13 ⚡ rodzina riario

1.5K 88 2
                                    

- Co? – fuknęłam wpatrując się z niezrozumieniem w twarz przyjaciela, którego twarz łagodniała z każdą chwilą. – O czym ty mówisz Harry?

- Widziałem go, Len. W swoim śnie. Widziałem jak rozmawia z Lucjuszem Malfoy'em w Ministerstwie Magii.

- On tam pracuję! To jeszcze nie oznacza, że jest śmierciożercą – dodałam przyciszonym tonem głosu w obawie, że ktoś mógłby nas podsłuchiwać.

- Fakt. Ale zdanie „Czarny Pan chcę cię widzieć. Ma dla ciebie ważne zadanie. Nie możesz go zawieść" wypowiedziane przez Malfoy'a już chyba o czymś świadczy, prawda?

To było jak najsilniejszy cios jaki przyszło mi kiedykolwiek przyjąć. Nie mogłam, a co gorsza, nie chciałam w to uwierzyć. Owszem, nienawidziłam swojego ojca i to z całego serca, ale myśl, że może być jednym z poddanych Lorda Voldemort'a jakoś nie potrafiła się przebić przez gruby mur w mojej głowie. Nawet tydzień później siedząc w pociągu z Hogwartu do Londynu po dowiedzeniu się co wydarzyło się z Arturem Weasley'em próbowałam odepchnąć od siebie wszystkie myśli, które niemalże krzyczały do mnie, że mój ojciec może być za to odpowiedzialny, albo przynajmniej współwinny.

Odkąd tylko dojrzałam postać ojca na końcu peronu 9 i ¾ moje serce szybciej zaczęło bić. Jego ciemne włosy opadające na czoło przysłaniały piwne oczy, które wlepione były we mnie. Próbowałam doszukać się w nich jakiejkolwiek oznaki dobroci, czegokolwiek co dałoby mi nadzieję, że to o czym mówił Potter było jedynie bredniami, jakimś nieporozumieniem, złym snem.

Niestety przez kilka pierwszych dni przerwy świątecznej nic takiego się nie wydarzyło. Ojciec wydawał się być wzorem! Nie usłyszałam z jego ust ani jednego złego słowa odnośnie mojej nauki w Hogwarcie. Nawet, gdy opowiadałam o tym jak okropną nauczycielką, a w zasadzie pseudo nauczycielką, była Umbridge, albo o tym jak załapałam szlaban u Snape'a. Wtedy jednie przez jego twarz przemknął delikatny grymas, jednak szybko starał się go zamaskować bladym uśmiechem jakby w ten sposób chciał dać znać, że cała ta sytuacja go „bawi".

- Czy dziadkowie przyjadą na święta? – rzuciłam wesoło podczas jednego ze śniadań.

Matka wyglądała na lekko spanikowaną. Przeniosła swoje zielone oczy na twarz ojca i oczekiwała, razem ze mną, na jakąkolwiek reakcje z jego strony. To dawało mi jasno do zrozumienia, że za chwilę niewątpliwie dowiem się czegoś, co zdecydowanie mi się nie spodoba. Zawsze tak było. Mama unikała tych tematów jak ognia, wiedząc, że skończy się to wszystko dziką kłótnią, albo czymś jeszcze innym.

- Dziadkowie nie przyjeżdżają – bąknął oschle ojciec przenosząc na mnie swoje zimne spojrzenie.

- Dlaczego?

- Bo nie – mruknął wymijająco. – Jeszcze jakieś pytania?

- Czy to oznacza, że spędzimy je sami? W trójkę?

- Nie – tym razem przez twarz mężczyzny przemknął złośliwy uśmiech. – Będziemy mieli innych gości.

- Mógłbyś być trochę bardziej precyzyjny? Kto taki nas odwiedzi?

- Malfoy'owie – powiedział z obojętnością i jak gdyby nigdy nic wrócił do jedzenia.

Ok. Informacja, że mój ojciec może być śmierciożercą nie była tak okropna jak ta, że w święta, w moim domu, pojawi się rodzina Dracona. Przerwa świąteczna miała być cudownym czasem, spędzonym z dala od wszelkich problemów, a w moim przypadku Draco zdecydowanie był jednym z nich. I tyle z mojej radości o spokojnych świętach.

Odsunęłam od siebie ostentacyjnie talerz i krzyżując ręce na klatce piersiowej wlepiłam wzrok w rodziców, siedzących naprzeciwko mnie. Twarz matki mówiła mi, że sama nie jest zadowolona z tego faktu, jednak obie wiedziałyśmy, że z ojcem nie ma co dyskutować. On za to wpatrywał się we mnie z taką samą złością. Nigdy nie lubił, gdy ktoś mu się sprzeciwiał, a zwłaszcza gry robiłam to ja.

objęcia śmierci ⚡ hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz