Rozdział 19

7K 645 164
                                    


Odkąd Louis usnął minęła jakaś godzina. W całym pomieszczeniu była głucha cisza. Nawet na korytarzu nie słychać było niczyich kroków. Zapewne wciąż przesłuchują Mellarka. Siedziałem razem z Lou na materacu. Głowa chłopaka leżała na moich udach. Wyglądał tak spokojnie, kiedy spał. Wolną ręką delikatnie przeczesywałem jego włosy.

Ostatnie wydarzenia były dość szczególne. Nie sądziłem, że chłopak  w ogóle się odezwie, jednak strach przed tamtym facetem był silniejszy. Louis był tak wystraszony, że się nie odzywał, stracił chęć do życia. Dopiero gdy wyrzucił z siebie swoje uczucia, gdy podzielił się z nimi z drugą osobą dawny Louis powracał. Wystarczyło tylko przebić się przez mur, jaki on sam stworzył.  Trzeba było po prostu przy nim być. W końcu się przełamał, coś w nim pękło. Teraz miałem nadzieję, że będzie już tylko lepiej. On nie zasługuje na te wszystkie złe rzeczy, nie zasłużył na piekło jakie zgotował mu jego własny ojciec.

Po kilku minutach usłyszałem odgłos kroków. Korytarzem przeszło kilku ludzi. Zapewne skończyli z Mellarkiem. - pomyślałem i westchnąłem. Miałem nadzieję, że Carter mnie nie zawiódł. Tamten facet zasługiwał na takie traktowanie. Mogli by go nawet zabić. Tak było by najlepiej.

Moje rozmyślania przerwał odgłos skrzypiących drzwi. Do środka wszedł Liam. Spojrzał się na mnie i skierował  w naszą stronę.

- Des kazał sprawdzić co z tobą. Podobno puściły ci nerwy przy przesłuchaniu. - powiedział kucając obok nas. - To jest ten dzieciak? - zapytał bacznie przyglądając się śpiącemu chłopakowi.

- To jest Louis. - poprawiłem go. - Niedawno zasnął. Mów trochę ciszej.

- Ale się wczułeś. - zaśmiał się Li, lecz pod wpływem mojego spojrzenia zamilkł.

- Skoro tu jesteś, to pomożesz mi w czymś. - zarządziłem.

Delikatnie podniosłem głowę Tomlinsona i odłożyłem  na materac. Dopiero teraz mogłem się podnieść. Rozprostowałem zastane kości. Liam również wstał i spojrzał się na mnie wyczekująco.

- Pomożesz mi dotrzeć do mojego pokoju. - powiedziałem. - Gdzie Des?

Nachyliłem się i wziąłem lekkie ciało chłopaka na ręce. Ten nieznacznie się poruszył i skrzywił. Coś powiedział przez sen, lecz po chwili wtulił się w mój bark. Wyglądał tak niewinnie, krew mnie zalewała, gdy przypomniałem sobie przez co on przeszedł.

- Pojechał gdzieś z chłopakami. Mieli coś załatwić na mieście. Wspominał, że wróci nad ranem. - odpowiedział.

Zacząłem kierować się w stronę drzwi. Liam pomógł mi i je otworzył. To samo zrobił przy następnych. Nie zadawał pytań, za co byłem mu wdzięczny. Nawet nie próbował mnie zatrzymać. Przecież Louis mógłby uciec i to nie było by zbyt dobre.

- A co z tym Mellarkiem? - zapytałem poprawiając sobie na rękach Tomlinsona.

- Stracił kilka zębów. Nie wygląda za ładnie. - zaśmiał się. - Ty też masz w tym udział. Podobno rzuciłeś się na niego.

- Mogliby go zabić. - mruknąłem przechodząc przez główne drzwi prowadzące na dwór.

Teraz znaleźliśmy się na świeżym powietrzu. Była już noc. Te ostatnie godziny szybko zleciały. Na zewnątrz było chłodno, do tego wiał zimny wiatr. Nieco zadrżałem na podmuch wiatru. Szykowało się na deszcz. Chmury przysłoniły księżyc. Na pewno jutro będzie padać. Typowa londyńska pogoda.

Pokonaliśmy długi odcinek łączący ten budynek z moim domem. Liam znów pomógł mi z drzwiami i tak do chwili aż nie stanęliśmy w moim pokoju. W całym domu nikogo nie było. Wszędzie panowała cisza. Moja mama zapewne poszła do szpitala na swoją zmianę. Pracowała jako kardiolog i była w tym niezła. Ratowała ludzi.

- W czymś jeszcze ci pomóc? - zapytał się Liam.

Podszedłem do łóżka i ostrożnie, uważając by Louis się nie obudził położyłem go na materacu. Jedynie mruknął coś pod nosem i przekręcił się na bok. Musiał naprawdę być wykończony, skoro jeszcze się nie obudził. Nie chciałem, aby dłużej został w tej zimnej piwnicy, która służyła za jego lokum. Tutaj było mu sto razy lepiej, wygodniej. Mogłem go mieć przy sobie.

- Nie, już sobie poradzę. - zapewniłem. - Dzięki i...

- Mam nikomu nie mówić co widziałem? - dokończył za mnie uśmiechając się szeroko. Skinąłem głową na potwierdzenie. - Będę milczał jak grób, ale jeśli Des wróci to na pewno sam zauważy nieobecność chłopaka.

- Wiem to. Chodzi głównie o chłopaków, Cartera.

- Możesz być spokojny. - zapewnił i wyszedł z pokoju.

Zamknął za sobą drzwi i zostałem sam z Louisem. Zapaliłem nocną lampkę i zgasiłem duże światło. Tak było zdecydowanie lepiej. Gdy upewniłem się, że chłopak mocno śpi, wyszedłem z pokoju, kierując się do łazienki wziąć prysznic. Szybko się z tym uporałem i już po kwadransie byłem znów  u siebie. Przebrałem się  w czyste ciuchy. Swoją bluzkę poplamiłem krwią jak uderzyłem Mellarka, nadawała się jednie do prania.

Położyłem się do łóżka obok Louisa. Nakryłem nas kocem i zgasiłem lampkę. Długo nie mogłem zasnąć. Louis zaczął się wiercić, znów śnił mu się koszmar. Chciałem go obudzić, lecz po chwili w końcu sam się uspokoił. Poczułem wokół siebie jego ręce. Objął mnie w pasie i wtulił się w moją klatkę piersiową. Nie wiem czy zrobił to umyślnie czy odruchowo. Nie przeszkadzało mi to. Uśmiechnąłem się i jeszcze przez kilka minut przeczesywałem dłonią jego włosy.


><><><><><><><><><><><><><><><

274 pozycja w ff :D

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

^.^

<><><><><><><><><><><><><><><>

Trust Me ~Larry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz