Rozdział 22

636 69 12
                                    

W ogóle nie wychodziłem z namiotu, bo nie chciałem widzieć żadnego z nich. Miałem pianki, piwo, żyć nie umierać. Oczywiście żeby się załatwić wychodziłem wtedy, gdy chłopaki byli gdzieś dalej. Wspominałem, że mam słabą głowę do alkoholu i po dwóch piwach jestem jak po dużej butelce wódki? Dlatego też coś koło pierwszej w nocy zacząłem śpiewać "Wedding dress" TaeYanga. Lubię Big Bang, okej?

- Kookie, jak to jest być największą ciotą? Przecież nawet twój chłopak cię nie chce. - zapytałem sam siebie. - Wiesz? Zajebiście. Bawię się świetnie sam ze sobą. Bez nikogo, sam. Przez siedemnaście lat życia byłem sam, to czemu znów nie spróbować?

- Jeon, do kurwy nędzy, stul pysk i posłuchaj mnie. - usłyszałem YoonGi hyunga.

- Kookie słyszałeś kogoś? Nie, a ty? Też nie, więc włączmy sobie muzykę! - włączyłem playlistę i dałem głośnik na najwyższą głośność. - Wow! Fantastic baby!

Tak zleciała mi cała noc, podczas której wypiłem trzy butelki piwa i nie wpuściłem nikogo do środka namiotu. Niech idą się całować przy drzewach. Albo lepiej, niech zrobią orgię i nagrają, będę miał z czego się śmiać.

***

Rano wyszedłem z namiotu z nieco bolacą głową, by załatwić potrzeby. Tak dokładnie, bolała mnie głowa po jakichś trzech piwach. Aż dziw, że kaca nie miałem, bo ból minął po kilku minutach. Po załatwieniu sprawy chciałem wrócić do mojego schronu ale HoSeok od mnie podszedł.

- Pakuj się, bo dziś wracamy.

- Dzisiaj? Ale mieliśmy zostać jeszcze dwa dni.

- Chcesz nadal przez dwa dni wydzierać się z namiotu? Bo wiesz, ja mam dość spania pomiędzy YoonGim i Jinem.

- Czemu śpisz pomiędzy nimi? - prychnąłem. - Co? Kłótnia w związku?

- O czym ty pieprzysz? Gdybyś ich posłuchał to może przestałbyś zachowywać się jak rozkapryszone dziecko.

- Co? Przecież widziałem co tam się stało i nie mam zamiaru do tego wracać, rozumiesz? To był błąd, bycie z Jinem. Jak widać nie zależy mu na mnie tak jak mówił. Poznał kogoś nowego to mnie ma w dupie albo raczej ja jego, bo w sumie na tym się skończyło.

- Kookie lubię cię, ale teraz naprawdę mnie wkurwiasz. Przestań obrażać się na cały świat i pogadaj z nim, bo to twoje zachowanie jest żałosne. - po tym co powiedział odszedł, a ja wszedłem do mojej prowizorycznej jaskini i zacząłem chować rzeczy do torby.

Po posprzątaniu wszystkiego stanęliśmy przy samochodach.

- To Hobi i YoonGi jadą...

- Jadę z HoSeok hyngiem. - przerwałem Jinowi i bez zaszczycenia go moim spojrzeniem wsiadłem do auta z przodu na miejsce pasażera. Będę żałował.

Widziałem w lusterku jak o czymś rozmawiają, po czym HoSeok wsiadł za kierownicę. Chciał coś powiedzieć, jednak szybko założyłem słuchawki i włączyłem muzykę, starając się zasnąć. Kto wie, może będę miał takie szczęście, że już się nie obudzę?

***

Wszedłem do domu i od razu skierowałem się do pokoju.

- Jak było? - mama zatrzymała mnie, gdy byłem na schodach.

- Dobrze. Teraz się prześpię, bo wcześnie wstaliśmy, by się jakoś ogarnąć, rozumiesz.

- Tak, leć spać. - uśmiechnęła się delikatnie i zniknęła w kuchni.

Zamknąłem za sobą drzwi do pokoju, a torbę rzuciłem w kąt. Przebrałam się w luźne ubrania i położyłem na łóżku, gdzie dopiero wtedy wybuchnąłem płaczem. To wcale nie tak, że zacząłem szlochać i cicho nawoływać Jina. To wcale nie tak, że przepraszałem go, mimo że nie było go obok. To wcale nie tak, że przeklinałem swoją głupotę.

Wcale.

Po kilkunastu minutach płaczu głowa znów mnie rozbolała, więc postanowiłem trochę się uspokoić i zasnąć. Cóż, w aucie nie było mi to dane przez to jak Hobi prowadził. Naprawdę nie wiem kto dał mu prawo jazdy.

***

Plaża. Suchy piasek pod moimi stopami. Ciepły, lekki wiatr muskał moją twarz. Wszystko było tu takie ciepłe, spokojne. Czułem się jak w raju, z którego nie chciałem wracać. W pewnym momencie pojawił się przede mną YoonGi.

- Jesteś żałosny. Wiesz dlaczego się z tobą przyjaźnię? Z litości.

Za chwilę po mojej prawej stronie zjawił się HoSeok.

- Nie rozumiem dlaczego ktoś taki jak ty w ogóle jeszcze żyje. Nie masz wstydu? Po co ty tu w ogóle jesteś?

Po mojej lewej zobaczyłem mamę.

- Co zrobiłam nie tak, że urodziłam takie dziecko? Mogłam mieć syna, który nadawałby się do pracy, nauki, poznał przyzwoitą dziewczynę i miałby idealne dzieci. Tymczasem mam Ciebie, zwykły wybryk natury.

Za mną usłyszałem NamJoona.

- To co wtedy się działo to tylko i wyłącznie twoja wina. Byłeś naiwny. Kto by pokochał kogoś takiego jak Jeon JeongGuk?

W moich oczach stanęły łzy. Poczułem jak robi mi się słabo i upadam na kolana, zaciskając dłonie na piasku. Zamknąłem oczy, a wtedy poczułem oplatające mnie ramiona.

- Spokojnie. Nikt nie jest idealny. Za to ty jesteś idealny dla mnie. O nic się nie martw, cokolwiek się będzie działo nigdy, ale to nigdy cię nie zostawię. Będę twoim przyjacielem, będę cię kochał i nie pozwolę, byś odszedł. Bo jeśli ty odejdziesz, będziesz musiał zabrać mnie ze sobą. - słowa Jina przyprawiły mnie o szybsze bicie serca. Nim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić, nastała ciemność.


Obudziłem się z mokrymi policzkami, po których płynęły nowe łzy. Zacisnąłem dłonie na poduszce, cicho powtarzając te same słowa.

- Przepraszam, kocham Cię Jin.

------------------------------

A czo to
Idk sama
Znów wychodzą mi krótkie rozdziały
Toż to niesłychane, tak być nie może
Wydaje mi się że zjebałam ale zależy to od was

Is It True? | ksj · jjk ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz