6.

1K 42 1
                                    

Tej nocy nie spała za dobrze. Ból ręki spawiał, iż najpierw trudno było jej zasnąć, a potem dręczyły ją koszmary.
Obudziła się w środku nocy. Poczuła się dziwnie czując jak Bruno ją przytula. Szczelnie przylegał do jej pleców. Swoją lewą rękę trzymał na jej zagibsowanym nadgarstku w czułym geście. Twarz miał schowaną w jej włosach. Jego oddech sprawił, iż mimo wolnie zadrżała. Wtedy Bruno jeszcze mocniej ją do siebie przysunął. Wyglądało to tak jakby chciał ją chronić. Poruszyła się niespokojnie, a on pocałował ją w skroń. Wtedy znieruchomiała. Bruno nadal spał, jak małe dziecko. Nie dawał żadnych oznak, iż się obudził.
A ona chciała się od niego odsunąć. Poczuła tępy ból nadgarstka i stłumiła swój jęk. Bruno wtedy się poruszył. Przetarł oczy i sięgnął po swój telefon leżący na biurku.
-O kurwa.- warknął pod nosem
Wstał i zniknął za drzwiami łazienki. Elizabeth usiadła i przetarła oczy. Ziewnęła przeciągle. Sięgnęła po jego telefon i odblokowała go. Gdy jej oczy przyzwyczaiły się do światła, jęknęła widząc godzinę. Bruno wrócił do pokoju w podskokach zakładając spodnie na czarne bokserki.
-Chłopie, jest dopiero trzecia.- warknęła wtulona w poduszkę -Gdzie cię tak niesie?-
-Na spotkanie rady.- odpowiedział zakładając koszulkę
-O trzeciej nad ranem?-
-Tak. O trzeciej nad ranem.-
Jęknęła. Z bólu, ale miała nadzieję, że tego nie usłyszał, a jak już, że wziął to za okazywanie jej niechęci do porannych wstawań.
Bruno jednak nie dał się zmylić. Za długo jest Alfą, by nie słyszeć cierpiętnych jęków swoich ludzi połamanych, pogruchtanych na wszelkie możliwe sposoby.
Wyszedł znów do łazienki. Wrócił w ręku trzymjąc duże, białe pudełko. Siadł koło niej a ona uchyliła jedną powiekę. Zaczął grzebać w owym pudełku, puki nie wyją czegoś, co w ciemności mogłoby się wydawać kremem.
-Daj rękę.- rozkazał
Wysunęła spod ciała dłoń i mu podała. Była śpiąca i nie chciało jej się myśleć, co akurat robi.
-Nie, drugą.-
Położyła się na plecach. Dotykała ramieniem jego uda. Podniosła trochę rękę i podała mu ją. Bruno złapał za gips po bokach jej ręki i jednym sprawnym ruchem rozerwał go.
-Co robisz?- usłyszał cichy szept
Wiedział, że Elizabeth już prawie śpi i nie wie co mówi.
-Pomagam ci.- odpowiedział
-Boli.- szepnęła jeszcze ciszej
-Wiem. Dla tego ci pomagam.-
Przytuliła się do jego uda. Przełknął slinę i poprawił się na łóżku.
-Powiedz mamie, że ją przepraszam i żeby więcej mnie nie biła.-
Zrobiło mu się gorąco, gdy to usłyszał. Spojrzał na nią z przerażeniem. Serce zaczęło mu walić jak młotem.
-O czym ty mówisz?- zaśmiał się
-Boli.-
Zorientował się, że ściska jej nadgarstek. Puścił go natychmiast.
-Mama cię biła?- zapytał drżącym z przejęcia i strachu głosem
-Tylko trochę.- prawie jej nie słyszał, jeszcze mocniej przytuliła jego udo
Czuł jak krew odpływa mu z twarzy.
-Nie martw się. Jestem już przyzwyczajona.- jej usta ledwo się poruszały -Nawet to na plecach już nie boli.-
-Elizabeth. Czemu mama cię bije?-
Już nie odpowiedziała. Zasnęła spokojnym snem. Bruno otrząsnął się z oszołomienia. Posmarował jej nadgarstek i wytarł rękę. Spojrzał przeciągle na jej  twarz. Położył dłoń na jej policzku. Uśmiechnęła się przez sen. Nie mógł oderwać wzroku od jej ust. Oblizał wargi i zamknął oczy. Delikatnie wyswobodził się z jej uścisku i wstał. Ostatni raz spojrzał przeciągle na jej twarz i wyszedł.

Obudziła się z dziwnym uczuciem. Wstała, przeczesała ręką włosy, po czym spojrzała na nią. Mocno się zdziwiła, kiedy nie zobaczyła na nadgarstku gipsu. Po chwili jednak zorientowała się, że to sprawka Bruna. Wstała i poszła do toalety. Wykonała potrzebne czynności. Kiedy ubrała się wyszła z pokoju i ruszyła na górę, do gabinetu Bruna.
Usłyszał jej kroki już na schodach. Uśmiechnął się pod nosem i oblizał usta. Wpatrywał się w papiery przed sobą, lecz słyszał jak podchodzi do drzwi i bez żadnych ceregieli je otwiera.
Spojrzała na niego wściekła, gdy on spokojnie podnosił wzrok na nią.
-Po co ją łamiesz...- warknęła podnosząc lewą rękę -Skoro potem ją naprawiasz?-
-Żebyś dostała nauczkę.- westchnął
-Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam bardziej skomplikowanego człowieka od ciebie.-
-Nie jestem człowiekiem.- oparł się na krześle
-Ale byłeś. A w ogóle- zacisnęła pięści -Nie zmieniaj tematu.-
-Nie zmieniam. Mam dużo pracy. Chcesz czegoś jeszcze?-
-Jak możesz być taki...-
-Przystojny?-
-Irytujący.- warknęła
Podeszła do biurka i wskazała na niego palcem.
-Mam cię dość. Robisz wszestko, żebym cię znienawidziła. Powiem więcej, to ci się udaje.-
Bruno wstał z fotela. Obszedł biurko i stanął tak, że Elizabeth była między nim a biurkiem. Złapał ją za brodę i pociągnął, przez co musiała stanąć na palcach.
-Przecież wcale tak nie myślisz.- szepnął, a jego oddech owiał twarz Elizabeth
-Chcesz się przekonać?- zacisnęła zęby
Oblizał usta.
-Tak.-
Zaczął się nachylać. Elizabeth odepchnęła go.
-Odpuść sobie te daremne próby. I jak jeszcze raz mnie dotkniesz, zrobię tak, byś nie mógł mieć dzieci.- rzuciła ruszając do drzwi
Bruno złapał ją za ramię. Miała już tego dość. Tego bawienia się z nim w podchody. Złapała za jego rękę i przerzuciła go przez ramię. Gdy Bruno z łoskotem  padł na ziemię przed nią, wykręciła mu rękę, przez co musiał przewrócić się na brzuch. Jego dłoń umieściła między jego łopatkami, tak jak to robią gliny, drugą rękę przytrzymując kolanem, gdyż usiadła mu na plecach.
-Mam spełnić moją obietnicę.- szepnęła
Bruno zawarczał, próbując wydostać się z jej pułapki.
Zaśmiała się.
-Twoje próby mnie bawią. A może...- złapała za jego szyję i odchyliła jego ciało, po czym szepnęła do ucha: -A może od razu cię zabije. Będę miała cię z głowy i wrócę do domu.- włożyła twarz w jego włosy -Kusząca propozycja.-
Słyszała jak jego tętno przyśpiesza. Uśmiechnęła się pod nosem. Przełknął ślinę.
-Może opowiesz mi o swojej mamie.- powiedział, zacisnęła rękę na jego szyi. Nie mógł o to pytać -Na przykład, dla czego cię biła.- wykrztusił
Nie miał prawa tego wiedzieć. To było nie możliwe, by o tym wiedział. To był jej sekret, który szczelnie ukrywała przed światem i samą sobą. Nie powinien o tym wiedzieć. Nie miał prawa o to pytać.
Bruno wykorzystał tą chwilę jej nieuwagi. Wyswobodził rękę, którą trzymało jej kolano. Sięgnął za siebie i złapał ją za ubrania. Jednym sprawnym ruchem przerzucił ją przed siebie. Dopadł do niej w jednej chwili. Złapał za jej nadgarstki przytrzymując je z dwóch stron jej głowy a nogi przytrzymując swoimi stopami. Siedział na niej. Patrzył w jej zapłakane oczy, mimo tego i tak kipiące wściekłością. Chciał ją pocieszyć. Nachylił się, a ona uderzyła go ,,z główki". Z jego nosa popłynęła krew. Niespodziewał się takiego posunięcia z jej strony. Zrzuciła go z sibie. Zanim jednak zdążyła go unieruchomić, on ją złapał i przycisnął do siebie. Czekała, aż zada jej cios, ale tego nie zrobił. Po prostu przyciskał ją do siebie. Słyszała jego bijące serce. Spróbowała się wyszarpać, ale nie miała najmniejszych szans. Bruno położył rękę na jej włosach i położył ją na swojej klatce piersiowej. Odgarnął jej włosy z twarzy.
-Nie chce ci za każdym spotkaniem udowadniać, kto tu rządzi, jasne?- warknął spokojnie
Głaskał jej włosy, twarz i plecy, a ona nie rozumiała co się dzieje.
-Jak masz zamiar płakać, to płacz, bo jutro nie będę taki wyrozumiały.-
Dopiero wtedy zrozumiała, że on ją przytulał. Nie wiedziała jak zareagować. Już nie pamiętała kiedy ostatni raz ktoś ją przytulał.
Zamknęła więc tylko oczy i pozwoliła by łzy uwolniły się spod jej powiek. Nie szlochała. Nie pytała się ,,Dlaczego?". Nie potrzebowała. Chciała tylko, by jej wspomnienia odpłynęły wraz ze łzami. Oddawała się żalowi i uspakajających gestach Bruna. Zcierał jej łzy z policzków. Nie odzywał się, nie pytał się o nic. Za bardzo znał ból tych pytań. Był ich zbyt świadomy.
Zagryzł dolną wargę i nadal głaskał jej głowę. Liczył, że ona też go przytuli. Obejmie ciepłymi dłoniami, i powie, że wszestko jest w porządku. Potrzebował jej dotyku. Nie przyznawał się do tego, ale taka była prawda. Nie doczekał się jednak jakiejkolwiek czułości z jej strony. Jej oczy już nie roniły łez, a ciało się zupełnie rozluźniło.
-Już lepiej?- zapytał, starając się ukryć tą chwilę słabości
Nie usłyszał odpowiedzi. Odchylił jej głowę, by spojrzała w jego oczy. Ze zdziwieniem stwierdził, iż zasnęła. Lekko uchylone usta miarowo wpuszczały i wypuszczały powietrze z płuc.
Dzwignął siebie i ją z podłogi. Gdy stanął na równe nogi z nią na rękach w stylu panny młodej, ona na chwilę uchyliła powieki i zarzuciła ręce na jego kark wtulając się w jego szyję i cicho szepcząc:
-Bruno.-
Właśnie o to mu chodziło. By poczuć ciepło jej ciała. By usłyszeć swoje imię z jej ust, silniejsze niż jakiekolwiek słowa pocieszenia. Te gesty uzależniły go jak najlepszy narkotyk. Jak zakazany owoc.
Zniechęcił się, do zanoszenia jej do pokoju. Usiadł w krześle i oparł się. Ciało Elizabeth szczelnie przylegało do jego. Był aż nadto świadomy jej dotyku. Jej ciepłego oddechu otulającego jego szyję jak miękki, zimowy szalik. Wtulił się w nią i oddał chwili. Przymknął oczy, tylko na chwilę. Nim się obejrzał, zasnął. Siedzieli tak wtuleni w siebie jak para namiętnych kochanków.
Nie usłyszeli cichego pukania i tego jak ktoś otwierał drzwi.
Troy wszedł do pokoju.
Miał iść dzisiaj z Elizabeth do kina. Gdy wszedł do ich sypialni, przeraził się, gdy jej tam nie było. Poszedł więc do Alfy, by mu powiedzieć iż jego Luna uciekła.
Wszedł do gabinetu i spojrzał na Bruna, który spał z Elizabeth na kolanach. Zaśmiał się pod nosem i zabił sobie brawo w myślach. Wiedział, że między nimi coś będzie.
Teraz z uśmiechem patrzył na Bruna, który obejmował Ele. A raczej to Ela obejmowała Bruna.
Wpadł na kolejny genialny pomysł. Wyjął telefon z kieszeni i zrobił im małą sesję fotograficzną, po czym dumnym krokiem wyszedł z pomieszczenia. Na drzwiach od strony korytarza była plakietka z napisem ,,Gabinet Alfy". Troy wyją kartkę z oprawki i przewrócił na drugą stronę, gdzie czerwonymi literami było napisane ,,Alfa zajęty. Nie przeszkadzać."
Elizabeth pojawiła się i wszystko zmieniła, jak anioł zstępujący z nieba. Dała Troyowi nadzieję, że Bruno nie zakopie samego siebie w swoim wnętrzu. Zaczął się zmieniać. Nie miał idealnej przeszłości. Jego życie było pełne ciemności, samotności, smutku i żalu. Kiedy ta niezwykła dziewczyna pojawiła się w jego życiu, zaczął się uśmiechać. Już nie był taki surowy i za to Troy powinien jej całować ręce. Bruno potrzebował kobiecego ciepła i czułości. Kogoś, kto z nim zostanie, kiedy dowie się prawdy. Kto będzie rozumiał. Elizabeth była idealną partią. Z czystym sumieniem powierzał jej swojego Alfę.

Pokochać? Jak?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz