Zafirka Lavellan, rudowłosa Dalijka o szmaragdowych oczach i radosnym usposobieniu. Była zwiadowczyni klanu, teraz po wybuchu na konklawe musi zostać kimś więcej niż tylko zwykłą Dalijką. Staje się jedyną nadzieją na ocalenie Thedas. Jest zagubiona...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy człowiek się budzi, brzask ukazuje mu nowy świat...
świeży i gotowy na ślad jego stóp
[Frank Herbert]
Uniosła drżącą dłoń na wysokość ramienia i całą swoją siłą naparła na drzwi. Rozpostarły się przed nią, wpuszczając promienie żółtego światła. W sali zapadła cisza. Przełknęła ślinę, splotła ręce z tyłu i z pełną gracją wmaszerowała do pomieszczenia.
– Wasza Wysokość, wybacz, że tak późno – wydukała, starając się odpowiednio dobierać słowa.
Przeszła dokładnie pięć kroków, dopóki nie zmarszczyła brwi i zatrzymała się przed rudowłosym mężczyzną, siedzącym tuż przed nią na stole narad. Czuła jak mały, denerwujący ognik rozpala się w jej wnętrzu. To był jej stół, a on na nim siedział. Tak po prostu. Wczoraj polerowała go z Blackwallem cały wieczór, a powrót do Podniebnej Twierdzy był niezwykle ciężki i marzyła by znaleźć się w łóżku, a mimo wszystko siedziała i polerowała ten cholerny stół do północy. Przełknęła ślinę i podniosła wzrok w górę.
Jest w końcu królem. Wolno mu więcej. Oblizała dolną wargę i obejrzała się na swoich doradców. Josephine wyglądała na dość zakłopotaną. Ona nigdy nie bywała zakłopotana.
Cullen stał prosto, z jedną dłonią na rękojeści miecza, wpatrzony w mapę. Wydawał się być spokojny. Leliana opierała się o ścianę z rękoma założonymi na piersi. Uśmiechała się delikatnie. Leliana potrafiła się uśmiechać?
Zafirka zastanawiała się co tu się musiało wydarzyć. Spojrzała w brązowe oczy władcy Fereldenu i dygnęła, modląc się do Mythal, by nie zaplątać się własnymi nogami.
– Jesteś Dalijką! – zawołał podrywając się ze stołu. – Słyszałem plotki o tym, ale zobaczyć te tatuaże na żywo – wskazał palcem na jej czoło. Elfka cofnęła się o krok i spojrzała ukradkiem na Josephine, szukając pomocy. Leliana przyłożyła dłoń do ust.
– Wasza wy... – zaczęła elfka, ale mężczyzna machnął dłonią, jakby starając się odgonić uciążliwą muchę.
– Alistair Theirin. – Skierował dłoń w jej stronę, a ona zdezorientowana obejrzała się na boki, by znaleźć jakąkolwiek wskazówkę, myśląc, że ma z niej niezłe żarty. – Ile w końcu można się tytułować – uśmiechnął się lekko. Wzięła głębszy wdech i uścisnęła jego rękę.
– Zafirka z klanu Lavellan – odpowiedziała cicho i utkwiła spojrzenie w jego oczach. Poza bogatym jedwabiem, z jakiego miał zrobiony swój strój, wszystko inne wydawało się zwyczajne. Wypuściła jego dłoń i cofnęła się, kompletnie nie wiedząc, co ma teraz począć.