XVIII

7.2K 356 52
                                    

Ubrałem szybko jeansy na nogi, a na górę narzuciłem białą koszulkę, która opinała moje mięśnie. Lata ćwiczeń się opłaciły.

- Gordon?  - zadzwoniłem do znajomego. - Za dwie godziny, tak jak ci mówiłem.

~~

Czekałem na moją dziewczynę pod drewnianym domkiem. Gdy w końcu wyszła, patrzyłem się na nią jak w obrazek. Miała na sobie jeansową bluzkę z dłuższym rękawem i czarne rurki. Włosy powiewały na wietrze, a brązowe, szczęśliwe oczy wyraziły radość. Wyprostowałem się i wziąłem ją w ramiona. Stęskniłem się za nią.

- Ciebie też tak głowa bolała?  - zaśmiała się, obejmując mnie.

- Wcześniej tak, ale samopoczucie wzrosło. - uśmiechnąłem się i ubrałem kask. - Usiądź.

Dziewczyna usiadła i objęła mnie w talii, przez co musiałem poprawić swoją pozycję. Dodałem gazu i ruszyłem w stronę niespodzianki, jaka na pewno przypadła by do gustu Veronice. Gdy dotarłem na miejsce, zauważyłem rozczarowanie w jej oczach. No cóż, mała chatka, poobdzierana, z wyważonymi drzwiami nie robiła wrażenia. Ale to, co mieściło się w środku... Robiło wrażenie! W drzwiach pojawił się postawny mężczyzna, bez włosów, z wieloma bliznami na czole.

- Hej, stary. - w progu powitałem Gordona, który miał mi pomóc. - To moja laska, Veronica.

Wskazałem na dziewczynę, a ona zawstydzona podała mu rękę, posyłając uśmiech.

- Gordon, stary kumpel twojego chłoptasia. - przedstawił się. - No,  stary. Nie wiedziałem, że tak piękne dziewczyny istnieją na ziemi. - zwrócił się do mnie.

- Dla ciebie nie istnieją. - zbyłem go machnięciem dłoni i ominąłem, wchodząc głębiej. - Chodź, Ver. Nie bój się.

Niepewnie ruszyła z miejsca i z obrzydzeniem na twarzy przekroczyła próg, którego drewno już truchlało. Czekały jeszcze drzwi, które trzeba było otworzyć, aby znaleźć się w cudnym miejscu.

- Gotowa?  - spytałem, trzymając klamkę od drzwi.

- Nie wiem na co, ale przy tobie zawsze jestem gotowa. - chwyciła mnie za rękę, a mi serce mocniej zabiło na te słowa.

Pchnąłem lekko drzwi, które same się otworzyły i weszliśmy do środka. Głośna muzyka obiła mi się o uszy, a do nozdrzy wleciał dym. Pracownicy Gordona, gdy zobaczyli, że klienci przyszli, od razu ściszyli muzykę i zaświecili światła. Teraz można było poznać, że przyszliśmy do najsławniejszego tatuażysty w mieście. W malutkim budynku znajdowało się tylko jedno pomieszczenie. Po lewej stronie była lada, za którą siedzieli jego pomocnicy, na środku specjalny fotel, a po prawej na ścianie wisiało setki wzorów do wybrania. Umówiłem się wcześniej z Gordonem, miał wytatuować coś, co będziemy mieć tylko we dwoje.

- Siadaj, lalka. - Gordon wytarł dłonie i poszedł w stronę lady, aby zabrać potrzebne rzeczy.

Veronica zmieszała się, wiedziałem, że była raczej przeciw czemuś takiemu, ale miałem nadzieję, że mi zaufa. Puściłem do niej oczko i podszedłem. Chwyciłem za ramiona.

- Zaufaj mi. Też sobie zrobię. - szepnąłem na ucho, a na jej szyi pojawiły się ciarki.

Uśmiechnęła się i usiadła na fotelu, a następnie zamknęła oczy. Gordon już się zbliżał. W ręku trzymał maszynę z igłą, a w drugiej jakąś karteczkę, którą mi podał, abym narysował wzór. Wziąłem ołówek do ręki, która lekko mi się trzęsła i przytknąłem wierzchołek do powierzchni zwykłej, białej kartki. Dwie pary oczu z uwagą mnie obserwowały. Narysowałem lekko literę A jak Adams, zaraz obok tego &, które miało łączyć moje nazwisko z jej nazwiskiem. Na końcu pociągnąłem L, które ozdobiłem różnymi wzorami, zawijasami. Patrząc, uśmiechnąłem się, bo jak nigdy nie byłem dobry z kaligrafii, ani moje pismo nie było czytelne, to mi się udało. Zasłoniłem tak, aby Ver nie widziała i podsunąłem karteczkę mistrzowi, który obejrzał wzór z każdej strony.

Przekorny los (1,2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz