Rozdział 35

6K 524 294
                                    


- Jesteś pewien, że nas tu nie znajdą? - powiedział cicho, niemal szeptem.

- Niall jest głośny, jeśli będą nadchodzić, usłyszymy ich. - zapewniłem go z uśmiechem.

Sięgnąłem dłonią do jego policzka. Opuszkami palców starłem różową farbę, która znajdowała się na jego skórze. Nasze ubrania również zdobiły kolorowe plamy farby. Piętnaście minut temu wpadliśmy w zasadzkę Nialla i Zayna. Zostaliśmy ostrzelani. Zdołaliśmy tu uciec i skryć się w tych krzakach. Nie była to zbyt dobra kryjówka, ale myślę, że jest wystarczająca. Siedzieliśmy teraz obok siebie. Louis opierał się o moje ramię i rozglądał na boki.

- Nie powinniśmy się do nich podkraść? - zadał kolejne pytanie.

- Za chwilkę. - mruknąłem trącając nosem jego delikatną skórę na szyi. - Mamy czas. - dodałem.

Naparłem na ciało brązowowłosego tak, że teraz obaj leżeliśmy. Louis znajdował się pode mną na ziemi. Swoje ręce opierałem po dwóch stronach jego głowy. Wpatrywał się we mnie zdziwiony, ale po chwili na  usta wkradł się szeroki uśmiech. Jego piękne niebieskie oczy błyszczały. Zagryzł dolną wargę, co mnie tak szalenie nakręcało. Założę się, że robił to umyślnie. Doskonale wiedział jak to na mnie działa.

- Harry? - usłyszałem jego głos i otrząsnąłem się.

- Hm? - zapytałem mało inteligentnie.

- Chyba się zamyśliłeś. - dodał wyciągając w górę ręce.

Jego dłonie wplotły się w moje włosy, za które delikatnie pociągnął. Na  usta wpłynął mi szeroki uśmiech. Mruknąłem zadowolony i przybliżyłem swoją twarz do jego. Wzrok przeniosłem na miękkie, malinowe usta, które tylko czekały na mój ruch. Po krótkiej chwili złączyłem nasze wargi razem. Tak cudownie smakowały. Oparłem się na jednej ręce, tylko po to, by drugą przenieść na brzuch Lou pod materiał bluzki.  Byłem tym tak zafascynowany, że nie usłyszałem zbliżającego się Liama. Dopiero gdy ostrzelał mnie, powodując, że moje ubranie stało się bardziej kolorowe, oderwałem się od Louisa.

- Co jest?! - warknąłem zdenerwowany.

- To ja się was pytam, co z wami. - mruknął. - Zayn z Niallem gdzieś przepadli. Sądząc po odgłosach nawet nie chcę wiedzieć co robią... Teraz wy... - westchnął opierając swoją broń o ramię. - Nie ma z wami zabawy.

Louis zepchnął mnie z siebie, siadając obok. Poprawił swoją koszulkę i spojrzał się na chłopaka. Jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Posłałem mu szeroki uśmiech i dopiero po chwili spojrzałem na Liama.

- Więc koniec na dzisiaj? - zapytałem, lecz w odpowiedzi dostałem mordercze spojrzenie.

- Następnym razem weźmiemy ze sobą kilku chłopaków. Może Patrick, Max i Thomas?  Kiedy znów kochasie schowacie się za krzakami, będę miał z kim się postrzelać. Utrapienie z wami. - jęknął oddalając się.

Prawdopodobnie ruszył w stronę samochodu. Mamrotał coś jeszcze pod nosem, ale już go nie słyszeliśmy.

- Mówiłem, że powinniśmy wyjść z tej kryjówki. - westchnął Lou.

- Więc to moja wina? - zapytałem unosząc brew do góry.

- Tak, Harold. - odparł podnosząc się i podał mi rękę. - A teraz chodźmy zanim Liam się zdenerwuje i odjedzie bez nas. Nie uśmiecha mi się wracać dwadzieścia kilometrów  na piechotę upaćkany farbą.

- Masz rację. - westchnąłem, przyjmując jego pomoc.

Podniosłem się i z Louisem pod ręką ruszyliśmy leśną ścieżką. Byliśmy już prawie przy samochodzie, kiedy usłyszeliśmy głośny śmiech Nialla. Wyskoczył z krzaków. Kilkanaście małych kulek z farbą zderzyło się z naszymi ciałami.  Za nim wyszli Liam i Zayn. To była zasadzka!

Pobiegliśmy w stronę samochodu, chowając się za niego. I to był błąd. Piękny, czarny Range Rover zmieniał swój kolor. Gdy wyjeżdżaliśmy był czysty, umyty. Des mnie zabije! Nie chcę widzieć jego miny gdy odstawimy wóz.

- Liam, zabiję cię kurwa! - krzyknąłem.

Starałem się być poważny, ale głośny śmiech Louisa tylko mnie rozbawił. Zamiast się bronić i strzelać, my siedzieliśmy za oponą samochodu i głośno się śmialiśmy. Lou niemal płakał ze szczęścia i to był wspaniały widok, móc oglądać go tak szczęśliwym.

Przegraliśmy. Drużyna Zayna wygrała. Wszyscy byliśmy  pokryci  kolorową farbą. Wracaliśmy teraz do domu. Brudni, zmęczeni, ale szczęśliwi. To był wspaniały dzień. Zupełnie inny od ostatnich, które przysporzyły dużo cierpienia i niepewności.

- Zasnął. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Liama.

Razem ze mną i Louisem siedział z tyłu. Zayn prowadził, a obok niego na miejscu pasażera znajdował się blondyn. Podczas jazdy panowała cisza. Po kilku godzinach biegania po lesie każdy z nas marzył o znalezieniu się w domu.

Spojrzałem teraz na Louisa. Siedział oparty o moje ramię. Miał zamknięte powieki i spokojnie oddychał. Liam miał rację, chłopak zasnął. Uśmiechnąłem się delikatnie i wolną ręką odgarnąłem mu kosmyki włosów wpadające do oczu.

- Pasujecie do siebie. - dodał. - Przy tobie jest naprawdę szczęśliwy.

- I chciałbym, aby to się nie zmieniło. - przyznałem. - A tak przy okazji, świetny podstęp Liam, powinieneś zostać aktorem.

- Chodzi ci o Nialla i Zayna? - zapytał,  a ja skinąłem głową.

- Naprawdę ci uwierzyliśmy, Lou miał wyrzutu sumienia. - dodałem.

- Tylko Harry... ja mówiłem prawdę. Oni na serio pieprzyli się w tamtych krzakach. - spojrzał się na mnie po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Całe szczęście, że nie obudziliśmy śpiącego chłopaka. Lou wciąż  spał. Wtulił się we mnie bardziej i chyba nigdy nie widziałem piękniejszego widoku.

- Ej! - oburzył się Zayn. - My wszystko słyszymy!

- I mieliście to usłyszeć.  - zawołał Liam spoglądając za okno.

Zayn wystawił mu środkowy palec, ale Payne już tego nie widział. Może to i dobrze, bo tylko rozpętałby kłótnię, a ja nie chciałem, aby obudzili Louisa. Chłopak nadal sobie smacznie drzemał. Wpatrywałem się w niego przez dłuższą chwilę.

Musiałem sam usnąć, ponieważ obudziłem się już na miejscu. Pierwsze co zobaczyłem, to błyszczące niebieskie tęczówki spoglądające na mnie. Uśmiechnąłem się do chłopaka i przeciągnąłem.

- Dzień dobry księżniczko. - zawołał całując mnie w nos, po czym wyskoczył z samochodu jako pierwszy.

Chwilę zajęło mi przeanalizowanie obecnej sytuacji. Wydostałem się z pojazdu i pobiegłem za nim. Złapałem go dopiero na schodach. Chwyciłem w pasie i podniosłem do góry. Chłopak oplótł mnie nogami i razem weszliśmy do naszego pokoju padając na łóżko.

- Powinniśmy się wykąpać. - zauważył niebieskooki. - Jesteśmy cali w farbie.

- To kto pierwszy idzie, ty czy ja? - zapytałem z uśmiechem, błądząc dłońmi pod jego koszulką.

- Możemy... razem?


><><><><><><><><><><><

Jakimś cudem udało mi się dziś wstawić ten rozdział, miało go nie być.

Już prawie jesteśmy przy końcu tego ff.  :)

<><><><><><><><><><><>




Trust Me ~Larry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz