2 "Pierwsze koty za płoty. Tylko, że ja to nie kot "

960 77 19
                                    

Dzyń-dzyń... Dzyń-dzyń...

Pobudka? Przecież dopiero co kładłam się spać.

Dzyń-dzyń... Dzyń-dzyń...

No cóż tak już bywa. Wstaje niechętnie, ale wstaje. Szybko się ubrałam w moje ulubione jasno niebieskie, krótkie spodenki i koszulkę z kołnierzykiem, związałam swoje długie blond włosy w kitkę i umyłam zęby. Byłam ciekawa co wujek przygotował na dziś. Gdy wyszłam z pokoju nie do końca wiedziałam gdzie powinnam się udać. Więc najpierw przeszłam przez główny pawilon, lecz tam go nie było. Następnie udałam się do kuchni i jadalni. Tam także pustka. Wyszłam więc przed klasztor na dziedziniec. Tam czekał na mnie Wu.

- Coś długo ci to zajęło.

- Słucham? – Spytałam lekko zaspana.

- Powinnaś się wyrobić w czasie dziesięciu minut. Przez to, że zajęło ci to więcej wszystko nam się przesuwa w czasie.

- A-ale skąd miałam wiedzieć, nic mi wczoraj nie powiedziałeś.

- Więc powiem ci teraz. Codziennie rano dziesięć minut po sygnale spotykamy się na placu. Tak?

- No dobrze.

- Następnie piętnaście minut rozgrzewki a później idziemy na śniadanie.

- Rozgrzewki? Naprawdę...

- Tak. Dzisiaj ci odpuszczę rozgrzewkę, ale za to przedłużę ci trening przed obiadem.

- Trening? – zdziwiłam się lekko.

- Proszę tu masz plan dnia, którego się trzeba trzymać. – podał mi kartkę. Szczerze to myślałam, że żartuje. Niestety nie. – I radzę ci raczej nie przychodzić w spodniach dżinsowych oraz krótkich spodenkach. Taka rada na przyszłość. – Uśmiechnął się i poszliśmy do kuchni.

Wu polecił mi bym przygotowała jakieś kanapki. Tak też zrobiłam. Mimo, że w lodówce nie było zbyt wiele, ponieważ wujek mieszkał sam i nie potrzebował dużo jedzenia, to udało mi się znaleźć składniki potrzebne do przygotowania kilku kanapek.

Podczas posiłku przeanalizowałam plan dnia, który otrzymałam od Wu. Zastanawiało mnie jakie niby to miały być treningi. I dlaczego aż tyle ich miało być. Byłam lekko załamana. Przed śniadaniem miały odbywać się  rozgrzewki a w ciągu dnia jeszcze od trzech do pięciu treningów. Ja nigdy nie przepadałam za sportem. Zajęcia ruchowe, sport, gimnastyka i tego typu rzeczy nigdy mnie nie interesowały. To było coś zupełnie mi obcego. Nie nadawałam się do tego. A teraz tak nagle z dnia na dzień miałam ćwiczyć około czterech razy dziennie, nie ma szans by to się udało.

- An, miałabyś ochotę przejść się do miasta? Przydałoby się zrobić jakieś zakupy.

- Tak, tak możemy iść. – Odpowiedziałam nadal myśląc o treningach.

Zadziwiło mnie trochę, że Wu tak szybko zjadł. Ja nawet jeszcze dobrze nie zaczęłam jeść.

Gdy już uporałam się ze śniadaniem poszłam odnieść plan do pokoju. Położyłam go na szafce nocnej i postawiłam na nim wspólne zdjęcie z dzieciństwa moje i Lloyda. Przez chwilę się na nie zapatrzyłam. Byliśmy tacy mali. Byłam bardzo ciekawa co on teraz robi. Mój mały Lloyd nie był już taki mały. Niedługo miały być jego dziesiąte urodziny. Nie mogłam się doczekać tego dnia bo w końcu miałam go spotkać po tych trzech latach rozłąki. Gdy podniosłam głowę zauważyłam za oknem wujka. Stał na dziedzińcu oparty o kij. Zorientowałam się, że Wu na mnie już czeka więc szybko wybiegłam z pokoju i udałam się na plac przed klasztorem.

- Przepraszam, że musiałeś czekać. – powiedziałam.

Wu tylko na mnie spojrzał i ruszyliśmy w stronę bramy. Była naprawdę wielka. Gdy za nią wyszliśmy czekało mnie kolejne wyzwanie. Schody. Wydawało mi się, że schodziliśmy wieki. Okazało się jednak, że zajęło nam to tylko z pół godziny. Gdy w końcu zeszliśmy na dół byłam padnięta. Jednak Wu w ogóle się nie zmęczył. Jak na swój wiek miał świetną kondycje.

Dla Ciebie NinjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz