
Teraz poczuła, jak jego wszystkie mięśnie się powoli rozluźniają.
-O wiele lepiej.- przyznała
Malowała go z zapałem i dokładnością, tak, że po kilku minutach... Bruno zasnął. Uśmiechnęła się i ucałowała go w skroń z lekkim wahaniem, po czym położyła się obok niego. Przykryła się kołdrą a po kilku chwilach Bruno ją przytulił umieszczając twarz w jej włosach, na co tylko westchnęła kręcąc głową.
CZYTASZ
Pokochać? Jak?
Werewolf-Co ty robisz?- zapytała gdy zapał ją za nadgarstek Podniósł jej dłoń na wysokość swoich oczu. -Masz być posłuszna, rozumiesz? Zamiast tego robisz co ci się żywnie podoba.- zcisnął jej dłoń Oczywiście, bolało. Ale po co okazywać mu słabość. Zamiast...