XXVIII

4.9K 277 38
                                    

Zatęskniłam za tym wiatrem we włosach, którego brakowało mi od pięciu dni. Mogłam się w niego wtulić i upajać chwilą tak, aby stracić poczucie czasu. Oparłam głowę o jego plecy, wciągając do nozdrzy zapach kombinezonu Zack'a, który pachniał paloną gumą i...papierosami? Gwałtownie oderwałam się od niego i siedziałam wyprostowana. Dlaczego zapalił? Mówił, że nie będzie więcej palił. Zbliżaliśmy się do domu, a ja nie chciałam opuszczać tego chłopaka. Czułam się przy nim tak dobrze, a zarazem tak zraniona. Byłabym w stanie mu to wybaczyć, ale nie tak od razu. Do mojej głowy też wpadło pewne przemyślenie. Może i obydwie strony mówiły prawdę, ale z każdej perspektywy wyglądało to inaczej? No cóż, nie chciałam sprawdzać kamer, jak to było naprawdę. Zack też się zdenerwował, że mu nie ufam.

- Dziewczynko, jesteśmy na miejscu. - zatrzymał motocykl i podparł go jedną nogą.

- No tak. - puściłam go i zeszłam z hondy, a on zrobił to samo. Posłałam mu lekki uśmiech, idąc do drzwi.

- Mogę z tobą...no wiesz. Zostać? - spytał niepewnie, przeczesując swoje włosy. Skierowałam swój wzrok na jego pełne usta i po chwili przygryzłam wargę. Nie mogłam go pocałować; za łatwo bym mu uległa, a wtedy miałby pewność, że zrobię dla niego wszystko i jemu też wszystko można by było robić.

- Wiesz, że nie możemy. - posłałam mu krótkie spojrzenie i otworzyłam drzwi. - Dzięki za podwózkę. - pomachałam mu, a on nic nie odpowiedział. Stał przy motocyklu i patrzył się w jeden punkt.

Udałam się do kuchni, aby zrobić kanapki na jutro i kolację. Mój wybór padł na zwykłe tosty, które posmarowałam masłem. Cieszyłam się, dobrze zdecydowałam. Teraz będzie się starał. Za dwa tygodnie miał się odbyć bal, a ja coraz bardziej nie chcę na niego iść. Nie z powodu Jack'a, ale z powodu Zack'a. No cóż, jakoś będzie musiał sobie poradzić.

~~

Wstałam wcześnie rano i zrobiłam wszystkie te poranne czynności, jakie wykonuje każdy człowiek. Matka spała, więc uważałam, żeby jej nie zbudzić. Zjadłam kanapki przygotowane wczoraj, a później udałam się do toalety. Tam nałożyłam na siebie trochę podkładu, aby zamaskować pryszcza, który dzisiaj mnie powitał. Pogoda zapowiadała się nieciekawie, ale mimo to postawiłam na ciepłe kolory moich ubrań. Przewlekłam przez głowę żółtą koszulkę, a na nogi założyłam czarne legginsy. Zarzuciłam torbę na ramię i wzięłam w razie czego czarną narzutkę. Zack nie zapowiedział, że przyjedzie po mnie, więc udałam się na przystanek autobusowy. Podróż zleciała mi nawet szybko, bo w drodze przygotowywałam się do lekcji matematyki, aby dostać dobrą ocenę. Wysiadając, podziękowałam kierowcy i wyszłam na świeże powietrze, rozglądając się za Dianą, ale ktoś zaszedł mnie od tyłu. Odwróciłam się, po czym zaśmiałam.

- Przestraszyłeś mnie. - spojrzałam na bruneta z rozwierzchwionymi włosami. Posłał mi uśmiech.

- Aż taki straszy jestem? - spytał, robiąc smutną minę.

- Tak, wyglądasz przerażająco. - odpowiedziałam sarkastycznie i wzrokiem mknęłam ku dwóm motocyklistom, którzy rozmawiali z panienkami.

Alex stał przy swoim motocyklu i obejmował u swojego boku jakąś nową brunetkę, która wodziła palcem po koszulce chłopaka. Obok stał Zack i posłał mi groźne spojrzenie przypominające mi, żebym nie dawała mu powodu do zazdrości. Odcięłam się od rozmowy z Jack'iem i patrzyłam na niego, bo coś wykombinował. Przyciągnął do siebie jedną laleczkę, która przypominałam plastik. Moje serce przeszyło jakby uczucie igły, które rozeszło się po całym ciele. Jack to zauważył.

- Hej, on nie jest ciebie wart. Kazałaś mu udowodnić, więc ci udowadnia, że równie dobrze mógłby mieć inną. - wskazał na niego, a Zack już zacisnął pięści.

Przekorny los (1,2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz