Rozdział 2

645 27 4
                                    

Pakowałam się w pośpiechu, ale to nie dlatego, że tak bardzo chciałam stąd wyjechać. Bałam się. Cholernie boję się zostać jakąś tam służąca u najwyższej władzy. Kwestia tylko, na której kolacji zostanę podana jako krwisty stek.

Wampiry to bezwzględni mordercy. Wystarczy się podstawić i po chwili jesteś bez życia, nie masz w sobie nawet kropli krwi, a oczy niemal od razu tracą kolor. Nauczyciele w Akademii wiedzą, że tak całkiem posłuszna to ja nie byłam, chyba powinni poinformować mojego Pana...

Chwila, chwila... Kurde dziewczyno chyba jest bardzo źle. Już nazwałaś go swoim Panem.

***

- Elena! - przyjaciółka rzuciła mi się na szyję kiedy zeszłam przed budynek Akademii. - Boże, jak mi Cię będzie brakowało. Teraz będziemy się widywać chyba tylko na posiłkach...- chciała mówić coś jeszcze, ale szybko jej przerwałam.

- Jak to tylko na posiłkach? Przecież ja jadę do głównego pałacu. A Ty chyba zostajesz tu? - ostatniego zdania nie byłam taka pewna więc wolałam ją bardziej zapytać niż stwierdzić.

- No właśnie, że nie. Jadę stąd w pizdu, razem z Tobą. Będę kucharką najprawdopodobniej. No wiesz może mnie książę nie zabije za to jak gotuję. - zaśmiała się niepewnie

No tak moja poczciwa Ann. Najcudowniejsza istota na świecie. Jej uśmiech nawet w takich sytuacjach wywołuje mój. Wystarczy chwila i już śmiejemy się w najlepsze nie zwracając uwagi na resztę świata, bo to w końcu my.

Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk klaksonu. Potrząsnęłam głową,  żeby wrócić do rzeczywistości.

- Lela, wskakuj szybko - powiedziała Ann z nutką podniecenia w głosie co było dla mnie niezrozumiałe, bo nie chciałam tam jechać

Dwóch rosłych wampirów zabrało nasze walizki i włożyło do bagażnika, a my usadowiłyśmy się wygodnie a tylnych siedzeniach czarnej terenówki.

- Pijawki jedziemy roznieść wasz pałacyk. - szeptała mi do ucha Anka. Zawsze zachowuje swoje specyficzne poczucie humoru, nawet wtedy, kiedy ja umieram ze strachu.

Po godzinie jazdy za oknami było widać coraz mniej domów, a coraz więcej lasów, łąk i pól. A w oddali widoczny był wielki pałac. Wyglądał na bardzo stary, ale zachowany w nienagannym stanie.

Z każdą chwilą byliśmy coraz bliżej, moje serce biło szybciej i szybciej.

- Drogie Panie, jest parę spraw, które musicie wiedzieć za nim wejdziecie do pałacu. - zaczął mężczyzna siedzący na miejscu pasażera. - Wasze rzeczy zostaną przejrzane i ułożone waszych pokojach. Kucharka mieszka na drugim piętrze w pokoju dwuosobowym, a asystentka na piątym piętrze na przeciwko sypialni księcia Davida. Dziś poznacie rodzinę królewską i macie zachowywać dystans i kulturę, gdy wasi przełożeni przedstawią wam reguły, które musicie stosować lecz jeśli nie będziecie ich przestrzegać czekają Was kary. Dziękuję wam, możecie już iść, pokojówki Was zaprowadzą.

Szłyśmy za dwiema dziewczynami mniej więcej naszego wieku. Miałam w głowie taki natłok myśli, że nie byłam w stanie się odezwać, oczywiście Ann nie miała takiego problemu.

- Boże, co za typ... Gdzie go trzymali? W lochach? Bla,  bla, coś tam czekają was kary. Chyba powinien wziąć coś na ból dupy. - terkotała jak nawiedzona, a ja i służące nie mogłyśmy powstrzymać śmiechu - Was to bawi? Widziałaś jego minę jak mówił o karach? Jakby go to podniecało... Pieprzony sadysta.

- Dobrze, już dobrze, Ann - staram się chociaż trochę spoważnieć - Wiesz, że musiał nam o tym powiedzieć, dla niego to była regułka jak na opakowaniu od leków. Poza tym Ty się ciesz, że jesteś kucharką, a ja będę się użerać z aroganckim księciem - powiedziałam z niechęcią na samą myśl o przyszłym królu naszego świata. W sumie to ten świat nie jest już nasz... tylko ich.

***

Niestety do mojego pokoju, a raczej powiedziałabym komnaty wiodły cholernie długie schody dla służby.

Dziewczyna, która mnie prowadziła miała na imię Marta i była słodką niską brunetką z cudownymi morskimi oczami. Nie mogła być dużo starsza ode  mnie. Jej promienny uśmiech uświadomił mi, że może jednak nie będzie tu tak całkiem źle.

- No więc tu są drzwi do Królewskiej sypialni. Masz do niej wstęp, ale tylko za zgodą władcy, a tu na przeciwko to twoja sypialnia. Wchodź szybko, bo musimy wybrać dla Ciebie odpowiedni strój. - mówiła z takim lekkim podekscytowaniem, co o dziwo udzieliło się także mi.

Gdy weszłam do pokoju to prawie dostałam szoku. Cały pałac był urządzony prawie jak te za czasów średniowiecza, a mój pokój był niesamowicie nowoczesny, ale nie specjalnie luksusowy, chociaż... No cóż w porównaniu do Akademii to raj na ziemi.

Ściany w kolorze jasnego beżu, podłoga drewniana w kolorze przetartej bieli. W rogu stało łóżko jednoosobowe, na którym była złożona kołdra,  poduszka i mała poduszka. Obok łóżka białe biurko z lampką, a nad nim półka. Na przeciw regał z książkami i dwie pary drzwi a pomiędzy nimi duże lustro.

- Tę drzwi - wskazała na tę po lewej - są od łazienki, zaś za tymi - pokazała następne - znajduje się garderoba, w której znalazły się już twoje ubrania na służbę.

Pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy: "No po prostu zajebiście..." Nie dość, że będę musiała się użerać z pieprzonym książątkiem to jeszcze mam apartament jakbym była kimś ważnym, a znając pijawki za tydzień będę leżała bez kropli krwi rozszarpana na strzępy, bo doprowadzę go do szału...

Oto drugi rozdział... Nie sądziłam, że się rozpiszę, ale 805 słów samego rozdziału chyba nie tak całkiem źle. 😅

Pan i Władca (CZAS NA KOREKTE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz