3

1K 44 0
                                    

Siedziała jeszcze długo na tym parapecie. Wpartrywała się w krajobraz. Nie pamiętała kiedy ten zboczeniec sobie poszedł. Zdawała sobie sprawę, że siedziała tu do wieczora i rozmyślała co zrobiła takiego złego, że wujek nie chciał jej.
,,Wiem, czasem bywam nie znośna, wredna, nie miła i czasem kłamię, ale każdy tak ma nie? Może chodziło o kase? Ale przecież pracowałam i dokładałam się do czynszu, a ubrania i inne takie kupywałam za to, co udało mi się później ubierać. Nawet nie prosiłam go o kase na samochód, tylko uzbierałam 3/4 ceny sama. A może o naukę. Nie jestem najmądrzejsza. Z matmy, polskiego, języków obcych i historii jestem dobra. Pozostałe lekcje idą mi średnio. Staram się zakuwać, ale mam do tego za słaby mózg. Może przez to, że bardzo przypominam mu jego siostrę, czyli moją mamę?
Ale mógł mnie wysłać do dziadków.
Zamiast tego mnie sprzedał.
Kolejny mężczyzna mnie zawiódł."
Z zamyśleń wyrwało ją szturchnięcie.
Spojrzała w zielone oczy zboczeńca. Trzymał na rękach tace z jedzeniem. Zignorowała go i zwróciła swój wzrok na las. Odchrząknął. Znów na niego spojrzała.
-Mogłaś zejść na obiad.- warknął wyciągając tacę w jej stronę
-Nie jestem głodna.- odpowiedziała spoglądając za okno
-Mam cię nakarmić?- zapytał
-Nie jestem głodna.-
Odszedł od niej i odstawił tacę. Miała nadzieję, że wyjdzie, ale poczuła jak ciągnie ją i przerzuca pgrzez ramie.
-Znowu zaczynasz?- warknęła
Rzucił ją na łóżko i sam siadł, po czym wziął talerz z tacy do ręki.
-Czy cię do końca powaliło!?- łypałaml na niego gniewnie siadając
Podstawił jej widelec pod nos. Patrzył na nią karcąco. Kiedy przez dłuższy czas nie reagowała, powiedział:
-Otwórz usta.-jeszcze bardziej przycisną jej widelec do ust
-Nie jestem głod... mmmnm.- wepchnął jej widelec do środka -Ty się dobrze czujesz?- powiedziała po przełknięciu
Zignorował to i nałożył kolejną porcję spagetti. Tym razem to on to zjadł. Zignorowała to i dalej jadła. Robiła to tylko i wyłącznie dla tego, by sobie poszedł. Jakże złudne były jej nadzieje, gdyż gdy już skończyli on odstawił talerz i się położył. Wstała z zaciśniętymi ustami. Podeszła do swojego miejsca i zgrabnie wskoczyła na parapet. Usiadła i wpatrywała się jak zachodzące słońce kąpie wszystko w pięknych kolorach czerwieni, różu i fioletu. W ciszy obserwowała jak wiatr poruszał ciemnymi drzewami, a te wykonują swój własny taniec. Teraz wydało się jej to takie piękne, a jednocześnie odległe. Nie wiedziała co mogłaby zrobić, by to dostać.
-Chcesz jutro jechać na zakupy?- usłyszała
-Nie. Nie lubię zakupów.- odpowiedziała nie patrząc na niego
-Wiem, że myślisz, że jesteś tu więźniem.-
-A jest inaczej?- zapytała z kpiną w głosie
-Tak.-
-Oh widzisz, przepraszam najmocniej. Myślałam, że jesteś tym nielicznym, który po porwaniu czowieka, zamyka go, by nie uciekł. Nie wiedziałam, że należysz do tych miłych porywaczy.- czujecie ten sarkazm?
-To dlaczego nie spróbowała uciec?- zapytał
-Skąd mam wiedzie czy nie masz swoich ludzi, którzy mnie znów tu sprowadzą? Wolę wykożystywać swoją energię na porzyteczne czynności. A poza tym, nie mam gdzie wrócić.- poprawiła się
Milczał.
-Co masz na myśli?- odezwał się
-Nic.- westchnęła wstając
Przeciągnęła się i weszła do łazienki. Wzięła długi prysznic. Woda zmyła z niej wszystkie myśli i wątpliwości.

Pokochać? Jak?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz