Rodział 4

572 24 4
                                    

Gabinet był dość duży. Ściany w kolorze zgniłej zieleni, a podłoga w kolorze ciemnego brązu. Po prawej stronie na ścianach była biblioteczka zapełniona po sufit książkami, a niedaleko stała sofa z ciemnozielonym obiciem. Na przeciw drzwiom stało ciemnobrązowe biurko z mahoniu i biurowe krzesło obrotowe, a za nim duże okno do połowy przysłonięte zasłoną. Po lewej stronie były pułki zapełnione teczkami.

- Czy muszę Ci tłumaczyć wszystkie zasady, czy jesteś na tyle inteligentną dziewczynką i pojmujesz reguły MOJEJ gry - w dziwny sposób podkreślił słowo "mojej"

Stałam cicho nie patrząc na niego, starałam się unikać jego wzroku, ale czułam jak mnie obserwuje.

- Czy Ty w ogóle potrafisz mówić? - zapytał podyktowany, ale po chwili przewrócił oczami i dodał - Lepiej żebyś się za dużo nie odzywała. Wykonuj moje wszystkie polecenia, a czeka Cię nagrodą. Wkurwiaj mnie dalej, a spotka Cię kara. Posiłki masz razem z resztą służby na dole, pokój masz na przeciwko mojego, pracujesz od siódmej rano do trzeciej po południu z przerwami na posiłki. A wieczorem sprzątasz moją komnatę. Zrozumiałaś, czy mam powtórzyć?

- Ależ zrozumiałam, Waszą Wysokość. - ukłoniłam się z pełną gracją ~ Arogancki, bezczelny dupek. Jak bym mu wydrapała te zielone oczka. - myślałam patrząc na niego

Już nie bałam się spojrzeć mu w oczy, nie onieśmielał mnie jak wcześniej. Kiedy tak staliśmy i patrzyłam mu w oczy wiedziałam po jego minie, że raczej żaden służący się tak nie odważył.

- Mogę odejść, książę? - zapytałam z delikatnym prawie niezauważalnym uśmiechem, wyglądał jakby wyrwała go z transu

- Masz 15 minut na przebranie się w coś stosownego i przyjście do gabinetu. - jego ton był tak zimny i oschły jakiego nigdy w życiu nie słyszałam, więc tylko ukłoniłam się i wyszłam

Wchodząc to mojego pokoju miałam ochotę płakać, ale nie wiem czemu. Kurde dziewczyno czego Ty się spodziewałaś, przecież wiedziałaś, że jest tępym dupkiem. Pieprzony zimny sukinkot.
Podbiegłam do łóżka i krzyknęłam przyciskając poduszkę do twarzy.

Jak tylko się uspokoiłam podeszłam do garderoby, a gdy ją otworzyłam to zaniemówiłam. Była pełna sukienek, koszul, spódnic i wszystkiego. Wszystko w moim rozmiarze. To niesamowite, już miałam wybrać czarne legginsy i białą dłuższą bluzkę, ale kiedy odwróciłam się w drzwiach garderoby stała starsza kobieta, z zaraźliwym uśmiechem i obserwowała mnie tymi niesamowicie pogodnymi oczami, a ja nie potrafiłam się ruszyć na co ona zaczęła się śmiać tak słodko i wcale nie kpiąco.

- Przepraszam kochanie, że Cię wystraszyłam. - powiedziała delikatnym tonem co było miłą odmianą od księcia - Słyszałam jak krzyczałaś w poduszkę, a gdy tu weszłam zobaczyłam otwarte drzwi do garderoby...

- Nic się nie stało. Ale jak Pani mogła to usłyszeć przecież to niemożliwe.

- Wampiry słyszą więcej i proszę nie Pani, a ciociu Roso. - uśmiechnęła się pogodnie

- Jesteś wampirem, ciociu Roso? Myślałam, że - ale nie dokończyłam, bo zrobiło mi się głupio i spaliłam buraka na twarzy

- Wampiry są piękne i młode? Zostałam przemieniona kiedy miałam 80 lat, byłam nianią Davida i zakochałam się w wampirze.

Jakoś zrobiło mi się smutno, bo patrząc na księcia nie widziałam w nim osoby, która by mogła kochać, więc myślałam, że wampiry nie potrafią kochać. Nie sądziłam też, że on wielki zarozumiały władca przez tyle lat mając ludzką nianie nie zabił jej w pieszym porywie złości jak to robił chyba ze wszystkimi, którzy stanęli mu na drodze.

- Eleno, wszystko w porządku? - zapytała kobieta, wymusiłam uśmiech, żeby jej nie martwić

- Tak, po prostu książę dał mi 15 minut na założenie czegoś stosownego i przyjście do jego gabinetu.

- Aj ten Davidek, chyba znowu muszę mu wytłumacz to, że dla kobiet trzeba być grzecznym. Nie przejmuj się nim, on wcale nie jest taki zły. Chcę być dobrym władcą, nie chce się wplątywać w przyjazne relacje, a jeszcze nie wie, że to nie zależne od niego. - zachichotała Pani Rosa co mnie zaniepokoiło, bo nie do końca rozumiałam sens jej słów

- Ja się tym nie przejmuje - uśmiechnęłam się ponuro - Chyba po prostu się trochę przeliczyłam kiedy dowiedziałam się, że mam tu służyć.

- Będzie dobrze. Pamiętaj, że ja zawsze się kręcę po pałacu i służę pomocą. - ten jej uśmiech jest na prawdę zaraźliwy, aż ciepło na sercu, Rosa zaczęła rozglądać się po garderobie i zauważyła rzeczy które trzymałam w ręce, od razu się skrzywiła - Miałaś założyć coś stosownego? To na pewno nie to.

David pov.

Kiedy wyszła z gabinetu wręcz nie mogłem oderwać wzroku od jej kołyszących bioder. Dziewczyna ma cudowne kształty, aż mam ochotę zerwać z niej te ubrania. Do cholery! Muszę ogarnąć moje myśli. Ona to tylko zwykły człowiek za delikatny, za kruchy nawet do łóżka, a poza tym to moja służąca i asystentka.

Wchodząc do mojej komnaty. Na środku stało duże czarne łóżko z kolumnami i czerwonym baldachimem, a na nim już leżała rudowłosa kobieta w białej bieliźnie. Od razu wiedziałem na co nam chęć.

Kiedy już miałem w nią wejść usłyszałem pukanie do drzwi. Od razu wiedziałem kto jest za drzwiami.

- Idź do łazanki się ubrać. - powiedziałem chłodno,
Ubrałem szybko spodnie i zapiąłem koszulę podchodząc do drzwi.

- Ciocia Rosa, czemu zawdzięczam tą wizytę...

- Daruj sobie! - przerwała mi dość opryskliwie, wiec czekałem na repremęnde - Ta dziewczyna jest przestraszona, a Ty traktujesz ją jak te twoje kochanki chłodno i beznamiętnie. Dobrze wiesz, że jest inna. Nie oszukuj się, ona zmieni twoje życie, ale jeśli ją zranisz to sam będziesz żałował.

- Ona jest człowiekiem. Zwykłym, niewiele wartym człowiekiem. A skąd ta pewność, że to właśnie o niej mowa w przepowiedni.

Da się przetrawić?😅 Pozdrowionka 😉

Pan i Władca (CZAS NA KOREKTE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz