XLIV

4.9K 235 15
                                    

Koniec wakacji zbliżał się nieuchronnie, więc korzystałam z tego na tyle, na ile mogłam. Matka wpadła w gorączkę przygotowań mnie do college'u,  a ja powoli zaczęłam nawet pakowanie. Dziś Zack zdradził, że chciałby mi zrobić niespodziankę. Po cudownie spędzonych wakacjach nie wiedziałam, czego mogłabym się po nim spodziewać. Kończyłam przygotowania do śniadania, gdy do kuchni wpadła zaspana matka, która ostatnimi czasy bardzo mało spała.
Na głowie miała włosy zawinięte w turban, oczy podkrążone, a ciało opasane szlafrokiem.

- Cześć, córciu. - podeszła do mnie, a ja kryjąc urazę, nastawiłam policzek na pocałunek. - Dzisiaj zaplanowałam zakupy na za tydzień. Wiesz, że musisz być tam co najmniej dwa dni przed rozpoczęciem roku. - przypomniała i usiadła na krześle, czekając, aż usmażę chleb na jajku. Na jej słowa wywróciłam oczami, bo nienawidziłam tego, że wszystko miało być przed czasem zaplanowane. Może to i dobrze, ale mam też inne plany, z którymi ona raczej się nie liczy.

- A pytałaś mnie może wcześniej, co będę dzisiaj robić?  - spytałam, wyciągając z szafki dwa talerze. Za sobą usłyszałam głośne westchnienie. - Gdybyś powiedziała wcześniej, z przyjemnością poszłabym na zakupy, a dzisiaj...

- Idziesz z Zack'iem nad jezioro. - dokończyła ironicznie, aż musiałam obrócić się w jej stronę.

- Nie wiem, czy nad jezioro. To niespodzianka. - wywróciłam oczami i wyjęłam z patelni chleb, który podałam matce.

- Poświęciłabyś czas dla matki. - jęknęła, a ja raczej wyczekiwałam krótkiego "dziękuję" za zrobione śniadanie.

- Co ty na to, żeby jutro przenieść te zakupy?  - powróciłam do rozmowy z pozytywnym nastawieniem.

- Nie wiem. Może... - stwierdziła, a ja porównałam ją z obrażoną nastolatką.

Z uśmiechem położyłam kolejne kromki chleba, które wydały skrzeczący odgłos.

- Wiesz, że cię bardzo kocham? - spytałam retorycznie, zwracając się do niej. Tym zawsze poprawiałam jej humor.

- Gdybyś tylko wiedziała, jak ja ciebie kocham. - odpowiedziała, a ja w duchu coś do tego dodałam.

- Tak, jakbym nie była wpadką? - powiedziałam to na głos, od razu zatykając usta. - Przepraszam.

- Nic nie szkodzi. - odburknęła, a ja wiedziałam, że czeka nas zły dzień, ale od razu wpadłam na ciekawy pomysł.

- Dzisiaj przyjdzie do ciebie pani Valeria z Cloe.

Tak jak myślałam, na jej twarz wypełzł skromny uśmiech i aż poderwała się do życia.

- Czyli jednak ten dzień nie będzie stracony.

- Nie będzie.

- Słyszałaś, że gdzieś wczoraj tata Zack'a wrócił do domu?

Tak, słyszałam o tym. Nie wiedziałam, czy Zack by chciał, żeby moja mama mówiła na starego Adamsa "tata". Jak uważał, to wyrażenie nie pasuje do jego osoby. Wczoraj chłopak z żalem do mnie dzwonił w obawie, że zaraz stanie się coś strasznego. Jednak po długiej rozmowie na linii mąż i żona dowiódł, że chciałby podjąć się po raz drugi próby wychowania. Co z tego, że Zack już jest prawie dorosły i nic nie zamaże jego dzieciństwa?

- Wiem, mamo.

- Valerii mi szkoda. - w tym momencie zaczęła monolog na temat, jak bardzo szkoda jej takich ludzi jak ona. - Nie dość, że musiała sama wychować Cloe to teraz przeprowadziła się do nowego otoczenia...

Co jakiś czas potakiwałam, wzdychałam i "aktywnie" brałam udział w rozmowie, a tak naprawdę zupełnie odłączyłam się od niej. Kładąc sobie jedzenie na talerz zaczęłam obmyślać, co takiego zaplalował Adams. Po zjedzonym śniadaniu w towarzystwie wciągniętej w cierpienie Valerii udałam się do pokoju, aby ubrać się już w ciuchy, które przygotowałam wcześniej. Zawiesiłam wzrok na zdjęcie powieszone nad łóżkiem i uśmiechnęłam się na wspomnienie tego wyścigu. Był to pierwszy moment, w którym naprawdę czułam, że to ode mnie wszystko zależy. Następnie przeniosłam wzrok na torbę, która ukryta pod biurkiem przypominała mi o tym, że niedługo stąd wyjadę i zamieszkam w obcym dla mnie miejscu. Z nerwów przygryzłam wargę i w tej samej chwili zadzwonił do mnie telefon, na co z myślą, że to Zack, poszłam odebrać.

Przekorny los (1,2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz