Rozdział 1

8.8K 233 73
                                    

~^~

Budzi mnie jakiś dzięk... bib...bib...bib... no kurwa, kto wymyślił takie ustrojstwo? Po jakiego chuja jest budzik? No dobra Salope spokojnie... no kurwa, jak mam być spokojna jak to coś, nadal brzęczy mi nad uchem. Sięgnęłam ręką po budzik i zaczęłam macać pstryczkek. Nie mogąc go znaleźć, wzięłam budzik do ręki i zamachnełam się, rzucając tym ustrojstwem o ścianę. Co spowodowało, że budzik rozleciał się na kawałki. Na szczęście lub nie, mam kilka zapasowych urządzeń, schowanych właśnie na takie sytuacje. No dobra trochę więcej niż kilka. Nie chciało mi się wstawać do szkoły, a miałam być na miejscu o 8:30, a była już 7:20. Więc po prostu znowu wygodnie się ułożyłam, na moim kochanym łóżeczku i próbowałam ponownie zasnąć. Ale nie było mi to dane, bo czemu miałabym się niby wyspać? Za jakie grzechy! Do mojego pokoju, wszedł jak zapewne Leondre.

- Wstawaj kurwa do tej jebanej szkoły, znowu się spóźnisz! - Zaczął walić mnie poduszka, co jednak zignorowałam i pomimo wszytko próbowałam nadal zasnąć.

A co mi zależy, ja z chęcią bym do niej nie chodziła, ale to mój szef, a za razem przyjaciel stwierdził że muszę skończyć szkołę. Ale nie było umowy jak mam ja skończyć, dla mnie najważniejsze jest to żeby tylko zdać.  Myślałam, że dał mi spokój, ale on miał najwyraźniej zupełnie inne plany. Za chwilę poczułam coś zimnego i za razem mokrego na swoim ciele, co za chuj jeszcze z rana mnie będzie oblewał lodowatą wodą.

- Ej co ty odpierdalasz? - Zapytałam wściekła, wyskakując odruchowo z łóżka.

- Ja nic, tylko próbuje obudzić naszego śpiącego tygryska! - Zaczął się śmiać, a ja stałam i się na niego patrzyłam. Gdyby wzrok mógł zabijać, on leżał by już na tej zmieni martwy ze 3 razy. - Ej spokojnie bo zaraz wybuchniesz

- Ja ci tu zaraz dam wybuchnę, wybuchniesz to ty mały pizdokleszczu pojebany - Po moich słowach, zaczął biec w stronę drzwi, a ja ruszyłam za nim. - I tak mi nie uciekniesz!

- Oj tygrysku spokojnie przestań się już złościć, złość piękności szkodzi... - Przeciągnął ostatni wyraz uśmiechając się do mnie krzywo, uciekając dalej ode mnie. A to pizda słodzić to on potrafi, ale spierdalać przede mnie już nie.

- Mi już nic nie zaszkodzi - Krzyknęłam biegnąc za nim na dół domu. Zapomniałam totalnie o tym że jestem mokra, a woda kapała za mną potężnie. Ciekawe kto to posprząta, bo ja napewno nie!

- No dobra przepraszam, tylko nie bij... - Zatrzymał się, a ja skoczyłam mu na barana. - No to nasza księżniczka mi wybaczy? - Zapytał  śmiejąc się.

- Haha śmieszne, tak ale pod jednym warunkiem... - Zagroziłam i zaczęłam układać sobie świetny plan w głowie.

- O co chodzi? - Zapytał ciekawy ruszając ze mną na plecach, w stronę mojego pokoju. - No co? - Dopytywał zniecierpliwiony, przez to że zamyśliłam się delikatnie.

- Po pierwsze musisz mi zrobić śniadanie, czyli naleśniki z Nutellą i bananami oraz kawę

-Znam cię i wiem, że na tym to się nie skończy... - Zaczął powoli.

- A jednak się zdziwisz, bo to koniec zadań.
A nie przepraszam bardzo zapomniałam o jednym - Zaczęłam powoli widząc to przerażenie w jego oczach, po prostu wybuchłam śmiechem. Jak przeżywałam swój napad śmiechu, Leondre patrzył się na mnie jak na debilke. Pomimo że chłop jest napakowany i starszy ode mnie o 3 lata, dla mnie to nadal takie małe dziecko. Które oczywiście kocham. - Przez to że oblałeś mnie woda, posprzątasz i wytrzesz to co ze mnie spłynęło jak cię goniłam. - Uśmiechnęłam się do niego uroczo, machając ręką próbując się go już pozbyć z mojego pokoju.

- Wiedziałem za bardzo lubisz wykorzystywać ludzi - Zaczął, a ja walnełam go w tył głowy, otwarta ręką. - Ałłaa!

- Cipa...

- Słyszałem. - warknął.

- Bo miałeś.

Choć należę do gangu nie znaczy, że jestem aż taka chamska. Leondre postawił mnie pod drzwiami mojego pokoju, a sam zaczął kierować się w stronę schodów prowadzących na dół, do kuchni.  Weszłam do środka i skierowałam się w stronę mojej garderoby. Na dziś wybrałam, zwykła czarną bluzę z logiem vansa, do tego dobrałam czarne wydarte spodnie z wysokim stanem, w które włożyłam przód bluzy. Na nogi wsunęłam biało czarne Jordany. Dzisiaj nie musiałam brać prysznica ponieważ wczoraj wieczorem postanowiłam to zrobić. Pozostało mi tylko wyprostować włosy i zrobić makijaż. Dzisiaj postawiłam na zwykłe czarne kreski, dokleiłam rzęsy, trochę bronzera, brązowa szminka na usta i gotowe. Przeglądając się w lusterku stwierdziłam że muszę troszkę zrzucić, delikatnie mi się przytyło. Ostatnio troszeczkę zaniedbałam siłownie, co muszę szybko nadrobić. Tęsknię za tym miejscem i ludźmi.

Po skończonym monologu samej z sobą, udałam się w kierunku naszej kuchni, gdzie siedziało tam pięcioro chłopaków czyli Leondre, Mike, Rob, Zayn i Jack. Przywitałam się z każdym całusem w polik. Dobrze wiedziałam że Leondre zapomni o moim śniadaniu, więc podeszłam od tylu do Zayn'a i zabrałam mu kanapkę.

- Ej to moje! - Oburzył się Zayn.

- Już moje - Odpowiedziałam, wystawiając mu język.

- A idź ty kobieto.

- Spokojnie księżniczko, Zayniusiu ty mój malutki.

- A idź już ty zła kobieto. Po za tym, to szef kazał ci przyjść do swojego gabinetu, chciał coś z tobą omówić - Wtrącił się Jack.

- A co chciał omówić? - Zapytałam dosyć ciekawa.

- Totalnie nic nie powiedział, kazał tylko przekazać że na ciebie czeka - Zaczął Mike. - Więc leć dobrze wiesz jaki on jest, nienawidzi czekać

- Ta, wiem. Dobra chłopaki to ja lecę buziaki - Wysłałam im buziaka w powietrzu i zaczęłam się kierować w stronę gabinetu przyjaciela.

Po drodze przypomniałam sobie o tym śniadaniu, jednak stwierdziłam że mu już dzisiaj odpuszczę.  Będę dobra siostrą.

~^~

*

(Love) Normal Sister VS Bad SisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz