Rozdział 23

240 11 0
                                    

Obudziłam się rano, książę jeszcze spał, a na dworze świeciło słońce. Promienie padały przez okno wprost na nasze nagie ciała przykryte tylko materiałem, który ma na celu zastąpienie kołdry.

Chciałam się podnieść, ale czyjaś ręka mocno obejmowała moją talię. Najdelikatniej jak tylko potrafiłam zdjełam rękę Davida ze swojego ciała, po czym pocałowałam go w policzek i wstałam z łóżka.

- Masz piękne ciało, księżniczko. - powiedział zaspanym głosem, chciałam jak najszybciej zakryć moją nagość - Nie zasłaniaj się. - podszedł do mnie i odsunął moje ręce - Jesteś piękna. - powiedział po czym wbił się brutalnie w moje usta

Niemal natychmiast zaczęło reagować całe moje ciało. Nogi przestały stać już tak stabilnie jak wcześniej, podbrzusze łaskotało niemiłosiernie. Książę oparł mnie o ścianę i całował moją szyję, był taki nie nasycony i stanowczy. Zarzuciłam mu nogi na biodra, a on zaniósł mnie na łóżko.

- Powiedz piękna czego chcesz. - jego stanowczy niski głos był niesamowicie seksowny

- David ... - nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć, przejechał palcami po wnetrzu mojego uda, chciałam je zacisnąć, ale za mocno je trzymał

- Więc pytam jeszcze raz, czego chcesz? - delikatnie nakierwał palec na moją kobiecość, poczułam jak robię się mokrą

- Cie... Ciebie... - mój odech przyśpieszył, a on wsunął we mnie palec

- Mało. - powiedział stanowczo, chociaż widziałam, że też jest bardzo podniecony, jego oczy stały się czerwone - Dokładniej, czego chcesz?

- Cie... Ciebie w sobie. - długo nie musialam czekać, już po chwili był we mnie, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi

- Cholera. - powiedział książę i zarzucił na siebie szlafrok, a zrezygnowana ja przykryłam się materiałem leżącym na łóżku - Czego? - odezwał się surowo otwierając drzwi

- Wygnańcy i byntownicy utworzyli szeregi razem z czarownicami. - mężczyzna za stojący za drzwiami przełknął głośno ślinę - Zaczęli od ataków na wioski niewinnych ludzi i wampirów, ale atakują tylko w nocy

- Do diabła... - powiedział zrezygnowany książę i przeczesał włosy palcami - Zwerbuj nasze wojska. - zatrzasnął mężczyźnie drzwi przed nosem i wrócił do mnie - Jeśli będzie trzeba to pójdę walczyć, ale ty dopóki nie poznasz swojej mocy, nawet się tam nie zbliżaj. - spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, już chciałam coś powiedzieć, ale nie dał mi szansy - Nie chcę, żeby stała ci się krzywda.

                                 *** 

David wyjechał, zostawił  mnie tu. Ja nie potrafię tak siedzieć bezczynnie, kiedy wiem, że może grozić mu niebezpieczeństwo. Muszę coś zrobić, żeby pojechać do niego, niestety nie wiem jeszcze jaką mam moc, ani jak ona ma pomoc.

- Eleno, nie możesz wiecznie trenować i się aż tak wysilać. - powiedziała zrezygnowana Mar, oparła się o szafę w sali do ćwiczeń i wyciągnęła rękę ze szklanką wody - Napij się.

Zmrużyłam oczy, tak bardzo chciałam, żeby woda ze szklanki wylądowała na jej głowie. Nagle woda zaczęła się podnosić i szybko zmoczyła głowę mojej kuzynki.  

- Jak to sie... - powiedziałyśmy równocześnie, ale nagle z cienia sali wyłonił się Merkucjo

- Wiedzieliśmy, że będziesz chciała za wszelką cenę się z nim spotkać i uwolnisz móc. - uśmiechnął się - Gratuluję porafisz władać wodą.

                       ***

Byliśmy w drodze na pole bitwy, gdzie już od kilku dni lała się krew. Bardzo martwiłam się o Davida.

- Żeby nie było za późno. - powiedziałam sama do siebie

                            ***

- Stop! - stanęłam na środku polany, wśród toczącej się walki - Tego chcecie? - spojrzałam na wszystkich - Zamiast dogadać się jakoś, wolicie się pozabijać? - serce waliło mi jak młotem, wiedziałam że jak powiem coś nie tak to zginę - Wcześniej wszyscy żyliście w zgodzie nie zaprzepaszczajmy wszystkiego. Razem damy radę, musimy tylko chcieć.

Nagle upadłam na ziemię, poczułam ból w podbrzuszu, zrobiło mi się słabo. Ostatnie co pamiętam to ciemność.

Kolejny rozdział, a następny wszystko zakończy... Pozdrawiam cieplutko!

Pan i Władca (CZAS NA KOREKTE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz