17.

427 25 1
                                    

Wrócił do domu.
Poszedł do gabinetu.
Siedział tam do wieczora.
Nikt nie wyczuł, że jest w domu watachy. Dopiero, gdy zaczynało się zmieniać Troy zauwarzył samochód, którym Bruno wraz z Elą pojechali na randkę. Uśmiechnął się przebiegle pod nosem i ruszył do budynku. Wszedł do środka i skierował się na trzecie piętro. Bez pukania wkroczył do ich sypialni. Nie robili tego, co mieli robić.
Tu nie było nikogo!
Ale jeszcze nie wszystko stracone. Poszedł na wyższe piętro. Podszedł do gabinetu na końcu korytarza, zapukał i szybko wszedł do środka.
No czemu!?
Nic tu nie robili. Za biurkiem siedział tylko Bruno i robił coś w papierach.
Chwila, chwila...
Jak Elizabeth nie było w ich sypialni i tu w gabinecie, to znaczy, że...
Bruno w końcu wypuścił ją samą na dwór? Sukces!
-No i jak tam randka?- zapytał podchodząc do niego
Wzruszył jedynie ramionami. Troy wskoczył na biurko i w pozycji psa nachylił się w stronę przyjaciela.
-Przyjęła oświadczyny?
Spojrzał mu w oczy i wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę. Wtedy ktoś zapukał do pomieszczenia i wszedł. Był to Beta, który raportował postępy i zachowania uczniów watachy w szkole. Gdy ujrzał tą dziwną scenę zmieszał się. Troy spojrzał na niego przez ramię i poruszył biodrami ze znaczącym uśmiechem.
-Chcesz się przyłączyć?- zapytał -Jeszcze wprawdzie jesteśmy w ubraniach, no ale już niedługo...
-Przepraszam.- wykrztusił i szybko wyszedł z opuszczonym wzrokiem
Troy się zaśmiał i spojrzał znów na przyjaciela.
-Przyjęła?- znów ponowił pytanie
-Nie.- odpowiedział, jakby nie interesowało go to ani trochę
Siadł przed nim na biurku.
-Uuuu... Stary... Grubo. Ale zmieszała cię od razu z błotem?
-Nie oświadczyłem się jej.
Wtedy znów do pomieszczenia wszedł ten sam wilkołak, podszedł do biurka, wyłapał jednoznaczny uśmiech i wzrok Troya po czym poczerwieniał. Był nawet uroczy. Jak duże dziecko. Zostawił papiery na biurku.
-Czyli jednak się skusiłeś?- mruknął do niego poruszając brwiami
-Przepraszam.- znów wykrztusił i wyszedł
-Możesz nie podrywać przy mnie facetów?- warknął Bruno
-Przeszkadza ci, że jestem bi?
-Nie. Ale jak robisz te miny i te rzeczy przy mnie mam ochotę cię walnąć i kazać twojej ofierze uciekać, bo zniszczy sobie z tobą życie.
-Chwila.- oprzytomniał -Jak to się jej nie oświadczyłeś? Stchurzyłeś?
-Nie.
-No to co?
-Nie zdążyłem. Uciekła.
Potrzebował dłuższej chwili na przyswojenie.
-Jak to ,,uciekła''!?
-Normalnie.- wpatrywał się w druk przed sobą
-To nie możliwe! Ona przecież...
-Ja też myślałem, że ,,ona przecież'' ale jednak nie. Więc przestań się na mnie drzeć.
-Goniłeś ją?
-Nie.
-Jak to!? Ocipiałeś!?
-Nie. Nie było sensu. Cały czas by uciekała.
-Jesteś debilem. Gdybyś od razu powiedział, że ją kochasz to by tego nie było. Jesteś tak głupi, że mój...
Nie dokończył. Bruno zerwał się z miejsca i przywalił mu w nos. Obiaj usłyszeli głuchy trzask jego kości. Troya na chwilę zamroczyło po czym ogarnęła go niewyobrażalna wściekłość. Oddał mu. O wiele mocniej. Tak, że Alfa cofnął się o kilka kroków. Przynajmniej on mu niczego nie złamał. Wpatrywali się w siebie przez chwilę. Bruno przetarł twarz i westchnął.
-Dzięki.- powiedział
-Nie ma za co. Nastaw mi nos.- poprosił
Bruno usłuchał jego proźby i pomógł mu ze złamaną kością. Troy nawet nie krzyknął. Po kilku minutach wszystko się zrosło i było jak nowe.
-No dobra... Czyli mamy jej nie szukać?- zapytał sprawdzając dotykiem, czy Bruno porządnie naprawił jego nos
-Nie.- odpowiedział od razu i znów zasiadł do biurka -Zejdź.- poprosił
Troy zaskoczył z mebla i rozciągnął się.
-Spoko. To ja idę sprawdzić, czy nie brakuje żadnego alkoholu. Pomożesz mi w degustacji?
-Nie będę pił. Mam dużo roboty.
-Oj... Weź nie pieprz. To tylko kilkadziesiąt rodzajów. My nie damy rady? Proszę cię.
-Troy...- spojrzał na niego i przez chwilę się w niego wpatrywał -No dobra. Jedna czwarta.
Bruno miał na myśli jedną czwartą butelki a Troy... No cóż... Przyniósł jedną czwartą alkoholu z całego domu i tylko dwa kieliszki...
-Jak ty to sobie wyobrażasz?- zapytał patrząc na ilość alkoholu na swoim biurku... I wokół niego
-O tak.- wziął butelkę brandy i nalał do szklanki, po czym wypił i się skrzywił -Z każdym kolejnym łykiem coraz lepsze.- zapewnił
Alfa westchnął i przez chwilę wpatrywał się w twarz przyjaciela, po czym westchnął cierpiętniczo. Ujął jedną ze szklanek i wyciągnął w stronę przyjaciela.
-Tylko trochę.
-,,Tylko trochę".- prychnął -Nie wiem co znaczy ten zlepek słów.- zakomunikował wlewając mu całą szklankę
-Czasem mam ochotę przywalić ci i jednocześnie podziękować.
-Taka dola przyjaciela.- westchnął cierpiętniczo
-Dobra... Udam, że to mniej niż połowa.- powiedział unosząc odrobinę szklankę
-I tego się trzymajmy.- stuknął jego naczynie swoim

Pokochać? Jak?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz