Rozdział 18

6.8K 664 157
                                    


Nie chcę, aby on tu przyszedł. Znalazł mnie. Wie gdzie jestem. Mój ojciec również tu przybędzie. Nie wytrzymam tego więcej. Dlaczego oni muszą mnie tak dręczyć?

Miałem znów napad paniki. Odkąd chłopak wyszedł z tego pomieszczenia zostałem całkowicie sam. Dlaczego to musiało przytrafić się mi? Czy naprawdę jestem aż tak okropnym człowiekiem?

Przez długie minuty próbowałem powstrzymać lawinę myśli, która zalewała moją głowę. Nie wiem ile dokładnie czasu upłynęło. Robiłem się senny. Coraz bardziej chciało mi się spać, ale nie mogłem sobie na to pozwolić. W tym samym miejscu był Mellark. Na pewno mnie znajdzie.  To tylko kwestia czasu. Gdy on przyjdzie, pojawi się i mój ojciec. Od kilku dni powtarzał się ten sam schemat.

Już prawie przysypiałem, kiedy usłyszałem kroki po drugiej stronie drzwi. Wstrzymałem na moment powietrze. Spojrzałem w tamtą stronę. Strach wstrząsnął całym moim ciałem. Podniosłem się z miejsca. Przeszedłem naprzód parę kroków. Nie siedziałem już w rogu, stałem na środku pomieszczenia.

- Tylko nie on, tylko nie on. - powtarzałem jak mantrę. - Niech to nie będzie on. -  szeptałem, czułem jak cały się trzęsę.

Drzwi do środka się otworzyły. Postać weszła do środka. Był to Harry. Od razu go rozpoznałem. Burza brązowych, kręconych włosów i te intensywne zielone tęczówki. Cały strach gdzieś wyparował. Nie musiałem się już bać. Bo on nic mi nie zrobi, prawda?

- To nie on. - zaśmiałem się nerwowo, spuszczając wzrok na swoje stopy. - To nie on. - powtórzyłem ponownie.

Poczułem na sobie jego spojrzenie. Słyszałem zamykane drzwi i kroki chłopaka. Podszedł do mnie blisko. Podniosłem na niego spojrzenie. Dopiero teraz zorientowałem się, że łzy wymknęły się spod zamkniętych powiek.

Przez chwilę nie robiliśmy zupełnie nic. Patrzyłem mu prosto w oczy i nie widziałem w nich złości. Miał spokojne spojrzenie, widać było współczucie malujące się na jego twarzy.

- Mellark więcej nie zrobi ci krzywdy. - wyszeptał.

Jego słowa zawisły w powietrzu. Mellark był potworem. Każdego dnia mnie niszczył, zabierał cząstkę duszy. Za każdym razem, gdy zamykałem oczy widziałem jego twarz. Pamiętam każde jego słowo, dotyk.

Zacząłem się wycofywać. Odchodziłem w stronę rogu pomieszczenia. Tam czułem się najlepiej. Oparłem się plecami o ścianę i chciałem się po niej zsunąć, lecz coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkodził.

Poczułem silne ramiona, które przyciągnęły mnie do drugiego, ciepłego ciała. Nie uciekłem. Nie reagowałem w żaden sposób. Harry stał naprzeciwko mnie i przytulał do siebie. Dłużej już nie powstrzymywałem łez. Wtuliłem się w zagłębienie jego szyi i pozwoliłem łzą płynąć. Chłopak delikatnie nas kołysał, to rzeczywiście pomagało.

- Już wszystko będzie dobrze. - wyszeptał. - Nikt nie zrobi ci więcej krzywdy.

- O-on... - zająknąłem się i nie mogłem dokończyć wypowiedzi.

- Wiem Lou, już wszystko wiem. - zapewnił. - Oni są złymi ludźmi i zapłacą za to. Nie myśl już o tym.

Zamknąłem oczy i wczepiłem się dłońmi w koszulkę chłopaka. Tak bardzo potrzebowałem czyjejś obecności. Nie chciałem być z tym wszystkim sam. To było dla mnie trudne. Nie powinienem ufać obcej osobie. Nikomu nie powinienem ufać. Ale Harry wydawał się w porządku.  Nie myślałem o tym, że on również może zrobić mi krzywdę.  Liczyło się tylko tu i teraz.

- Pomogę ci Lou, wszystko się ułoży. - szeptał po cichu  i kreślił kółeczka na moich plecach.

Nie wiem ile tak staliśmy. Dopiero gdy się uspokoiłem i przestałem płakać, Harry zaprowadził nas na materac przy ścianie. Usiedliśmy na nim i ani na chwilę nie wypuścił mnie ze swoich objęć. To przy nim czułem się bezpieczny. Nie potrafiłem tego w żaden sposób wytłumaczyć. Wszyscy ludzie mnie przerażali, tylko nie on. Wydawał się inni niż ci wszyscy...

- Zaczniemy od początku.  Pamiętaj Louis, że to nie twoja wina. Nie możesz się obwiniać. Musisz żyć i walczyć. Pomogę ci przez to przejść, ale musisz mi zaufać, dobrze? - zapytał.

Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć. To wszystko działo się za szybko. To było zbyt dużo jak dla mnie. Gubiłem się w tym wszystkim. Poczułem ciepłą dłoń na twarzy. Harry starł z moich policzków łzy. Wciąż  przytulał mnie do siebie. Ani na chwilę nie puścił. Czułem się przy nim dobrze. Naprawdę.


><><><><><><><><><><><><><

Dziękuję za gwiazdki a w szczególności za komentarze!

Uwielbiam je czytać, więc spokojnie możecie trochę zaszaleć i pospamować :D

<><><><><><><><><><><><><>


Trust Me ~Larry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz