Myślałam, że będziemy tak siedzieć w dormitorium jeszcze przez kilka godzin, jednak ku naszemu zaskoczeniu z pomocą, w wymyśleniu jak powinniśmy dotrzeć do Ministerstwa Magii, przyszli nam Neville i Luna. Longbottom usłyszał bowiem od Bezgłowego Nicka o całym zdarzeniu, a że był wtedy w towarzystwie Lovegood, to wspólnie przyszli, do naszego pokoju wspólnego chcąc dowiedzieć się co dokładnie się wydarzyło. Po bardzo szybkim streszczeniu całej historii Luna, bez mrugnięcia okiem, oznajmiła, że możemy dostać się do Londynu na testralach.
Początkowo uznałam to za okropny pomysł, ponieważ widział je jedyne Harry, no i Luna. Jednak Potter był tak zdeterminowany, aby dostać się do Ministerstwa Magii, że nawet nie próbowałam z nim dyskutować, dlatego też skorzystaliśmy z tego rozwiązania i muszę przyznać, że było to jedno z dziwniejszych przeżyć mojego życia. Ale ważne, że się nam udało!
Ulice Londynu były zatłoczone, jednak ludzie wydawali się nie zwracać uwagi na sobie nawzajem. Dzięki temu niepostrzeżenie i bez niepotrzebnych, krzywych, spojrzeń całą siódemką - bo Neville i Luna też chcieli wybrać się z nami - wpakowaliśmy się do budki telefonicznej, która - jak twierdził Potter - była wejściem do Ministerstwa.
Harry wykręcił jakiś numer, a następnie usłyszeliśmy przyjemny, kobiecy głos :
- Witamy w Ministerstwie. Kim jesteś i po co przybyłeś?
- Harry Potter, Hermiona Granger, Ginny Weasley, Ron Weasley, Luna Lovegood, Neville Longbottom i Eleanor Riario. Przyszliśmy uwolnić Syriusza Black'a - rzucił pewnie chłopak.
Byłam w szoku. Tak po prostu to powiedział! Czy tylko mi wydawało się to dziwne?! Jednak maszyna nawet nie protestowała. Wypluła siedem naklejek z naszymi nazwiskami i życząc udanej wizyty w Ministerstwie otworzyła zapadnię w podłodze sprawiając, że runęliśmy czymś w rodzaju zjeżdżali w dół.
Wylądowaliśmy na głównym holu, który oświetlany był jedynie przez kilka pochodni tlących się bladymi płomieniami. Ściany i podłoga pokryte były ciemnymi kafelkami, które sprawiały, że to miejsce w tak słabym świetle było przerażające. Trzymałam się więc bardzo blisko całej grupy prowadzonej przez Harry'ego kolejnymi korytarzami wprost do pomieszczenia, w którym znajdowały się windy. Wiedliśmy do jednej z nich, ledwo się mieszcząc, i ruszyliśmy w kierunku departamentu tajemnic, gdzie prawdopodobnie znajdywał się Syriusz.
Winda zatrzymała się z głośnym skrzypnięciem. A gdy jej drzwi otworzyły się zadrżałam i stanęłam jeszcze bliżej Rona. Zwartą grupą dalej szliśmy za Potter'em wąskim korytarzem wprost do ogromnych drzwi, przez które przeszliśmy do ciemnego pomieszczenia.
I wtedy znaleźliśmy się w miejscu z moich sennych koszmarów. Czułam jak mimowolnie moje serce przyśpiesza bicia. Skoro już się tam znalazłam, to czy oznaczało to, że za chwilę zacznie się prawdziwy koszmar? Niepewnie przysunęłam się bliżej Rona, który wyglądał na równie przerażonego całą tą sytuacją co ja, jednak jakoś bliskość drugiej osoby pomagała mi się trochę skoncentrować na naszym celu : odnalezieniu Syriusza.
Wszyscy zaczęliśmy rozglądać się dookoła. Tylko Harry wystrzelił jak z procy przed siebie, a potem raptownie się zatrzymał i z rozżaleniem w głosie oznajmił : „Powinien być tutaj...". Część naszych przyjaciół wydobyła z siebie ciche westchnięcie, jednak cały zawód zniknął z naszych twarz, gdy Neville oznajmił, że jedna z pięknych, połyskujących kul jest podpisana nazwiskiem Pottera.
Chłopak niepewnie podszedł do półki i chwycił kulkę w dłoń. Wpatrywał się w nią chwilę, a w jego oczach zaświeciły się niewielkie iskierki.
A kiedy on tak stał nagle coś świsnęło, a potem długie, czarne smugi przeleciały przez pomieszczenie, w którym momentalnie zrobiło się zimno, jakbyśmy znaleźli się w chłodni. Przerażenie powoli zaczynało mnie paraliżować.
CZYTASZ
objęcia śmierci ⚡ hp
Fiksi Penggemar❝ przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego ❞ Podczas gdy w szkole Dolores Umbridge ustala nowe zasady, młodzi-gniewni czarodzieje pod wodzą Harry'ego Potter'a tworzą tajną grupę, o dość chwytliwej nazwie : Gwardia Dumbledore'a. W jakim celu...