Istnieje w świecie siła, która sprawia, że zawsze nadchodzi nowy początek. Z pogorzeliska kiełkują kwiaty, od pnia odrasta młode drzewko, a zmrożona, martwa ziemia staje się żyzną glebą gotową na pług. Szramy zabliźniają się i zmieniają w nowe ciało. Człowiek złamany rozpaczą ociera pewnego dnia łzy, unosi głowę i znowu dostrzega, że świeci słońce. Rany się goją.
[Jarosław Grzędowicz]
Pchnęła drzwi wskazane przez Josephine. Niedawno słyszała, że Cassandra poleciła Daanie przygotować jej komnatę. Przed sobą ujrzała wysokie schody, prowadzące ku górze. Ostrożnie stawiała każdy krok, a gdy dotarła na ostatni ze schodków, zamarła. Było to potężne pomieszczenie z balustradą powyżej wielkiego łoża, kamiennym kominkiem i balkonami za szklanymi drzwiami. Obok kominka znajdowały się puste regały, a na środku pomieszczenia znajdował się ogromny dywan. Nie miała pojęcia skąd go wzięli.
– Jaka wielka sala! – powiedziała podekscytowana i podbiegła na środek pomieszczenia. Zaczęła obracać się wokół własnej osi, starając skupić na każdym szczególe. – Mogłaby pomieścić cały klan!
Ambasadorka zaśmiała się i obserwowała reakcję Zafirki.
– Teraz jest twoja, Inkwizytorko – rzekła. „Inkwizytorko". Było to dla niej tak nienaturalne słowo. Dwa dni wcześniej została mianowana na przywódczynię Inkwizycji, choć tak bardzo tego nie chciała i nie miała pojęcia kto tak postanowił, dla dobra organizacji musiała ich poprowadzić.
Wciąż nie mogła się przyzwyczaić się do swojego tytułu, a tym bardziej do funkcji jaką musiała pełnić. Westchnęła i klapnęła na ogromnym łóżku.
– Nie ma jakiegoś mniejszego pokoju? Takiego jak w Azylu.... U Adana? – zapytała. Josephine pokręciła głową.
– To jest komnata Inkwizytorki. Zasłużyłaś na nią. – Zafirka przygryzła wargi. Całe życie spędziła w klanie, pośród swoich braci i sióstr, będąc cały czas w ich towarzystwie. Nie było mowy o prywatności.
To pomieszczenie wydawało się tak ogromne i tak ciche, że aż przytłaczające. Obserwowała wielką, kamienną figurę sowy ponad drzwiami balkonowymi. Dreszcz przebiegł jej po plecach.
Ostatnie dwa dni spali w namiotach, na dolnym dziedzińcu, dniami zwiedzając i przygotowując twierdzę do zamieszkania. Co kilka metrów natrafiła na leżący gruz, który (odpadł) od starych murów. Komendant zanotował, by przydzielić ludzi do miejsc wymagających najpilniejszych napraw, którym okazała się być sala tronowa.
Od przybycia zdążyła kilkunastokrotnie zgubić się w fortecy, a po kilku minutach odnaleźć. Cała twierdza zaskakująco nie była pokryta śniegiem, a temperatura zdawała się być optymalna, mimo że znajdowała się na szczycie jednej z Gór Mroźnego Grzbietu. Na fortyfikacjach można było odczuć powiew lodowatego wiatru, lecz to było na tyle, jeśli chodziło o mróz.
CZYTASZ
Wilk zmienia sierść, ale nie zmienia natury.
FanfictionZafirka Lavellan, rudowłosa Dalijka o szmaragdowych oczach i radosnym usposobieniu. Była zwiadowczyni klanu, teraz po wybuchu na konklawe musi zostać kimś więcej niż tylko zwykłą Dalijką. Staje się jedyną nadzieją na ocalenie Thedas. Jest zagubiona...