Po godzinnej jeździe, podjechałam pod bardzo ładna wille. Jest bardzo duża, widać że sporo kasy było włożone w nią. Chodź zastanawiam się, skąd mój braciszek tyle hajsu bierze, chociaż w sumie kasę ma z pracy, tak dla mnie to jest w jakimś stopniu praca, bardzo ryzykowna praca. W której to kocham najbardziej. Są jeszcze rodzice, którzy napewno dają mu kasę. Tak dla starych, on był zawsze tym lepszym, mądrzejszy, ogarniętym, no po prostu cud świata, człowiek idealny. Ja byłam zawsze tą drugą. Mniejsze kieszonkowe, nie mogłam wracać w nocy do domu. Prezenty żeby były, byliśmy ogromnym przeciwieństwem w tej kwestii. Kiedyś na święta dostałam od nich skarpetę z cukierkami i piżamę, a mój kochany braciszek dostał Xbox'a i nowy telefon. I gdzie tu sprawiedlowość? No gdzie? Wracając, musiałam zatrzymać się przed brama, ponieważ Adriana jeszcze nie było, a mi się jednak nie śpieszy żeby spotkać tych debili.
Po około 10 minutach podjechał samochód mojego brata, który wjechał przez automatyczna bramę. Odpaliłam silnik i skierowałam się za nim parkując przed wielka brama, jak mniemam do garażu. Od razu wysiadłam i rozprostowałam kręgosłup, po czym zabrałam się za wyciąganie walizki z siedzenia obok.
Adrian również wysiadł i wykonał te same czynności z walizka co ja.- Idź już, ja wezmę walizki i zaraz do ciebie dołączę. - Powiedział Adrian kierując się po walizkę, która stała koło moich nóg.
- A jest ktoś w środku?
- Tak powinni być, ale nie wiem.
- A kto konkretnie?
- Moi przyjaciele którzy są moimi i już w sumie też twoimi współlokatorami, może będziesz ich kojarzyła z wcześniejszych lat.
- Aha okey. - Wysiliłam się na sztuczny uśmiech, niech myśli że może jest trochę starej mnie, co prawda nie jest. Ale nie mogę tak bardzo wzbudzać zainteresowania, co i tak już się aż za bardzo zwróciłam na siebie uwagę.
Nie mając nic do roboty, ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Pod drzwiami zaczęłam się zastanawiać co zrobić. Czy zadzwonić dzwonkiem, czy po prostu wejść, jednak stwierdzałam że w sumie od dzisiaj, to też mój dom, więc po prostu nacisnełam klamkę która ustąpiła. Popchnęłam drzwi przed siebie wchodząc do środka. Przede mną znajdował się duży hol, w białych i szarych kolorach, po bokach znajdowały się schody na piętro. A na przeciwko wejścia były kolejne pomieszczenia, z tej odległości jedynie dostrzegłam ogromy salon w którym było słuchać innych domowników. Za mną po chwili szedł mój brat odkładając walizki obok ściągając swoje Vansy. Co ja już zdążyłam wykonać z moimi Vansami, pod względem butów ma dobry gust póki co.
- Martyna chodź teraz ci przedstawię moich znajomych, za chwilę zaniosę twoje walizki, do twojego pokoju tutaj. A później któryś z nas cię o prowadzi i powie gdzie co jest okey? - Zapytał przyglądając mi się, na co jedynie kiwnełam głową na tak.- A siostra co cie przekonało do farbowania włosów? A co dopiero tatuaże.Wiesz bo ty zawsze uważałaś, że to niszczy włosy i jest oznaką czegoś złego... - Powiedział z lekkim śmiechem.
Super i teraz będzie mi wspominać jaka to ja byłam przed ucieczką. Ale kochany braciszku, to częściowo przez ciebie się zmieniłam. Ale każdy jest zły, tylko nie każdy to ukazuje. Tylko trzyma to w środku. Ja wteszcie nauczyłam się być sobą, prawdziwa mną.
- Nie wiem tak jakoś wyszło. Ludzie się zmieniają, jak ich poglądy na różne sprawy. Ale nie ważne, chodźmy do nich i pójdę spać bo jestem zmęczona. - Powiedziałam siląc się na uśmiech.
- Jasne chodź.
Pociągnął mnie lekko za rękę w stronę bodajże salonu. Jednak ja od razu wyrwałam niechcąc, być przez niego dotykana. Nienawidzę cie, spróbuj się jeszcze raz do mnie zbliżyć, a obije ci tak mordę ze, własną matka cię nie pozna.
~♥~
CZYTASZ
(Love) Normal Sister VS Bad Sister
ActionHej nazywam się Martyna, ale wszyscy mówią na mnie Salope. Jestem typową Bad Girl, lecz różni mnie coś od takich lasek... W wieku 13 lat uciekłam z domu. Przed ucieczką mieszkałam w LA. Od tamtego czasu mieszkam w Sydney. Poznałam tam moja rodzinę...