Zack's POV:
- Pękasz? - spytałem jedną z dziewczyn, z którą byłem w parze w tej zabawie. Nie powiem, ostra przeciwniczka. Palcem wskazującym pnąłem się w stronę jej talii, gdzie następnie zatrzymałem się przed piersiami.
- Nie. - rzekła stanowczo, a ja spojrzałem na nią.
Nie mogłem wiele zobaczyć, bo obraz zaczął mi się rozmazywać przed oczami. Wypiłem zbyt dużo i odczuwałem powoli tego skutki. Nawet nie wiedziałem, gdzie była moja Ver. A może to z nią właśnie grałem w "Pękasz"? Zaczęło mi się kręcić w głowie, ale zabawa toczyła się dalej. Mój palec zatoczył kółka na jej pagórkach, a ona się zaśmiała, tym samym przegrywając.
- Flaszka wódy dla... - prowadzący zrobił krótką przerwę, abym powiedział mu swoje imię.
- Zack'a. - uniosłem ręce w górę i zacząłem skakać po parkiecie, a tłum gapiów bił mi brawo.
Chłopak pewnie z drugiego rocznika wręczył mi nowiutką, zimną, wielką wódkę, która tylko czekała na opróżnienie. Przyjąłem maleństwo z otwartymi rękami i w mig koło mnie znalazło się sporo ludzi, których nawet nie znałem, którzy czekali, aż podzielę się z nimi nagrodą. Popierdoliło ich? To ja wygrałem i to ja wypiję. Otworzyłem korek i ręką przytrzymałem bestie przed napadem. Udałem się w stronę kuchni, gdzie pijane towarzystwo albo spało na kanapie, albo szukało czegoś na ostry ból głowy. Przechyliłem flaszkę, potykając się o różne rzeczy, które lądowały na podłodze i cicho przekląłem. Rozchyliłem usta na tyle, aby zmieścił się w nich gwint butelki, której zawartość mocno zapiekła moje gardło. Ale tego potrzebowałem. W mojej kieszeni zawibrował telefon, który oznajmił, że dostałem wiadomość. Opadłem zmęczony tą całą imprezką na kanapę obok innych skacowanych kolegów. Wyjąłem z kieszeni potłuczoną komórkę, ale moje ręce tak mocno drżały, że nie zdołałem tego nawet utrzymać. Sądziłem, że było już grubo po drugiej w nocy. Tymczasem zegar wskazywał pierwszą. Przytkałem do ust znowu swoją nagrodę i czekałem, aż kojąca ciecz znów zapali moje gardło tylko po to, aby wraz z przełkniętą wódką zniknęły moje problemy lub stały się łatwe do rozwiązania. A było ich sporo.
~~
Obudził mnie odgłos tłuczonego szkła tuż obok ucha. Poderwałem się i sam strąciłem szklaną butelkę, która była już całkiem pusta. O dziwo pamiętałem wszystko z tej imprezy, ale głowa mnie nie bolała. Wokół wyspy kuchennej krzątały się różne osoby. Wśród nich dostrzegłem opierającą się o blat malutką Ver, która chyba zgonowała. Usilnie próbowałem podnieść się z pozycji siedzącej, ale wykonując ten nagły ruch moja głowa dała o sobie znać.
- Kurwa!- syknąłem, trzymając się za głowę.
- Daj im spokój, one też ludzie. - odezwał się łysy chłopak, którego ciało pokrywało wiele blizn. Siedział oparty o poduszki, a w dłoni trzymał dużą szklankę wody.
- Może i kobiety, ale bez uczuć. - prychnąłem, podtrzymując ciężar ciała ręką opartą o stolik.
- Czemu tak uważasz? - wywrócił oczami, po raz pierwszy na mnie patrząc. - Clive. - uniósł się i podał mi rękę, gdy ja przecierałem oczy. - Clive Denzel.
- Zack Adams. - odwzajemniłem gest, a w mojej głowie już błysnął pomysł. - Od jak dawna tu jesteś?
- Hmmm... - podrapał się po błyszczącej czaszce. - Tak od dziewiątej wczoraj. - uśmiechnął się, ukazując szereg powybijanych zębów.
- Czyli też zaczynasz przygodę z college'em? - spytałem, siadając z powrotem na swoim miejscu. Głowa mi pulsowała.
- Mówią, że tu niezłe dupska przychodzą. - zaśmiał się, a ja mu wtórowałem, patrząc z ukrycia na Veronicę.
CZYTASZ
Przekorny los (1,2)
أدب المراهقينPrzecisnął się przez ludzi i dotarł do mnie. Bez słowa wtulił się, a ja go odepchnęłam. Chciał mnie pocałować, ale obróciłam głowę w inną stronę i zła wykrzyczałam. - Tu! - wskazałam palcem czoło. - Tu się jebnij, chuju! Nie chciałam, żeby mnie ca...