10. Każde nasze westchnięcie i krzyk.

131 21 4
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Kto się uśmiecha, zamiast krzyczeć, jest silniejszy 

[Beate Teresa Hanika]


Spędziła w siodle kilka dni, z przerwami na sen. Najgorzej było na początku. Każdy takt galopu sprawiał jej niemiłosierny ból. Co kilka godzin opróżniała buteleczkę czerwonego płynu. Przy każdej kolejnej Cassandra nie omieszkała westchnąć. Pierwszy dzień podróży minął im w przyjemnej atmosferze. Varric opowiadał o kilku swoich przygodach z Kirkwall, umilając wszystkim dzień. Każdy następny zdawał się już być męczarnią. Marzyli tylko o tym, by dotrzeć na miejsce. Droga przed nimi wydawała się być nieskończenie długa. Pod koniec podróży nawet krasnolud stał się nieco opryskliwy.


Po dotarciu na statek atmosfera nieco się rozluźniła. Zafirka spała przez większość czasu, skulona między beczkami. Odsypiała długą podróż i regenerowała się po wypadku. Nikt jej tam nie przeszkadzał. Obudziła się dopiero, gdy stanęli w porcie. Obolałe i zdrętwiałe ciało niemal krzyczało z wysiłku.


Gdy Zafirka wsiadła z powrotem na konia jęknęła głucho. Przygryzła wargę i zacisnęła dłonie mocniej na wodzach. Jej ciało oblał zimny pot. Starała się nie myśleć o powrocie do klanu, choć gdy tylko jakaś drobna myśl się przebijała to jej żołądek ściskała żelazna pięść. Musiała skupić się na misji, tym co muszą zrobić. Później wrócą do Azylu.

Nie może sobie teraz pozwolić na panikę.

Zatrzymali się na rozdrożach prowadzących w stronę Wycome. Komendant Cullen przydzielał rozkazy swoim podwładnym. Konie zostawili przy świeżo założonym obozowisku.

Zafirka wraz z towarzyszami i kilkoma zwiadowcami Leliany wyruszyła w głąb lasu. Im głębiej wchodzili, tym robił się gęstszy. Światło słoneczne niemal nie przenikało przez korony drzew. Wokół panował półmrok. Ból zniknął niemal całkowicie.


– Stąd pochodzisz ? – zapytała zdruzgotana Sera, odskakując z krzykiem od zawieszonego na krzaku pająka.

– Piękne, ciche miejsce – stwierdził elf, rozglądając się dookoła. Zafirka zaśmiała się cicho, starając się zapomnieć o stresie, choć ten nasilał się coraz bardziej z każdym kolejnym krokiem.

– Ciche, póki nie dotarliśmy do klanu – szepnęła do niego. Nasłuchiwała każdego niepasującego dźwięku. W końcu usłyszała cichy gwizd, przypominający ptasi trel. Zwiadowcy idący przed nimi stanęli nieruchomo. Elfka parsknęła cicho i w kilku susach znalazła się na drzewie. Cassandra spojrzała na nią z podziwem.

Wilk zmienia sierść, ale nie zmienia natury.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz