8.

689 32 0
                                    

Zajęli swoje miejsca. Elizabeth rozejrzała się dookoła i spostrzegła, iż większość widzów w tej sali kinowej to dzieci. Bruno ukrywał przed nią jakiekolwiek oznaki tego, na jaki film poszli. Spojrzała na wspomnianego mężczyznę i otworzyła usta, po czym znów je zamknęła. Co miała powiedzieć? Nie odzywali się do siebie od tamtej rozmowy w kawiarence. Bała się przerwać tą ciszę.
Bruno zaś nie czuł się ani trochę niezręcznie. Nie patrzył na nią, ale to oczywiste. Spróbował skupić całą swoją uwagę na wielkim monitorze.
Po godzinie reklamy zniknęły a film się zaczął. Elizabeth zdziwiła się, gdy zorientowała się, że ten niezwykły i tajemniczy film, to animacja o dumnej nazwie ,,Smerfy, poszukiwanie zaginionej wioski".
Spojrzała z rozbawieniem na szatyna, myśląc iż to żart, ale na jego twarzy widziała wielkie skupienie. Przygryzła wargę spoglądając na wielki ekran.
Film był smerfiasty... Przynajmniej nie dla niej. Jednak Bruno wydawał się być nim zachwycony. Po tym, jak wyszli z sali kinowej zagaiła pierwsza:
-Więc lubisz kreskówki...- mruknęła
-Skąd taki pomysł?- zapytał uśmiechnięty
-Tak jakoś przeczuwam.-
Wyszli z kina i ruszyli w drogę powrotną do tajemniczego domu. Cóż... Znów milczeli. Nie mieli tematów do rozmowy, a cisza zrobiła się niezręczna. Każde z nich próbowało zagaić tego drugiego na różne tematy, które po chwili stawały się dla nich głupie. Dotarli do owego domu, a Bruno zniknął na jakiś czas za bramą, po czym wrócił z motorem. Wręczył dziewczynie kask, a kiedy oboje je założyli wsiedli na maszynę. Bruno ruszył. Mknęli spowrotem do domu przez ulice i drogi, a kiedy wrócili, Bruno odstawił sprzęt do garażu i pożegnał się z nią znikając we wnętrzu domu.
Było jej smutno. Przeżyli fajne popołudnie, którego szybko nie zapomni, a on wraca do pożądku dziennego, jakby to wszystko było niczym.
Westchnęła ciężko i ruszyła do środka, po czym ruszyła do sypialni. Zrzuciła swoje ubrania już w pokoju, tworząc drogę do łazienki. Tam weszła pod prysznic i odkręciła gorącą wodę. Nie obchodziło jej to, że prawdopodobnie niszczy sobie tym skórę. Ważne było, że się dzięki temu odprężyła. Przymknęła oczy pozwalając by woda rozluźniła jej mięśnie. Przeczesała mokre włosy i wyłączyła wodę, po czym wyszła z kabiny i wytarła się miękkim ręcznikiem. Weszła do garderoby i zaczęła szperać między ubraniami. Ostatecznie ukradła jakąś koszulę Brunowi a do tego założyła jakieś jeansy, wpuszczając w nie górną część garderoby. Weszła spowrotem do pokoju i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wykorzystała swój limit rozrywek na ten dzień, a była dopiero piętnasta. Westchnęła pod nosem i zaczęła grzebać w pokoju w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby się zainteresować. I niczego nie było oprócz mebli i jakiś drobiazgów. W meblach niczego nie było, więc stwierdziła, że albo Bruno kazał wszystko wynieść przed jej przybyciem, albo on po prostu tutaj nie mieszka. Przygryzła wargę zastanawiając się nad tym. Cóż, zdecydowała, że weźmie go podstępem. Wzięła małą poduszkę z łóżka i wyszła z pomieszczenia. Z tego co pamiętała, Bruno w gabinecie ma sofę. Wykożysta ją. Weszła po schodach na ostatnie piętro i ruszyła do jego gabinetu, po czym zapukała do jego drzwi. Pozwolił jej wejść a ona to zrobiła. Nie uraczył ją spojrzeniem.
-Wiesz, że nie musisz pukać?- mruknął odkładając kartkę na jakiś stosik -Czuję cię od momentu, kiedy wchodzisz po schodach.-
-Wolę pukać. Przeszkadza ci to?-  rzekła podchodząc do zapamiętanej sofy
-Nie.- odpowiedział
-Więc się cieszę.- rzekła podkładając sobie poduszkę pod głowę, gdy się na niej kładła
-Co ty robisz?- zerknął na nią znad papierów
-Jestem zmęczona, a przyzwyczaiłeś mnie do twojej obecności w pokoju, w którym śpię, więc nie mogłam zasnąć.- wytłumaczyła mu przymykając oczy
Zapadła chwila ciszy, którą to on przerwał:
-Masz na sobie moją koszulę?-
-Tak. Mam ją zdiąć?- spojrzała na niego
-Nie. Chciałem tylko wiedzieć czy... Nie ważne.- podrapał się po głowie
-Nie wzięłam go od jakiegoś innego faceta. Nie martw się. Nie znam tu nikogo, oprócz ciebie i tego wstrętnego zdrajcy. Nie miałam nawet od kogo jej pożyczyć.-
-Nie, po prostu...- sapnął pod nosem
-Rozumiem. Boże, w tej durnej sofie są trociny, czy coś?-
Faktycznie, owy mebel był twardy jak bryła lodu. Usiadła na niej z frustracją.
-Weź kup coś bardziej miękkiego.- zarządała
-Nie wymagasz za dużo?- uśmiechnął się nie odrywając wzroku od literek na papierze
-Chcesz dostać?- zapytała spoglądając na niego z udawaną wściekłością
-Tak.- odrzekł zupełnie poważnie
Wstała i podeszła do niego stając na jego siedzeniem. Zajrzała mu przez ramię na kartki leżące przed nim.
-Co robisz?- zapytała
-Papierkowa robota.- odmruknął jej
-O znam tą firmę.- powiedziała wskazując na logo w rogu kartki -Jeden z ich pracowników próbował mi wcisnąć kiedyś naszyjnik z czystego srebra, ale to była podróba.-
-Skąd wiesz?- zapytał przerywając czynność
-Jestem półwilkołakiem i srebro mnie też rani. Nie tak bardzo jak ciebie by zraniło, ale i tak boli.-
-Wytłumaczysz mi w końcu czym ty jesteś?-
-Mam jakieś inne wyjście?- zapytała
-Nie.-
Spojrzała na niego a on jej się przyglądał. Westchnęła ciężko przecierając twarz i wyprostowała się.
-Tylko... Obiecaj mi, że mnie nie znienawidzisz.- poprosiła
Prawie jej powiedział, że już nie potrafi, ale ugryzł się w język zanim cokolwiek opuściło jego usta.
-Obiecuję.- powiedział
-Ja...- spojrzała na swoje dłonie i zaczęła się bawić palcami -Ja jestem zmiennokształtną, czyli... potrafię przybierać formy... dowolnego zwierzęcia.- spojrzała mu w oczy -I, jeżeli zrobię to odpowiednio, umiem zabić wilkołaka jednym ciosem.-
Uniósł brwi wysoko i wpatrywał się w nią ze zdumieniem.
-Nie rozumiem, dlaczego miałbym cię za to znienawidzić.- przyznał -To jest takie... Wyjątkowe...-
-Ja... Nie kontroluje przemian, dlatego mogę być tylko zagrożeniem dla twojego stada.-
-Nie wyglądasz, jakbyś nie kontrolowała.- odchylił się na krześle i odkręcił się na nim w jej stronę
-To przez to.- westchnęła podnosząc bluzkę
W jej biodrze tkwiło, coś co było podobne do kryształu. Sięgnął po to dłonią i przejechał po jego kańciastej powierzchni palcem.
-Mogę to wyjąć?- zapytał
-Ja...- zacięła się i z wahaniem pokiwała głową
Uchwycił go w dwa palce i spróbował wysunąć z ciała dziewczyny. Za pierwszym razem się nie udało, więc przybliżył ją do siebie. Kryształ tkwił w jej lewym biodrze. Spróbował go znów pochwycić ale nie udało mu się. Zbliżył głowę, otworzył usta i pochwycił go w zęby, po czym wysunął przedmiot z jej skóry. Miejsce w którym był zasklepiło się i wyglądało jakby przedtem go tam nie były. Przejechał tam palcem i faktycznie nie czuł różnicy.
Gdy spojrzał na jej twarz, patrzyła gdzieś w bok a jej policzki były czerwone. Uśmiechnął się pod nosem spoglądając na kryształ.
-I nic się nie zmieniło.- odezwał się z powagą w głosie mimo rozkładanego serca
Tak, dopiero wtedy uświadomił sobie, jak bardzo ta czynność była intymna.
Dziewczyna spojrzała w jego stronę a kolor nie zchodził jej z twarzy. W tej chwili ktoś zapukał. Spojrzała w tamtą stronę i w jednej chwili skurczyła się a w jej miejscu stał mały kotek. Wbiegła pod jego biurko i schowała się w końcie.
Bruno spojrzał pod biurko i zmarszczył brwi. Już rozumiał... I wiedział, że nie może tu nikogo wpuścić teraz, no bo pomyślcie, ten ktoś wchodzi a Elizabeth właśnie wtedy się przemienia i co? Nie dość, że siedziałaby pod biurkiem, między jego nogami to jeszcze naga, bo ubrania zostawiła na podłodze.
-Jestem zajęty, Troy.- warknął w stronę drzwi wyczuwając zapach mężczyzny
-Ym... Elizabeth nie ma w pokoju.- odezwał się zza drzwi
-Co niby od niej chciałeś?- zapytał
Wtedy uświadomił sobie, że nie powinien już prosić Troya o zajęcie się Elą. Zdecydowanie za dużo czasu z nią spędza.
-Ja... Chciałem... Ją... Przeprosić! Tak, przeprosić. Wiesz, pokłóciłem się z nią i wypadałoby się pogodzić.-
-Jest tutaj. Przekażę jej to. Śpi.-
-Jest tam?- Bruno nie mógł zobaczyć jego dwuznacznego uśmiechu -Okej. Wybaczcie, że przeszkodziłem.- wycofał się
Bruno westchnął i spojrzał pod biurko.
-Same z tobą problemy.- rzekł wyciągając w jej stronę dłoń
Mały, rudy kotek podszedł do jego ręki. Podniósł ją, czemu towarzyszyło ciche miałknięcie. Posadził ją na biurku i przyjrzał się jej.
-Nie zostaniesz już tak na zawsze, prawda?- zapytał z nadzieją
W odpowiedzi kichnęła.
-Rozumiesz mnie w ogóle?-
Spojrzała na niego jasnymi oczami i podeszła bliżej.
-Mam to wziąć za tak?-
Miałknęła.
-Załóżmy, że tak i uznajmy, że nie jestem wariatem.-
Położył ręce na biurku a głowę na nich po czym przymknął oczy. Ela zbliżyła się i pacnęła go w nos łapą. Otworzył jedno oko i podniósł się.
-Przypominam ci, że ja jestem tu najsilniejszy.-
Mruknął biorąc ją na ręce i podniósł na wysokość oczu. Trzymał w ręku zaciśnięty kryształ a gdy jej skóra zetknęła się z jego powierzchniął od razu zaczęła się przemieniać. Przyległa do jego ciała naga i rozdygotana, byleby tylko nie mógł jej zobaczyć.
-Cholera.- zaklął pod nosem a w jego głosie słychać było to co czuł
Macie wątpliwości jakie? Przypomnę więc, że siedziała na nim naga kobieta. NAGA. W sumie nie kobieta, tylko nastolatka, ale NAGA.
-Przykryj mnie czymś.- pisnęła
Nie mógł się ruszyć. Coś mu nie pozwalało, jakby mózg odłączył się od ciała.
-Pocałuj mnie.- wychrypiał tylko
-Po co?- przycisnęła ręce do jego ramion
-Po prostu to zrób.-zażądał
Zamknął oczy a ona z wahaniem wykonała jego polecenie. Nie czuła się w tej sytuacji komfortowo. Zbliżyła swoje wargi do jego i delikatnie je musnęła. Właściwie nie wiedziała, dlaczego go posłuchała. Chyba tylko i wyłącznie ku uciesze napalonych czytelników. Bruno objął ją i przysunął bliżej. Odgarnął jej włosy z twarzy i zaczął gładzić policzek. Zachęcił ją do tego, by jej pocałunki były śmielsze i takie się stały. Kilka minut trwali w takim uścisku, kiedy Alfa to przerwał.
-Elizabeth.- wydyszał jej w usta -Zostań moją dziewczyną.-
Nie miał pojęcia, dlaczego to powiedział. I tak będzie jego żoną, czy tego chciała czy nie. Możliwe, że włączył mu się instynkt spełnienia obowiązku przed czytelnikami.
Elizabeth znieruchomiała i nie mogła wydobyć z siebie słowa. Pierwszy raz usłyszała to z ust innej osoby. Coś w środku niej się poruszyło, jakby uczucie, które już odeszło w niepamięć.
-Ja...-
Nie dokończyła. Bruno zrozumiał debilizm swoich słów i znów ją pocałował. Po co miała być jego partnerką? Przecież on ją porwał, uderzył, złamał rękę i powiedział tyle słów, które ją zraniły, że miał ochotę bić sobie brawo... Głową... O stół.
Owa część ich pocałunku była... Namiętna i jednocześnie romantyczna. Przyprawiało to ich o przejściowe dreszcze.
Ela zebrała się w pewnej chwili na odwagę, odsunęła go od siebie i powiedziała:
-Chcę.-
Chwilę po tym schowała głowę w jego ramię, cała czerwona.
Po co to powiedziała?
Nie, nie dla czytelników, ona chyba po prostu tego chciała i miała do tego prawo, prawda?
Cały świat zatrzymał się dla nich. Przynajmniej Bruno miał takie wrażenie. Ten moment należał do nich.
-To... Dobrze.- odezwał się
Nie miał pojęcia co mógł innego powiedzieć. Nie miał pojęcia co mógł zrobić. Elizabeth była nieobliczalna i nieprzewidywalna. Mogła zareagować w dosłownie każdy sposób. Cieszył się, że się zgodziła.
Pierwszy raz taka propozycja wpłynęła z jego ust i poczuł, jakby jakąś bariera przed nim pękła.
Jednak denerwował się tak samo jak się cieszył.
Bo... Co właściwie robiły pary, które nie zostały zmuszone do połączenia się? Poprzednio po prostu ignorował inne dziewczyny, a teraz będzie musiał się nią zająć.
Chyba... Mógł ją całować bez obawy, że Troy wpadnie i ich wyśmieje, prawda? Jak narazie, to lubił z nią najbardziej robić. Być blisko i się całować. Można by powiedzieć, że to było jego hobby.
-Matole, zakryj mnie czymś.- warknęła przerywając jego myślenie
-A, no tak.-
Z nią przyklejoną do ciała, nachylił się i uchwycił z podłogi jej ubrania, po czym zarzucił na nią koszulę.

Pokochać? Jak?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz