Rozdział 10

396 18 0
                                    


- Oby dwie wiemy, jak i Ci co znają przepowiednie, że to właśnie Ty jesteś tą co skruszy lód dawno zamarzłego serca, które dzięki tobie znów nauczy się kochać.

Po prostu starałam jak wryta. Nie mogłam się ruszyć, nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Czułam się jakbym w ogóle  była w innym świecie. Ja? I, że niby książę? To nie do pomyślenia. Sama byłam zdziwiona moją reakcją, tu musiała zajść jakaś cholerna pomyłka. On nie jest dla mnie!

- Nie, - powiedziałam chłodnym tonem - Tu musiała zaistnieć pomyłka, ja nie mogę być blisko księcia! Nie chcę być kolejną zabawką albo kolejnym trofeum w jego łóżku!

Podeszła do mnie i przytuliła co bardzo mnie zdziwiło. Nie omal bym się rozpłakała. Tak bardzo potrzebowałam ciepła i miłości, którą w życiu poznałam przez książki, ale niestety książki autorstwa wampirów opierały się na ciągłym seksie i wspólnych polowaniach. Mdliło mnie na samą myśl o tym wszystkim.

- O nie jest taki zły. Sam tak jak Ty nie dostał miłości za młodu, ale ty jesteś w stanie to zmienić. Nie oszukuj mnie ani siebie. Coś do niego na pewno czujesz.

- Chyba muszę wszystko przemyśleć. - byłam już nieobecna jak mój głos.

Wyszłam z kuchni prosto na podwórze. Nie wiedziałam co nam o tym myśleć. Za wszelką cenę muszę poznać tą przepowiednie, bo to aż nie możliwe.

Szłam dużymi ogrodami królewskimi, wokół zawitały kwiaty, wyglądało niesamowicie. Szłam podziwiając te wszystkie cudowne rośliny, aż znalazłam się przy małym lasku. Wiem, że ziemie pałacu są ogrodzone i dookoła jest mur, więc ten lasek nie może być niebezpieczny. Sama sobie w to nie wierzyłam i czekałam na jakiegoś spragnionego krwiopijce. Drzewa w tym lesie były wysokie, a ich korony prawie szczelnie utrudniały dopływ światła do ziemi.

Znalazłam się na małej polance. To musiał być róg królewskich ziemi bo widać stąd mur. Sama polana nie była jakaś ogromna, ale do małych nie należała. Trawa na niej miała o wiele żywszy kolor niż ta w pałacowych ogrodach. Pomiędzy trawą było widać stokrotki, gdzie nie gdzie przy drzewach chabry. Na środku był stawik dość mały ale idealnie w komponowany w całokształt tej polany.

Położyłam się na trawie czekając, aż wpadnie mi do głowy jakiś pomysł. Leżałam tak może 20 minut. Dalej na nic nie wpadłam, ale poczułam, że robię się głodna. Kiedy otworzyłam oczy i usiadłam cholernie się wystraszyłam. I już chciałam się zrywać do mojego ostatniego biegu.

- Ej no! - powiedział wampir z czerwonymi oczami, co oznaczało, że albo jest głodny, albo wkurwiony, albo podniecony - Nie chciałem Cię wystraszył. - złapał mnie za ręką, już odliczałam sekundy, az wgryzie mi się w nadgarstek.

- Czego chcesz? - powiedziałam głosem pewniejszym niż mogłabym się spodziewać

- Ale usiądź, proszę,  porozmawiamy. - zdziwiło mnie to, nawet jego głosy był miły

- Wolałabym już iść, bo wiesz książę będzie nie zadowolony, jeśli jego asytętka zostanie podwieczorkiem. - co ja palnęłam, ale porażka

- Nie chciałem Cię zjeść, bella. Po prostu zastanawiałem się co taka piękność robi na tej polanie. Zazwyczaj sam na niej jestem, to moje miejsce odpoczynku i wytchnienia. - uśmiechnął się do mnie, a ja dopiero teraz zauważyłam jaki był przystojny, jego rodzina musiała pochodzić z dawnych Włoszech, było to widać po jego urodzi i po tym, że świadomie nazwał mnie "bella", przecież teraz wszyscy używają jednego języka

Był bardzo przystojny, ale urodą nie dorównywał Davidowi. Z tego co się dowiedziałam z rozmowy to urodził się już z czerwonymi oczami. Był dość wysoki i bardzo umięśniony.

Siedzieliśmy Na trawie do czasu, aż zaburczało mi w brzuchu i obydwoje się zaśmieliśmy.

- Chyba na mnie pora. - powiedziałam trochę żałując, że nie mogę z nim zostać

- Chodź - pokazał, żebym wzięła go pod ramię - z chęcią Cię odprowadzę.

- Skoro również jesteś mieszkańcem tego pałacu to czemu nie poznaliśmy się już pierwszego dnia? A na pewno Cię nie przeoczyłam.

- Wróciłem dziś rano po dwutygodniowej podróży, jeśli można tak to nazwać.
Prowadziłem dla naszej armii zajęcia przygotowawcze. - powiedział, ale widać było że myślami jest gdzieś daleko, więc nie ciągnęłam dalej żadnego tematu i szliśmy w ciszy, która o dziwo wydawała się być niesamowicie przyjemną

Dotarliśmy do pałacu, a on chciał prowadzić mnie do głównych drzwi. Na całe szczęście dał się namówić na drzwi kuchenne, którymi wcześniej wyszłam na dwór. W kuchni panowały przygotowania do obiadu, kucharze gotowali cudowności, żeby dogodzić nam wszystkim. Kiedy zobaczyli mnie i Johna ukłonili się lekko i wrócili do pracy, teraz już trochę mniej chaotyczniej, a raczej bardziej płynnej.Do kuchni weszła zła ciocia Rosa, a ja miałam przeczucie, że chodziło o mnie. Spojrzała na mnie i na Johna.

- Twój brat jest zdenerwowany - powiedziała do niego spokojnym tonem, a ja osłupiałam - Eleno, on myśli, że Ty uciekłaś i kazał przeszukać cały teren pałacu a sam szuka Cię w środku.

- Nie rozumiem czemu? Nie uciekłam,  byłam na spacerze w ogrodzie.

Teraz do kuchni wszedł władca cały, aż dygotał z gniewu. Mimo to wyglądał bardzo pociągająco,  a ja musiałam zganić się w myślach. Poczułam jak rumieńce wypływają mi na twarz i nie byłam pewna czy to przez te myśli, które mam w głowie o księciu, czy raczej było mi głupio, że tak się przeze mnie zdenerwował.

Spojrzał na brata, potem na Rose i na końcu na mnie. Podszedł i trochę mnie wkurzony, spojrzał mi w oczy.

- Gdzie do jasnej cholery byłaś? Wiesz, że cały dzień Cię szukam? Martwiłem się o Ciebie.

- Nic mi nie jest, przecież widzisz. Na marne twoje zmartwienia względem mnie. - rozzłościł go sposób w jaki mówiłam, załapał mnie za nadgarstki i jeszcze raz spojrzał głęboko w oczy, a ja myślałam, że się rozpływam

- Idziesz ze mną. - wysyczał przez zaciśnięte zęby tak, że bałam się cokolwiek powiedzieć - Jesteś moja. A Ty się do niej nie zbliżaj.

Poczułam jak łzy strachu spływają mi po policzku cichutko i powoli. Książę wziął mnie na ręce przytulił do swojej klatki piersiowej i w ich magicznym tempie zaniósł mnie do swojego pokoju. Byłam tak przerażona i przekonana, że albo mi zrobi krzywdę, albo zacznie się wydzierać na mnie, a w najlepszym przypadku wyrzuci mnie przed balkon. Podszedł do mnie, jego bliskość sprawiała mi przyjemność i ból psychiczny, nie wiedziałam co się teraz stanie.

I Wy też się jeszcze nie dowiecie. 1000 słów specjalnie dla Was. 😘

Ważna informacja z powodu świąt i testów może się rozdział może się pojawić z opóźnieniem, sami rozumiecie... nie da się robić wszystkiego na raz chociaż by się chciało. 😔

Pozdrawiam serdecznie, niech ten jutrzejszy mamy poniedziałek będzie mokry, a na dzisiejszym śniadaniu jajko smakuje wyśmienicie. Do następnego  😘

Pan i Władca (CZAS NA KOREKTE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz