~♥~
Przed lotniskiem, czekali moi przyjaciele. Ale powinnam się poprawić, to nie są tylko moi przyjaciele, ale także rodzina którą kocham nad życie.
Stali przed wejściem na lotnisko z wielkim plakatem, który był koloru szarego, z wielkim napisem "Kochamy cię księżniczko będziemy tęsknić". Co było nie powiem, mega urocze. Ale nie uwierzycie, co zobaczyłam z boku...Dwu metrowego białego miska z czarną kokardka na szyi. Wyszłam szybko z samochody, nie biorąc nawet swojego bagażu, od razu poleciałam do przyjaciół ich przytulic i podziękować za wspaniałe pożegnanie. Przyznaje ludzie się bardzo dziwnie patrzyli, jedni się uśmiechali przechodząc inny jakbyśmy coś złego zrobili. Po przytulniu prawie każdego, mówię prawie mam na myśli nie zrobiłam jeszcze nic z Luckiem. Wiec podeszłam do niego, przytuliłam, popatrzyłam w oczy i go czule pocałowałam w usta. Co oddał z tą samą żarliwością. Po chwili się od siebie oderwaliśmy i złapaliśmy się za ręce odwracając się w stronę naszych przyjaciół, którzy patrzyli na nas z ciekawością. Zerkając na nas to na nasze złączone dłonie.
- Czy my o czymś nie wiemy? - Zapytał się jeden z moich przyjaciół, na co kilku przyznało mu rację.
- Jesteśmy no razem no! - powiedziałam w końcu uśmiechając się słodko.
- A więc po to ci był ten wielki misiek Luck! - Powiedział Marcus wskazując palcem na miska za nami. - Martinus też chcę takie, bo będę zazdrosny.
- i co jeszcze? Jednorożca ci przynieść? - Zakpił Martinus.
- Noo w sumie jeśli chcesz, będę zadowolony blizniaku. - Posłał mu całusa, jak ja ich uwielbiam, będę bardzo tęskniła za tymi debilami. - Wiem, że i tak zrobisz dla mnie wszystko. - Urocze, widać że się kochają, czuj ta rodzinna więź między nimi.
- Ja się właśnie zastanawiam czy my mamy tego samego dawce spermy. Może wyglądy praktycznie identycznie, ale i tak ja jestem tym mądrzejszym, seksowniejszym. - Na wzmiankę o dawcy spermy, wszyscy wybuchli głośnym śmiechem, co nie obeszło się bez uwagi ludzi którzy koło nas przechodzili. - Co się śmiejecie? To tylko prawda.
Co wszyscy znowu skwitowali gromkim śmiechem, na co ten się oburzył i strzelił fochem. Dzieci.
- dziękuję Ci Luke za miśka, ale wiesz że to było trochę bez sensu, bo i tak zaraz wsiadam do samolotu, wiec nie mogę go wziąść ze sobą. - Pocałowałam go w usta dziękując za prezent. Na co chłopak się lekko zarumienił, bo jak widać nie przemyślał za bardzo sprawy z tym ogromnym miśkiem. - A teraz ruszcie dupy odprowadzić mnie i będę leciała.
Po chwili byliśmy już na lotnisku, gdzie było sporo ludzi. Nie dziwię się przecież to Sydney. Stanęłam przy bramkach, które zaprowadzą mnie juz na samolot. Walizki przed chwila oddałam, wiec miałam jeszcze czas na ostatnie pożegnanie.
- Więc dobra pojebańce, wiecie jak bardzo was uwielbiam! Macie nie rozwalić chaty, ani nie szalejcie beze mnie za ostro. Wiec jeszcze raz i ostatni na dzisiaj grupowy przytulas! - Po moich słowach wszyscy staliśmy w swoich objęciach. Gdy się oderwaliśmy od siebie i podeszłam do każdego dając po buziaku w policzek. Do mojego chłopaka podeszłam na koniec, dając mu soczystego buziaka w usta. Na co się uśmiechną uroczo. - Wiec do zobaczenia misiaki! I misia chce mieć w pokoju jak przyjadę ma tam być! Hahha będę tęsknić! - Posłałam im buziaka w powietrzu i pomachałam, przechodząc przez barierki. Kierując się w miejsce, skąd miał nas odebrać autobus, który podwiezie nas pod sam samolot. Po 30 minutach siedziałam już w samolocie czekając na start. Po chwili wzbiliśmy się w powietrze. Włożyłam słuchawki do uszu, puszczając swoją ulubioną playliste. Obracając na chwile głowę w stronę gdzie siedzieli moi "towarzysze" bo dopiero teraz przypomniałam sobie, żeby zobaczyć z kim dziele siedzenia. Zamarłam w bezruchu, widząc przed sobą...
~♥~
CZYTASZ
(Love) Normal Sister VS Bad Sister
AcciónHej nazywam się Martyna, ale wszyscy mówią na mnie Salope. Jestem typową Bad Girl, lecz różni mnie coś od takich lasek... W wieku 13 lat uciekłam z domu. Przed ucieczką mieszkałam w LA. Od tamtego czasu mieszkam w Sydney. Poznałam tam moja rodzinę...