12 ⚡ cisza

1.5K 100 11
                                    

Jak można było się domyślić Snape'owi od razu wydało się podejrzane, że eliksir Neville'a był tak dobrze przygotowany, jak nigdy, a mojego zwyczajnie nie było. Przepytał zarówno mnie jak i Dracona czy podczas naszego sprzątania nic podejrzanego się nie wydarzyło. Szłam w zaparte i twierdziłam, że nic takiego nie miało miejsca. Nie wiedziałam jednak jak zareaguje Draco. Prawdę mówiąc byłam pewna, że się wysypie, jednak ku mojemu zaskoczeniu stanął po mojej stronie. W takiej sytuacji, nie mając żadnych dowodów na jakikolwiek przekręt, Snape nie mógł postawić Longbottom'owi złej oceny, co było moim sukcesem!

Neville początkowo sam nie wiedział co się dokładnie dzieje, jednak gdy tylko nawiązałam z nim kontakt wzrokowy chyba wszystko do niego dotarło. A po lekcji nasłuchałam się jak to jest mi wdzięczny za taki gest, w końcu on dostał „wybitny", a ja zgarnęłam „trolla". Ale to już był mój problem i konsekwencja moich czynów i sama musiałam się z tym uporać. Byłam za to szczęśliwa, że mogłam pomóc swojemu przyjacielowi chociaż trochę odbić się od dna z przedmiotu, jakim były eliksiry.

Na domiar złego przed samymi świętami trójka moich przyjaciół zaczęła zachowywać się bardzo dziwne w stosunku do mojej osoby. Szczerze mówiąc nie miałam kompletnie pojęcia o co może im chodzić. A wszystko zaczęło się od pewnego śniadania.

Siedziałam w towarzystwie Dean'a i Seamus'a, którzy przeżywali ostatni mecz gryfonów z krukonami. Sama nie byłam wielką fanką quidditch'a, dlatego tylko ich słuchałam i nie zabierałam głosu podczas sprzeczki czy zagrania krukonów były fair czy też nie. Cieszyłam się jednak faktem, że po długich dniach milczenia Finnigan wreszcie postanowił się do mnie odezwać! A wszystko za sprawą tego, że pomogłam Neville'owi. Jednak ta błahostka przyniosła nie jeden, a dwa sukcesy!

Myślałam, że nic nie będzie tego dnia w stanie zakłócić mojego dobrego humoru. Kiedy do Wielkiej Sali wpadła złota trójka na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech, którym ich przywitałam. Jednak nikt go nie odwzajemnił. Ba! Nawet nie usiedli obok mnie. Ich spojrzenia były pełne podejrzliwości i niepewności, co obudziło we mnie poczucie pewnej niesprawiedliwości, bo niby dlaczego mieliby się do mnie nie odzywać?

Kiedy udało mi się nawiązać kontakt wzrokowy z Ron'em posłałam mu pytające spojrzenie, a ten jedynie wzruszył ramionami szybko odwracając wzrok ode mnie, jakby bał się, że cokolwiek uda mi się z niego wyczytać. Czułam jak żal zaczął ściskać moje serce. Przestałam nawet być głodna. Odsunęłam od siebie prawie nie napoczętą owsiankę i ze wściekłością wymalowaną na twarzy niczym z procy wystrzeliłam w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali.

Tuż przy nim wpadłam na rudowłosych bliźniaków, którzy ku miłemu zaskoczeniu powitali mnie radośnie. Poczułam, że chodź część obudzonej we mnie złości ustępuje, jednak nie opuszcza mnie na dobre. Nie chcąc zarażać swoim negatywnym nastawieniem przeprosiłam moje dwie ulubione postacie w tej szkole i ruszyłam, niemalże biegiem potrącając przy tym innych uczniów spieszących na śniadanie, do dormitorium.

W sypialni spakowałam wszystkie potrzebne na ten dzień rzeczy i ciepło się ubrawszy ruszyłam na błonia, gdzie mieliśmy mieć lekcje z opieki nad magicznymi stworzeniami z Hagridem. Mimo minusowej temperatury i grubej warstwy śniegu nie zamierzałam wracać do zamku przed rozpoczęciem zajęć. Może moje zachowanie było dziecinne, jednak ból jaki sprawił mi fakt, że moi przyjaciele ni z gruszki ni z pietruszki postanowili się na mnie obrazić wcale nie działał na mnie pokrzepiająco.

Usiadłam na schodkach chatki Hagrida czując jak moje stopy powoli zaczynając zamarzać. Wizja, że po tej lekcji będą nadawały się jedynie do amputacji, z resztą jak całe moje ciało, też nie motywowało mnie do oprzytomnienia i powrotu do zamku. Wyczarowałam sobie zamiast tego niebieskie płomyki, które miały dać mi chociaż odrobinę ciepła, o którym marzyłam.

objęcia śmierci ⚡ hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz