LIII

3.6K 186 14
                                    

Minęło kilka dni, abym z zewnątrz wróciła do normy. Próbowałam się uśmiechać mimo wszystko i muszę przyznać, że jestem świetną aktorką. Na nowym profilu nikogo bliżej nie poznałam, nikogo nie wpuściłam do siebie, bo bałam się skrzywdzenia. Natalie była przy mnie i wspierała mnie. Zabierała nawet na wspólne zakupy, abym choć trochę oderwała się od siedzenia w czterech ścianach. 

Zaczynaliśmy drugi miesiąc nauki, a egzaminy przedświąteczne zbliżały się wielkimi krokami. Siedziałam właśnie na wykładzie z literatury francuskiej i przeglądałam Facebook'a, gdy nagle usłyszałam cichy brzdęk, który wydobył się z mojego telefonu. Od razu zaczerwieniłam się i rozejrzałam dokoła, czy ktoś też to słyszał, ale każdy był znudzony lekcją na tyle, że przestali zwracać uwagę na bodźce z otoczenia. W boku pojawiła się ikonka Jack'a z Messengera, więc bez zastanowienia w nią kliknęłam.

Jack Yancey: Hej! Do nauki, a nie jak trzynastolatka FB przeglądasz...

Ja: I kto to mówi!

Jack Yancey: Ja, haha. Co tam słychać w New Jersey? 

Ja: Nic ciekawego...

Wolałam nie pisać mu o Zack'u , choć pewnie już o tym wiedział. W końcu jakby nie patrząc był jego przyjacielem. 

Jack Yancey: A co u Zack'a? :) Pewnie siedzi koło ciebie. 

Ja: Nie... Nie wiem co u niego słychać:)

Jack Yancey: Jak to? To gdzie Ty jesteś?

Ja: Na lekcji 

Jack Yancey: Okej, widzę, że coś nie gra. Kiedy znowu nas odwiedzicie?

Ja: Odwiedzisz* No postaram się za miesiąc 

Jack Yancey: Och Ver... Chciałbym się z Tobą zobaczyć, bo chyba Zack coś znów odwalił, prawda?

Odczytałam ostatnią wiadomość i nie zdążyłam odpisać, bo zorientowałam się, że jakiś chłopak zaglądał mi do telefonu. Zablokowałam szybko ekran i podniosłam na niego wzrok. Chłopak był na oko średniego wzrostu, ubrany w szaro-czarną bluzę, która opinała go na ramionach. Jasne włosy postawione do góry dodawały mu centymetrów, a błękitne oczy... no cóż. Sprawiały, że od razu miło mu się patrzyło z oczu. Uśmiechnął się lekko, spuszczając wzrok w dół. Okej, mogłabym też stwierdzić, że był nieśmiały. Szybko wróciłam do poprzedniej roboty, ale wykładowca kazał nam coś zanotować. 

- Ale szybko dyktuje. - usłyszałam po swojej prawej stronie męski głos. - Mogę podpatrzeć? - wyprostował się i zapuścił żurawia do mojego zeszytu, co śmiesznie wyglądało. Postanowiłam trochę przysunąć w jego stronę zeszyt, aby było mu lepiej.

- No, ja też nie nadążam. - przytaknęłam i spod boku spojrzałam na chłopaka, który w skupieniu notował, wystawiając nieumyślnie język. - Tak w ogóle to jestem Veronica.

- Evan. - odpowiedział szybko i podniósł wzrok, uśmiechając się. - Dzięki.

- Nie ma za co. - przyciągnęłam zeszyt  z powrotem pod swoje skrzydła i uśmiechając się sama do siebie, nadal notowałam.

Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, szybko wrzuciłam zeszyt do torby i spiesząc się do Natalie, chciałam prędko wyjść z ławki, ale Evan blokował mi drogę. Wciągnęłam głośno powietrze przez nos i stanęłam na palcach.

- Chciałabym przejść. - powiedziałam powoli, akcentując każdą literę.

- Jasne! - zaśmiał się chłopak i odsunął mi się, patrząc od góry do dołu na mnie, co było krępujące. - Wiesz, tak pomyślałem...- dorównał mi kroku i przejechał ręką po włosach. - Jest robiona impreza za tydzień w klubie i... pójdziesz tam...

Przekorny los (1,2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz