Tak jak powiedzieli, ruszyłam w stronę gabinetu szefa. Bez pukania wparowałam do niego, a on popatrzył się w moją stronę krzywo.
- Nadal nie nauczyłaś się pukać do drzwi, Salope? - Zapytał się, kręcą głową z politowaniem.
- Nie i nie zamierzam
- Dobra, mam dla ciebie zadanie
- No, o co chodzi? - Zapytałam zaciekawiona.
- Ale nie będziesz zbytnio zadowolona z tej wiadomości - Zaczął powoli i niepewnie.
- No mów, dobrze wiesz że nienawidzę niewiedzieć
- Spokojnie - Powiedział i zaczął kontynuować niepewnie bojąc się zapewne mojej reakcji. - Musisz wylecieć do LA, tu już nie jest dla ciebie bezpiecznie.
- Dobra weź mnie nie rozśmieszaj, dla mnie niebezpiecznie? Weź nie przesadzaj - Zaczęłam się histerycznie śmiać, no bo kurwa choćby nie wiem co się nie działo i tak nikt mnie nie złapie.
- Tak jesteś zagrożona dlatego musisz wyjechać - kontynuował
- A nawet jeśli to jest tyle miejsc na ziemi w które moge pojechać i nie musi być to koniecznie LA.
- Psy dowiedziały się, że ty to ty, zaczynają węszyć i ciebie szukać. Twoim zadaniem jest wyjechać właśnie do LA dla tego, że mieszka nadal tam twój brat. - Zaczął powoli czekając na moja reakcje, a ja siedziałam bez ruchu na fotelu, w którym przed chwilą usiadłam. - Ej księżniczka żyjesz? - Zapytał.
- Kurwa, a dlaczego akurat do tego debila? - Zapytałam warcząc.
- Bo to jest twoja rodzina, a poza tym on należy do naszego wrogiego gangu. Więc potrzebujemy jakiegoś kreta w ich głównej bazie, bo dobrze wiesz że póki co ludzie od nas mają dostęp jedynie do kilku informacji. A przyda się ktoś z informacjami z pierwszej ręki.
- No dobra, ale wiesz, że cię nienawidzę - Warknełam.
- Też cię kocham, dzisiaj masz lot do LA - Podał mi najprawdopodobniej bilety. - Idź się spokój, weź tylko te najpotrzebniejsze rzeczy resztę ci wyślę na dniach.
- Co, że dzisiaj? - Zapytałam schowałam bilet do tylnej kieszeni spodni. Później sprawdzę, cóż najwyżej wykupie miejsca w kolejnym locie.
- Ej nie fochaj się już, to dla twojego dobra.
Po wyjściu z gabinetu ruszyłam w stronę kuchni, gdzie siedzieli moi przyjaciele. Widząc mnie w progu podeszli do mnie i zaczęli wypytywać.
- Ej księżniczko co się stało, wyraźnie posmutniałaś - Zapytał Zayn.
- Wyjeżdżam - Powiedziałam tylko jedno słowo, po którym naszła mnie lawina pytań.
- Ale jak to, po co? - Zaczął Luck.
- No tak, Bob uważa, że tu już nie jest dla mnie bezpiecznie i dzisiaj wylatuje do LA.
- Do LA? - Zdziwił się Leondre. - Czemu akurat tam?
- Bo mój kochany brat tam miększa, a ja jadę tam żeby być bezpieczna, wyczujcie ten sarkazm. Po za tym dostałam zadanie, żeby dowiedzieć się jak najwięcej z pierwszej ręki na temat ich gangu. - Zaśmiałam się goszko.
- Dobra zero smutków, a teraz idź się ubrać i idziemy do klubu. Trzeba się wybawić, bo nie wiadomo na ile jedziesz.
- Ok ok, już idę czekajcie chwilę.
Po naszej ciekawej wymianie zdań. Wróciłam do pokoju, postanowiłam się przebrać w coś bardziej seksi, niż bluza i jeansy. Wzięłam czarna sukienkę z długim rękawem, sięgała mi sporo przed kolana. Plecy miała wycięte w kształcie V, co idealnie eksponowało mój tatuaż między łopatkami. Był to jeleń z ogromnym porożem, które było obraśnietę do okoła przez różne kwiatki. Do dzisiejszej kreacji dobrałam dosyć wysokie czarne, zamszowe szpilki. Postanowiłam nie zmywać całego wcześniejszego makijażu tylko go poprawić. Wykonturowałam mocniej policzki, dodałam jeszcze odrobinę różu. Usta zmyłam i nałożyłam krwisto czerwona szminkę.
Włosy postanowiłam tylko przeczesać i byłam gotowa do wyjścia.Wychodząc z pokoju spojrzałam na łóżko, gdzie leżały moje wcześniejsze ubrania. Ze spodni wystawała koperta która wręczył mi Bob. Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi, postanowiłam jednak sprawdzić ten bilet lotniczy. Po otwarciu koperty wyleciały dwie kartki. Na jednej widniał napis "Spokojnie księżniczko, nie będziesz sama. Dasz radę. Kochamy cię!" Druga kartka to bilet, zaczęłam go lustrować wzrokiem szukając godziny odlotu. 5:30... Mogło być gorzej. Wstałam spakowałam kartki do koperty, która położyłam na biurko.
Byłam już gotowa i zaczęłam się kierować na dół gdzie zobaczyłam...~^~
*
CZYTASZ
(Love) Normal Sister VS Bad Sister
ActionHej nazywam się Martyna, ale wszyscy mówią na mnie Salope. Jestem typową Bad Girl, lecz różni mnie coś od takich lasek... W wieku 13 lat uciekłam z domu. Przed ucieczką mieszkałam w LA. Od tamtego czasu mieszkam w Sydney. Poznałam tam moja rodzinę...